Przed dwoma tygodniami 33-latek zdecydował się skorzystać z rady prawników i wysłał do klubu burofaks, w którym poinformował, że aktywuje klauzulę umożliwiającą mu rozstanie za pomocą jednostronnego wypowiedzenia umowy. W odpowiedzi został on poinstruowany, że taka opcja nie jest już dla niego dostępna, gdyż wyznaczony termin, tj. do 10 czerwca włącznie, już minął.
Argentyńczyk nie chciał słuchać władz „Dumy Katalonii” i licząc na szybkie rozwiązanie sprawy, oczywiście, rzecz jasna, na jego korzyść, zaczął rozmawiać z innymi klubami. W efekcie zbliżyły się do niego Manchester City czy Paris Saint-Germain.
Wtedy, dosyć niespodziewanie trzeba przyznać, światło dzienne ujrzał komunikat ze strony LaLigi. Organizator rozgrywek hiszpańskiej ekstraklasy wsparł poniekąd Barceloną, informując, że umowa „Atomowej Pchły” wciąż jest ważna, a jeśli ktoś chce pozyskać zawodnika, musi zapłacić kwotę zapisaną w porozumieniu, czyli 700 milionów euro.
Zważywszy na ten fakt, do rozmów z Josepem Marią Bartomeu przystąpił Jorge Messi, ojciec i zarazem agent zdobywcy sześciu Złotych Piłek. Pierwsze wrażenia nie były jednak najlepsze. Co więcej, wydaje się, że Argentyńczycy niewiele mogą ugrać, w następstwie czeka najprawdopodobniej piłkarz wypełni swój kontrakt, który, jak przypominamy, obowiązuje do połowy 2021 roku.
Stosowany oświadczenie ze strony Leo Messiego powinno zostać wystosowane jeszcze dzisiaj, a już teraz trwają nad nim prace. Gdy już to nastąpi, atakujący powinien wrócić do treningów z drużyną, przy czym nikt ze sterników klubu nie zamierza na niego naciskać i wywierać niepotrzebnej presji. Wszystko po to, aby ostatnie zgrzyty rozeszły się po kościach, a wkrótce potem w sposób naturalny można było przejść do porządku dziennego.