Występujący w Brighton & Hove Albion od 2019 roku Leandro Trossard do pewnego momentu notował kolejny udany sezon w barwach „Mew”. W 16 występach w Premier League skrzydłowy, który grywa też na środku ataku, zdobył siedem bramek i zanotował trzy asysty. W listopadzie udał się na Mistrzostwa Świata, gdzie wystąpił w każdym z trzech spotkań grupowych reprezentacji Belgii.
Po powrocie do Anglii piłkarz zagrał jeszcze w Pucharze Ligi z Charlton Athletic, a także w lidze z Southampton i Arsenalem, po czym usiadł na ławce rezerwowych w meczu z Evertonem, a następnie został odsunięty od zespołu. - W trakcie ostatniego treningu przed spotkaniem, kiedy zrozumiał, że nie zagra, po prostu wyszedł z sesji, nic nie mówiąc. Powiedziałem mu, że nie podoba mi się taka postawa - wyjaśnił menedżer Brighton Roberto De Zerbi.
Wcześniej brytyjskie media sugerowały, że pierwotnym powodem niesnasek było skorzystanie przez władze angielskiego klubu z opcji przedłużenia kontraktu myślącego o transferze Belga do połowy 2024 roku.
Już po tym doczekaliśmy się na komunikat opublikowany przez agenta Trossarda. Napisał on między innymi, że 28-latek został upokorzony przez menedżera przy grupie. „Ważne jest, aby Brighton współpracowało teraz w sprawie potencjalnego transferu w tym oknie i wykazało życzliwą postawę, która będzie korzystna dla obu stron” - przekazał.
Piłkarzem interesuje się Tottenham. Jak podaje Andy Naylor, londyńczycy złożyli za niego słowną ofertę w wysokości 12 milionów funtów. Brighton ją odrzuciło. Jeśli klub ze stolicy Anglii chce go pozyskać, musi wyłożyć na stół znacznie więcej.