Saga powoli dobiega końca. Po odejściu Tite „Canarinhos” analizowali różne nazwiska, a w mediach pojawiło się kilka kandydatur. Ednaldo Ridruguesowi cały czas jednak najmocniej zależało na zatrudnieniu jednego trenera.
Prezes federacji potwierdził publicznie, że jego celem numer jeden jest Carlo Ancelotti.
Dotąd działania były ukierunkowane na angaż Włocha już teraz, ale to nie było możliwe.
Real Madryt jasno przekazał Brazylijczykom, że umowa „Carletto” obowiązuje do 30 czerwca 2024 roku, a klub nie zamierza kończyć współpracy przed czasem.
W ubiegłym tygodniu doszło do dwóch spotkań 64-latka z Ridruguesem. Ich efektem jest słowne porozumienie.
Jak podaje Uol.com.br, czterokrotny triumfator Ligi Mistrzów zgodził się poprowadzić reprezentację Brazylii po zakończeniu przygody z „Los Blancos”. Docelowo ma to być zatem lipiec następnego roku.
Strony umówiły się, że jeśli dojdzie do wcześniejszego zakończenia pobytu w stolicy Hiszpanii, doświadczony szkoleniowiec przejmie zespół od razu.
Pierwotny plan polegał na częściowemu powierzeniu kadry Davide Ancelottiemu, który jako asystent miał współpracować z Ramonem Menezesem, tymczasowym selekcjonerem. Uznano jednak, że taki krok wprowadzi niepotrzebny chaos w oba obozy.
Idąc tym tropem, w najbliższym czasie nazwisko opiekuna reprezentacji nie ulegnie zmianie. W styczniu dojdzie do potwierdzenia angażu Ancelottiego seniora, ale jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, do Kraju Kawy przybędzie on dopiero latem.