Niespełna 49-letni działacz od ponad pół roku nie pełni formalnej funkcji. Pod koniec stycznia zrezygnował z czynnej służby dla Borussii Mönchengladbach przez kłopoty ze zdrowiem. Z oświadczenia wynikało wówczas, że nie znajduje w sobie tyle sił, aby wykonywać swoje obowiązki w taki sposób, jaki klub od niego oczekuje.
Co prawda „Źrebaki” przystały na rozstanie z Eberlem, jednak współpracy nie zakończono. Kontrakt między stronami został zwyczajnie zawieszony, więc zgodnie z jego warunkami okres ważności wygasa dopiero 30 czerwca 2026 roku.
Przez czas przebywania poza miejscem pracy Eberl nie otrzymywał wynagrodzenia. Po dłuższej przerwie wyraził on gotowość do ponownego powierzenia mu obowiązków, lecz niebawem może się okazać, że swoją powinność będzie czynił w konkurencyjnym klubie z Bundesligi.
Jeszcze niedawno Sky poinformowało, że wyznaczony termin powrotu Eberla do pracy to 1 grudnia 2022 roku. W międzyczasie okazuje się jednak, że o usługi Niemca mocno zabiega RB Lipsk, który chciałby w końcu uzupełnić lukę po odejściu Markusa Krösche. Ten od ponad roku związany jest z Eintrachtem Frankfurt.
Dlatego też Oliver Mintzlaff, prezes „Byków”, chciałby uwolnić od nadmiaru pracy Christophera Vivella oraz Floriana Scholza, przekazując dedykowane kompetencje w ręce doświadczonego fachowca, który w swojej roli sprawdzał się od 2008 roku.
Wcześniej Mintzlaff jasno deklarował, że sprawa zatrudnienia Eberla znajduje się wyłącznie w obszarze zainteresowania. Z biegiem czasu rzecznik Borussii ujawnił z kolei, że miały już miejsce pierwsze rozmowy w kwestii porozumienia co do transferu, lecz nie były one produktywne.
Pogłoski sugerują, że w ramach transakcji na szali może zostać położona nawet ośmiocyfrowa kwota. Historia Bundesligi nie zna podobnego przypadku w zakresie transferu dyrektora sportowego.