38-latek bardzo cieszyły się z możliwości sprawdzenia się w fachu szkoleniowca, ale fakt, że od razu został rzucony na szeroką wodę, nie ułatwił mu zadania.
Jakby tego było mało, że Argentyńczykowi przyszło w debiucie poprowadzić klub pierwszoligowy, pojawiły się przeszkody komunikacyjne.
„Apacz” przed miesiącem narzekał na brak możliwości omówienia przyszłości wielu jego podopiecznych z władzami.
– Problemem nie są wybory zaplanowane na 18 grudnia [na nowego prezydenta klubu - przyp. red.], ale to, że nie mam z kim porozmawiać o jedenastu wygasających kontraktach oraz o planie na budowę kadry. Musimy sprzedać dwóch lub trzech zawodników, aby kogoś pozyskać. Jestem wdzięczny klubowi, ponieważ otworzył mi on drzwi jako pierwszy. Kocham Central, ale mówię wszystkim, że menedżerowie muszą spotykać się z zarządem w celu ustalenia składu. Musimy zbudować kompletny zespół, inaczej grozi nam walka o utrzymanie – mówił po meczu z Platense.
Trener liczył, że jego wypowiedzi spotkają się z pozytywnym odzewem. Zamiast tego zaczął on być krytykowany, a jego notowania w klubie spadały.
Koniec końców, mimo zapewnień o chęci kontynuowania pracy, Carlos Tévez postanowił zrezygnować.
Jego łączny dorobek w Rosario Central to sześć zwycięstw, dziesięć remisów i osiem porażek. Zespół obecnie zajmuje dwudzieste miejsce w tabeli argentyńskiej ekstraklasy.
Były napastnik w przeszłości bronił barw Manchesteru City, Juventusu czy Boca Juniors.
Obowiązki trenerskie tymczasowo przejął Germán Rivarola, na co dzień opiekun rezerw.