Chwile grozy przeżyli piłkarze mierzący się na Estádio do Jamor w czwartkowy wieczór po tym, jak reprezentant Gwinei Bissau został przewieziony karetką do szpitala tuż przed końcem regulaminowego czasu gry.
26-letni zawodnik nabiegał na futbolówkę dośrodkowaną w pole karne przez jednego z kolegów i nie zdawał sobie kompletnie sprawy, że w identyczny sposób zachowa się bramkarz Stanisław Kriciuk. Obaj panowie byli całkowicie skupieni tylko na torze lotu piłki, co w konsekwencji mogło doprowadzić do tragedii przez to, że zderzyli się głowami.
Rosjanin nie ucierpiał zbyt mocno w tym zdarzeniu w przeciwieństwie do Nanú, który padł nieprzytomny na murawę i nie dawał oznak życia.
Piłkarze znajdujący się w pobliżu zaalarmowali natychmiast klubowych medyków o konieczności udzielenia pierwszej pomocy obrońcy i byli zdruzgotani wydarzeniami mającymi miejsce na murawie.
Na szczęście ich reakcja okazała się przesadzona, ponieważ gracz z Gwinei Bissau odzyskał przytomność przed dotarciem do szpitala, gdzie po przejściu szczegółowych badań okazało się, że nie odniósł żadnych poważnych obrażeń.
„Nanú doznał wstrząsu mózgu i urazu rdzenia kręgowego, co spowodowało chwilową utratę pamięci. Jego stan jest stabilny, po ty, jak odzyskał przytomność i orientację w czasie oraz przestrzeni. Testy przeprowadzone w Hospital de São Francisco Xavier nie wykazały u niego żadnych zmian o nasileniu klinicznym. Mimo wszystko Nanú będzie nadal obserwowany na oddziale szpitalnym w Lizbonie.
Jeszcze przed transportem karetką z Estádio do Jamor, odzyskał przytomność na boisku po gwałtownym starciu z bramkarzem rywali w spotkaniu FC Porto i Belenenses SAD (0:0)” - czytamy w komunikacie opublikowanym przez „Smoki”.
26-latek wystąpił w 15 spotkaniach portugalskiego klubu w tym sezonie i strzelił w nich jednego gola oraz zaliczył dwie asysty.