Bergamczycy, choć mają za sobą znakomite sezon, w jego końcówce zdecydowanie spuścili z tonu. To w dużym stopniu wynik nieobecności jej lidera, jakim jest bez wątpienia 32-letni Słoweniec.
Cofnięty napastnik bądź prawoskrzydłowy po raz ostatni zameldował się na placu gry 11 lipca w rywalizacji z Juventusem. Następnie wyjechał do ojczyzny, co wielu łączyło z problemami zdrowotnymi. Zawodnik miał bowiem zmagać się z urazem mięśniowym.
Z czasem zaczęły pojawiać się doniesienia, jakoby gracz wrócił do swojego rodzimego kraju przez problemy rodzinne, które wywołały u niego stan depresyjny. Tych informacji jednak jak dotąd nikt nie potwierdził.
Na uwagę zasługuje fakt, że Atalanta od początku objęła Josipa Iličicia parasolem bezpieczeństwa, prosząc o uszanowanie jego prywatności.
Teraz wiele wskazuje na to, że najgorsze 60-krotny reprezentant Słowenii ma już za sobą. „La Gazzetta dello Sport” zapewnia, że w związku z tym wielki powrót piłkarza do klubu zaplanowano na najbliższy poniedziałek.
Tego dnia ma on wznowić treningi z drużyną, co pozwala sądzić, że zawodnik obdarzony nieprzeciętną techniką przebywa już we Włoszech. Oczywiście plan zakłada jego stopniowe wprowadzanie do rytmu treningowego.
Iličić w kampanii 2019/2020 rozegrał w sumie 34 mecze, w których zdobył 21 bramek i zanotował dziewięć asyst. Nie wziął jednak udziału chociażby w starciu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów, a efekty tego są wszystkim znane (PSG awansowało dalej).
Dodajmy, że w międzyczasie do zespołu dołączył nowy skrzydłowy w osobie Aleksieja Miranczuka. Wydaje się jednak, że Gian Piero Gasperini powinien znaleźć miejsce w składzie dla obu graczy.