Maurizio Sarri zaskoczył swoimi decyzjami w pierwszym meczu sezonu. Media spodziewały się, że w składzie mogą pojawić się tacy gracze jak Paulo Dybala, Adrien Rabiot czy Matthijs de Ligt, ostatecznie każdy z nich zasiadł jednak na ławce rezerwowych. Szkoleniowiec postawił od pierwszej minuty na starą gwardię, co mogło być spowodowane tym, iż przez chorobę (zapalenie płuc) musi się skoncentrować na powrocie do zdrowia i nie pojawia się na razie za linią boczną.
Sprawdzone schematy przyniosły niezbyt efektowne, ale jednak zwycięstwo na inaugurację ligi, pojawiły się też jednak dyskusje na temat wyborów personalnych. Młody Holender sam przyznał po meczu, że był zdziwiony decyzją Sarriego, zwłaszcza że w trakcie treningów nic jej nie zapowiadało.
- To naturalnie, że wolałbym grać, na treningach nie było żadnych przesłanek, żebym to ja miał usiąść na ławce, nie spodziewałem się tego - powiedział szczerze w rozmowie z dziennikarzami. Zaraz jednak dodaje, że nie zamierza się w żaden sposób użalać.
- Akceptuję jednak decyzję trenera. Muszę być realistą, wciąż aklimatyzuję się we Włoszech. Obrońcy, którzy zagrali, Leonardo Bonucci i Giorgio Chiellini, od dawna są uznawani za najlepszą parę stoperów na świecie. Muszę wywalczyć sobie miejsce w składzie.
Na temat samej aklimatyzacji de Ligt powiedział, że przebiega ona poprawnie i stopniowo uczy się nie tylko nowej taktyki, ale też życia w Turynie.
- Pierwsze pięć tygodni tutaj jest trudne pod względem fizycznym, ale zauważam u siebie postępy. Jeśli chodzi o defensywę, oczekiwania nie różnią się szczególnie od tego, z czym spotkałem się w Ajaksie, trener chce, żebyśmy przewidywali ruchy rywali. Wciąż uczę się włoskiego, znam już kilka zwrotów piłkarskich, ale zależy mi, żeby jak najlepiej nauczyć się tego języka. Pięć razy w tygodniu chodzę na kurs i radzę sobie całkiem dobrze.