„Duma Katalonii” boryka się od dłuższego czasu z poważnymi problemami finansowymi, które zostały nad wyraz uwidocznione w momencie wybuchu pandemii koronawirusa.
Od tego momentu klub kilkukrotnie obniżał pensje piłkarzom i został zmuszony do sprzedaży zawodników lub braku możliwości zaoferowania nowych umów kilku z nich na czele z Leo Messim.
Ostatnie ruchy wykonane przez prezydenta Joana Laportę i jego zarządu w nieznacznym stopniu wpłynęły na poprawę ogólnego stanu zespołu, ale po podjęciu decyzji o przedwczesnym zakończeniu współpracy z Ronaldem Koemanem znów nieco się pogorszyły z uwagi na konieczność wpłaty Holendrowi odszkodowania z tego tytułu w wysokości 12 milionów euro.
Ostateczna suma zadośćuczynienia i forma jej spłaty nie jest znana, ale mimo to prezes Javier Tebas pokusił się o przekazanie do informacji publicznej kwot, którymi ekipa z Camp Nou będzie dysponowała w trakcie zimowego okienka transferowego oraz na zatrudnienie docelowego następcy 58-latka.
- FC Barcelona ma do dyspozycji 20 milionów euro na wzmocnienia. Z kolei na nowego trenera może przeznaczyć 4 procent limitu płacowego, czyli około 3,9 miliona euro. Szkoda, że klub jest w kryzysie. Życzę mu poprawy w przyszłości, bo to jest ważne nie tylko dla Barcelony, ale i całej ligi - stwierdził przedstawiciel LaLigi na łamach agencji EFE.
Tym samym „Duma Katalonii” ma stosunkowo niewielkie szanse na sprowadzenie Daniego Olmo czy Raheema Sterlinga. W przypadku pierwszego RB Lipsk nie wyobraża sobie jego wypożyczenia z zawarciem opcji przymusowego wykupu. Z kolei Manchester City byłby w stanie przystać na takie warunki, ale wówczas ekipa z Camp Nou nie mogłaby sobie pozwolić na wykonanie już żadnego wartościowego ruchu na rynku.
W przypadku nowego szkoleniowca sprawa też wydaje się być skomplikowana po ostatnim oświadczeniu opublikowanym przez Al-Sadd w kontekście osoby Xaviego.