Działacze „Blaugrany” nie ukrywają, że zależy im nie tylko na sukcesach sportowych, ale również na wzmacnianiu pozycji marketingowej klubu. Czasem wiąże się to z koniecznością podjęcia kontrowersyjnych decyzji, jak choćby umieszczenie loga sponsora na koszulkach w 2013 roku, choć wcześniej sponsora albo nie było, albo na trykotach reklamowano UNICEF. Tym razem klub ma się skusić na zmianę nazwy stadionu.
Katalończycy mają ambitne plany renowacji słynnego Camp Nou. Do 2022 roku pojemność obiektu miałaby zostać zwiększona do 105 tysięcy miejsc, a w planach jest również zadaszenie trybun. To oczywiście niesie za sobą spore koszty, które częściowo miałyby zostać pokryte właśnie poprzez sprzedaż praw do nazwy stadionu.
„Marca” przypomina, że w 2015 roku przeprowadzono referendum, zgodnie z którym ustalono, że partner biznesowy, który będzie chciał umieścić nazwę firmy jako imię dla domu Barcelony, musiałby zapłacić za to co najmniej 200 milionów euro. W ciągu trzech lat wycenia znacznie wzrosła i teraz sponsor tytularny obiektu musiałby już wyłożyć 300 milionów.
Według madryckiego dziennika najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym prawa do nazwy obiektu zostaną sprzedane firmie ze Stanów Zjednoczonych lub z Azji. Decyzje w tej sprawie mają zapaść na początku 2019 roku, a w międzyczasie trwać będą przygotowania do rozpoczęcia przebudowy Camp Nou.