Poprzedni zarząd klubu na czele z Josepem Marią Bartomeu podchodził bardzo optymistycznie do pierwszego sezonu po całym zamieszaniu związanych z wybuchem pandemii koronawirusa i oszacował, że zakończy bieżący okres rozliczeniowy z przychodami sięgającymi 828 milionów euro oraz stratami wynoszącymi… 827 milionów euro.
Tym samym „Duma Katalonii” miała zanotować zysk opiewający na milion euro. Ten bardzo optymistyczny scenariusz założony przez poprzednie władze nie znalazł żadnego potwierdzenia po przeprowadzonym audycie przez firmę Deloitte. A ten wykazał, że ekipa z Camp Nou zanotowała rekordową stratę – 481 milionów euro.
Dyrektor generalny Ferran Reverter stwierdził w publicznym wystąpieniu przedstawiającym te liczby, że wszystko to zostało spowodowane rażącymi uchybieniami odnoszącymi się do zarządzania klubem przez Josepa Marię Bartomeu oraz jego współpracowników, którzy nie brali pod uwagę dalszych skutków wywołanych przez trwająca wciąż pandemię.
Z tego też powodu łączne zobowiązania Barcelony przekroczyły magiczną barierę i wynoszą obecnie 1,136 miliarda euro. W skład tej sumy wchodzą wynagrodzenia dla piłkarzy, koszty zarządzania oraz wszelkie pozostałe związane z finansami, które w przeciągu trzech ostatnich lat wzrosły o… 600 procent.
Tak kwota byłaby znacznie wyższa, gdyby nie udało się porozumieć z zawodnikami w kwestii obniżenia ich wynagrodzenia (zaoszczędzono około 125 milionów euro) czy otworzono stadion oraz mieszczące się w nim sklepy (zaoszczędzono około 64 milionów euro).
Duży wpływ na poniesioną stratę przez „Dumę Katalonii” miał też zdecydowanie mniejszy odnotowany przychód wynoszący 631 milionów euro, w którego skład weszły – 282 miliony euro z praw telewizyjnych, 268 milionów euro z praw komercyjnych, 56 milionów euro z innych przychodów oraz transferów i 25 milionów euro z tytułu użytkowania stadionu.