Środkowy napastnik już zimą miał problemy z regularną grą, a zawodnik zupełnie nie wiedział, co ma zrobić, aby przekonać do siebie trenera. Ostatecznie obu panów pogodził Pablo Longoria, prezydent klubu.
Od tego czasu 28-latek mocno urósł, ale po powrocie ze zgrupowania reprezentacji Polski, na którym doznał urazu, wrócił do punktu zero.
Milik zaczął mecz z Olympique Lyon w podstawowym składzie, gola nie strzelił, a jego zespół przegrał 0:3. W następnym spotkaniu pauzował przez problemy zdrowotne.
Gdy zatem powrócił do kadry na starcie wyjazdowe ze Stade Rennais, liczył, że otrzyma swoją szansę. Tak się jednak nie stało.
Przy wyniku 0:2, po 35 minutach gry, Sampaoli wysłał Polaka oraz Bambę Dienga na rozgrzewkę. Różnica między piłkarzami polega na tym, że Senegalczyk w drugiej połowie zameldował się na boisku, a naszemu reprezentantowi pozostało oglądać grę kolegów z ławki rezerwowych.
Jak zauważa „La Provence”, Milik rozgrzewał się bardzo długo i w tym czasie kilkukrotnie spoglądał w kierunku trenera, wierząc, że jeszcze wpuści go na plac gry. Ostatecznie rozgoryczony wrócił do reszty zmienników.
Po powrocie do Marsylii atakujący nie zachowuje się tak samo jak wcześniej, wykazując oznaki niezadowolenia z podejmowanych decyzji przez Argentyńczyka. Niewykluczone zatem, że pomimo transferu definitywnego (w tej chwili jest wypożyczony z SSC Napoli), który stanie się faktem już latem, ostatecznie zmieni klub.
62-krotny reprezentant biało-czerwonych w bieżącym sezonie rozegrał 36 spotkań i zdobył 20 bramek.