Saga z udziałem Francuza była jednym z głównych tematów transferów w pierwszej połowie 2018 roku. Wszystko wskazywało na zmianę klubu, aż w czerwcu Griezmann w telewizji MoviStar+ opublikował krótki dokument #LaDecision, w którym wyjaśnił przyczyny pozostania w Atlético i podpisania z nim nowej umowy. Co ciekawe, wideo zostało wyprodukowane przez firmę należącą do... Gerarda Piqué, obrońcy Barcelony. On sam jednak do końca miał nie wiedział, jaką decyzję podjął zawodnik madryckiego klubu.
Oczywiście nowa umowa z Atlético zagwarantowała też Griezmannowi rekordowe zarobki, naruszając strukturę płacową madryckiego klubu - aż 23 miliony euro netto rocznie, czyli o osiem milionów więcej niż oferowała Barcelona.
Teraz jednak temat wraca, na razie ze strony samego zawodnika. Jego przedstawiciele skontaktowali się z Barceloną jeszcze przed odpadnięciem z Ligi Mistrzów. Francuz ma uważać, że trudno mu będzie cokolwiek wygrać z Atlético. W dodatku madrycki klub wkrótce powinno opuścić kilku jego kolegów (Diego Godín, Filipe Luis, Lucas Hernandez czy Diego Costa). Griezmann za pośrednictwem swojego otoczenia miał przeprosić Katalończyków za wydarzenia poprzedniego lata i zasugerować, że marzy o zagraniu na Camp Nou jako gospodarz.
Tyle że jest jeden problem. Nie ma na ten moment wzajemności. FC Barcelona przyjęła do wiadomości, że Griezmann chce transferu, ale jednocześnie koncentruje się na innych celach - faworytem do gry na środku ataku ma być obecnie Luka Jović z Eintrachtu, a w grę wchodzą też Rodrigo Moreno, Andre Silva i Maxi Gomez.
27-letni Griezmann ma w kontrakt wpisaną klauzulę wykupu, obowiązkową w Hiszpanii. Obecnie wynosi ona 200 milionów euro, ale zdaniem „L'Equipe” w czerwcu spadnie do 120 milionów euro.