Legia Warszawa miała w swojej historii wiele dziwnych transferów. Kilka razy na Łazienkowską trafiali zawodnicy z ciekawym CV, którzy okazywali się wielkimi niewypałami. Tak było z Eduardo da Silvą czy Nacho Novo.
Również, kiedy w lutym 2018 roku Lazio na „Wojskowych” zamienił Maurício, to wierzono, iż będzie realnym wzmocnieniem. Tym bardziej że Brazylijczyk, przychodząc do Polski, był naprawdę w niezłym dla piłkarza wieku.
Choć liczono, że będzie liderem defensywy, to szybko okazał się wielkim niewypałem. W kontrakcie znalazła się wtedy klauzula wykupu, lecz nikomu w Legii nawet przez myśl nie przeszło, by z niej skorzystać.
Maurício wprawdzie dopisał do swojego dorobku podwójną koronę, jednak jego wkład w ten sukces był iluzoryczny. Przez sześć miesięcy zanotował w barwach stołecznego klubu tylko trzy spotkania i nie wyróżnił się niczym szczególnym.
Kilka miesięcy później Maurício obrał nietypowy kierunek i trafił do Malezji. Tam zasilił Johor Darul Ta'zim.
W Azji zdecydowanie potwierdził, że ma nosa do zdobywania trofeów. Wspólnie ze wspomnianym zespołem zdobył bowiem dwa mistrzostwa kraju oraz krajowy puchar.
Po blisko czteroletniej przygodzie wrócił do Brazylii, gdzie przywdziewał trykoty Náutico oraz Chapecoense. Z drugą z tych ekip rozstał się 1 stycznia 2024 roku i od tamtej pory nie może znaleźć pracy.
35-latek poza wspomnianymi zespołami grał też w swojej karierze między innymi dla Sportingu czy Spartaka Moskwa.