Przedstawiciele Premier League nie podejmowali żadnych środków mających wpłynąć na uniemożliwienie rozpowszechniania się groźnej epidemii na terenie Wielkiej Brytanii
Dopiero po otrzymaniu pozytywnego wyniku na jego obecność u Mikela Artety (szkoleniowiec Arsenalu) i Callumsa Hudsona-Odoia (zawodnik Chelsea) oraz naciskom ze strony środowiska postanowili zawiesić rozgrywki.
Ta decyzja nie wpłynęła jednak w żadnym stopniu na postawę samych obywateli, którzy w dalszym ciągu nie widzą niczego złego w pojawianiu się na meczach w niższych klasach [rekord frekwencji na meczu w siódmej lidze - przyp. red.], chodzeniu na koncerty czy udziale w innych imprezach masowych.
Tym stanem rzeczy zamartwia się między innymi Łukasz Fabiański, który na co dzień mieszka w Londynie, gdzie reprezentuje barwy West Hamu United.
- W weekend odbyły się dwa półmaratony. Jestem sfrustrowany działaniem brytyjskiego rządu. Ludzie nie do końca zdają sobie sprawę z powagi problemu - powiedział bramkarz w programie Liga+ Extra.
- Mój klub zareagował dopiero po ogłoszeniu oficjalnej informacji o zakażeniu Mikela Artety. Wcześniej mieliśmy funkcjonować normalnie tak, jakby nic złego się nie działo i wirus miał nam wręcz nie zagrażać. Później nastąpił mocny zwrot akcji i od soboty mamy nakaz przebywania w domach oraz unikania miejsc publicznych. Czekamy jeszcze na decyzje w sprawie treningów - przyznał 34-latek.
Reprezentant Polski obawia się także, że organizatorzy Premier League będą chcieli za wszelką cenę dograć trwający sezon bez względu na dalszy rozwój koronawirusa.
- W przyszłym tygodniu przedstawiciele klubów mają rozmawiać na temat możliwych scenariuszy. Mam przekonanie, że może być duże ciśnienie na to, aby ten sezon mimo wszystko dokończyć. Będą o tym decydowały względy finansowe, bo Premier League jest takim produktem, z którym wiążą się olbrzymie pieniądze. Mam wrażenie, że nasze zdrowie nie jest dla wszystkich istotne i będą czynione odpowiednie kroki do tego, abyśmy wrócili szybko do rywalizacji - zakończył doświadczony bramkarz.