Selekcjoner naszych zachodnich sąsiadów zdecydował się dokonać gruntownych zmian w prowadzonym przez siebie zespole po nieudanych Mistrzostwach Świata w 2018 roku oraz słabym występie w pierwszej edycji Ligi Narodów.
Dotyczyły one przede wszystkim rezygnacji z kilku istotnych graczy dla niemieckiej kadry w osobach tak doświadczonych zawodników jak Mats Hummels, Thomas Müller i Jérôme Boateng.
Joachim Löw uznał, że osiągnęli oni już swoje maksimum w drużynie narodowej i dlatego postanowił zrezygnować z ich usług przed rozpoczęciem eliminacji EURO 2020.
Decyzja 60-letniego szkoleniowca miała swoich zwolenników oraz przeciwników. Z upływającym czasem ta druga grupa stawała się coraz liczniejsza ze względu na przeciętną postawę prezentowaną przez reprezentacją Niemiec w ostatnich dwóch latach.
Co prawda nasi zachodni sąsiedzi bez większych problemów wywalczyli awans na Mistrzostwa Europy, ale za to w Lidze Narodów nie wiodło im się najlepiej i zakończyli swój udział w tym turnieju poniesieniem bolesnej porażki z Hiszpanią aż 0:6. Ostatni raz „Die Mannschaft” przegrali tak wysoko mecz towarzyski z Austrią w 1931 roku.
Z tego też powodu w kraju rozgorzała dyskusja nad ewentualnym przedwczesnym zakończeniem współpracy z Löwem. Obecnie dużo na to wskazuje, że poprowadzi on kadrę w rozpoczynających się wkrótce eliminacjach Mistrzostwa Świata oraz na Mistrzostwach Europy i być może dopiero w lipcu zostanie pozbawiony zajmowanego stanowiska.
Dziennikarze „Bilda” uważają, że 60-latek wierzy w dalszym ciągu w osiąganie sukcesów z reprezentacją i powoli zaczyna przyznawać się do błędu w kwestii przedwczesnego skreślenia wymienionych wyżej zawodników, dlatego miał otworzyć się na ich powrót do kadry na najbliższe spotkania.
Cała trójka z pewnością nie zrobi mu na złość i nie odrzuci zaproszenia na międzynarodowe pojedynki, ponieważ zależy jej na dobru zespołu, który razem z nimi miałby większe szanse na wywalczenie tytułu najlepszej ekipy na Starym Kontynencie.