Napastnik latem 2010 roku był bohaterem głośno transferu, gdy odchodził z Valencii do wspomnianego wyżej klubu. Katalończycy zapłacili za niego wówczas 40 milionów euro, ucierając przy tym nosa odwiecznemu rywalowi - Realowi Madryt. "Królewscy" wcześniej wielokrotnie próbowali pozyskać Hiszpana, ale nigdy nie udało im się sfinalizować transakcji.
35-latek uchodził wtedy za niekwestionowaną gwiazdę LaLiga. Na Camp Nou, zwłaszcza w swym pierwszym sezonie, nie zawodził. Ostatecznie w trakcie trzyletniego pobytu zdobył 48 goli w 117 meczach. Następnie za jedyne pięć milionów odszedł do Atlético, by po kolejnym sezonie wyruszyć na podbój Major League Soccer.
Okazuje się, że Villa tak bardzo identyfikował się z Valencią, że nie chciał opuszczać jej mimo oferty z Barcelony, co dotychczas uchodziło za tajemnicę. Jak wytłumaczył w rozmowie z dziennikarzami, zdecydował się na przeprowadzkę ze względu na kłopoty finansowe "Nietoperzy".
- Gdyby Valencia nie potrzebowała pieniędzy, zostałbym na Mestalla. Miałem długoterminowy kontrakt i nie czułem potrzeby zmiany.
- W Barcelonie spędziłem tylko trzy lata. Uznałem, że czas odejść, bo przestałem być pierwszoplanową postacią. Grałem mniej, a zawodnicy którzy wybiegali na boisko zamiast mnie byli lepsi.