16 sierpnia w Warszawie w trakcie i po meczu Realu Madryt z Fiorentiną dochodziło do łamania regulaminu, a konkretniej punktu, który zabrania opuszczania trybun na rzecz wchodzenia na boisko. Wielkim echem odbiła się między innymi sytuacja z "polskim Ronaldo", czyli piłkarzem który w drugiej połowie przebrany w trykot Portugalczyka wywołał zamieszanie i wstrzymał spotkanie na dwie minuty.
Prawdziwe "pitch invasion" nastąpiło jednak po końcowym gwizdku sędziego. Wówczas na murawę wbiegła grupka dzieci, chcąca zdobyć autograf któregoś z piłkarzy "Królewskich". Jak się okazało, ich ojcem był Marcin A., który w trosce o ich bezpieczeństwo przeskoczył barierki trybun i ruszył za nimi, a przynajmniej taka była wersja zawodnika. Natychmiast jednak został zatrzymany przez ochronę, po czym wyprowadzono go z obiektu.
Były piłkarz Rapidu Wiedeń i ŁKSu Łódź został następnie oddany w ręce policji, która zawiodomiła prokuraturę o popełnieniu przestępstwa. 39-latek, w przeszłości solidny obrońca, stanął przed sądem, który orzekł karę dwuletniego zakazu stadionowego, nie przychylając się do argumentacji Marcina A., jakoby jego czyn był spowodowany troską o dzieci. Emerytowany piłkarz zamierza złożyć odwołanie od wyroku.