Kilka dni temu w mediach pojawiła się wypowiedź wujka Antoine'a Griezmanna, Erica Olhatesa na temat Lionela Messiego.
Były agent zarzucił Argentyńczykowi, że ten wprowadził do FC Barcelony „reżim terroru” i przez niego Francuz miał nabawić się traumy.
- Jest jednocześnie cesarzem i monarchą i wcale nie był zbyt zadowolony z tego, że Antoine przeniósł się na Camp Nou. Jego postawa była fatalna. Nikt nie miał nigdy żadnego problemu do Messiego, ale on do innych owszem.
- W moim mniemaniu on powiedział, że chce odejść, aby sprawdzić, jaką rolę odgrywa w klubie oraz jak bardzo liczą się z jego zdaniem. Klasyczny Messi. Wprowadził reżim terroru - powiedział.
Teraz o komentarz w sprawie poproszony został Lionel Messi. Argentyńczyk został złapany przez dziennikarzy na lotnisku w Barcelonie.
- Jeśli mam być z wami szczery, w sumie jestem już tym zmęczony. Zdaniem niektórych wszystkie problemy, z którymi spotyka się w ostatnich miesiącach klub, to wyłącznie moja wina - twierdzi.
W Hiszpanii na 33-latka czekali nie tylko dziennikarze, ale też mnóstwo kibiców.
- Mam za sobą niezwykle długą podróż, która trwała blisko 15 godzin. Teraz spotykam tutaj tak ogromny tłum. To jest naprawdę jakieś szaleństwo - dodaje.
Umowa Argentyńczyka z wicemistrzem Hiszpanii obowiązuje do 30 czerwca 2021 roku.