Wychowanek Stade Rennais skorzystał na absencji Karima Benzemy, wskakując do pierwszej jedenastki Francji na mundialu. Skrzydłowy z Vernon przez większość spotkań prezentował się chimerycznie - przeplatał dobre momenty z tymi zdecydowanie gorszymi i często zaskakiwał niejasnymi decyzjami. Didier Deschamps bronił jednak swojego podopiecznego, chwaląc go za wypełnianie sumiennie wszelkich założeń taktycznych.
Absolutna degrengolada w wykonaniu byłej gwiazdy Borussii Dortmund nastąpiła w najważniejszym spotkaniu, a więc wielkim finale.
Ousmane Dembélé wytrzymał na murawie zaledwie 41 minut. Przez ten czas zanotował jedną nieudaną próbę dryblingu, pięć przegranych pojedynków, siedem strat piłki. Co więcej, w 22. minucie po bezmyślnej reakcji sfaulował w polu karnym Angela Di Maríę, prokurując „jedenastkę”. Takiej okazji Lionel Messi nie mógł zaprzepaścić.
Deschamps musiał podjąć drastyczny krok i ściągnął piłkarza FC Barcelony z boiska.
Francuskie media nie zostawiły na 35-krotnym reprezentancie „Trójkolorowych” suchej nitki. Dziennik „L'Équipe” nie przyznał mu nawet oceny, uznając jego występ za „niegodny”.
„Czterdzieści minut niegodnych finału mundialu. W defensywie zawodnik Barcelony był zdecydowanie za daleko od swoich bezpośrednich przeciwników. Został okiwany przez Angela Di Marię, po czym popełnił faul w polu karnym i spowodował rzut karny. Ofensywnie każda jego próba lądowała pod nogami przeciwnika” - podsumowano „popis” 25-latka.
FC Barcelona widzi w całej sytuacji swoją szansę. „Duma Katalonii” chciałaby przedłużyć, wygasającą 30 czerwca 2024 roku, umowę z Francuzem. Zarząd okazałby w ten sposób wsparcie swojemu piłkarzowi, który przeżywa teraz bardzo trudny moment.
Mistrz świata z 2018 roku chciałby kontynuować karierę na Camp Nou. W ostatnich miesiącach prezentował się solidnie pod wodzą Xaviego, stając się ważną częścią składu.
Na przestrzeni bieżącej kampanii zanotował dla wicemistrzów Hiszpanii 20 spotkań, okraszonych pięcioma trafieniami i siedmioma asystami.