Belgijski golkiper około trzech miesięcy temu stracił miejsce w bramce Liverpoolu na rzecz Lorisa Kariusa. Od tamtej pory Niemiec spisuje się bez zarzutu i zanosi się na to, że nieprędko odda miejsce bardziej doświadczonemu koledze. Nieszczęśliwie dla Mignoleta, zbiegło się to z najlepszym okresem „The Reds” w ostatnich latach.
To czas sprawdzianu dla belgijskiego bramkarza. Liverpool zmierza właśnie prosto do finału Ligi Mistrzów, pokonując ostatnio Romę 5-2 w pierwszym spotkaniu półfinałowym rozgrywek. W tym czasie Mignolet musi przyglądać się sytuacji zza linii bocznej boiska.
- To oczywiście frustrujące, bo chciałbyś być tego częścią. Ale miejsce w drużynie trzeba sobie wywalczyć.
- Niestety to część piłki nożnej i, gdy menadżer usuwa gracza ze składu, ten musi się pogodzić z jego decyzją. Chodzi przecież przede wszystkim o zespół, klub i chęć jego rozwoju.
30-latek zdaje sobie również sprawę z tego, że część kibiców chce jego odejścia. Mignolet przyznał jednak, że poddanie się nie leży w jego naturze i zamierza walczyć o dalszy pobyt na Anfield. Belg wie, że jego sytuacja może ulec szybko zmianie.
- To wyzwanie dla każdego bramkarza. Chodzi o przygotowanie mentalne i pewność siebie potrzebną podczas wejścia, gdy jest się akurat potrzebnym. Nie mogę powiedzieć, że nie występowałem przez trzy miesiące i jestem nieprzygotowany.
- To nie działa w ten sposób. Pracowałem tak jak zwykle – a może nawet ciężej – by być przygotowanym, gdy zajdzie potrzeba wejścia na boisko. Czuję się w 100 procentach gotowy na ten moment – powiedział Mignolet.