Analiza: Co wiemy o Holandii po meczu z Czechami?

2014-09-10 13:42:42; Aktualizacja: 10 lat temu
Analiza: Co wiemy o Holandii po meczu z Czechami? Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

Reprezentacja Holandii zainaugurowała eliminacje do Mistrzostw Europy we Francji wyjazdową porażką z Czechami 2:1.

Wielu z nas w pewnym stopniu fascynowała Holandia prowadzona na Mistrzostwach Świata przez Louisa van Gaala. Nietypowe, choć coraz modniejsze ustawienie 3-5-2, odmłodzony skład i charyzmatyczny szkoleniowiec – to połączenie dało „Oranje” brązowy medal na brazylijskim mundialu.
 
Van Gaala po mistrzostwach świata zastąpił Guus Hiddink. W jego debiucie Holendrzy gładko ulegli reprezentacji Włoch 2:0. Sam mecz natomiast skończył się po 10 minutach – czerwona kartka dla Bruno Martinsa Indiego, rzut karny wykorzystany przez Daniele De Rossiego i to by było na tyle. W końcu sparing. Niemniej jednak, w pierwszym meczu o punkty Hiddink dokonał istotnej roszady i wrócił do preferowanego przez van Gaala po kontuzji Kevina Strootmana ustawienia 3-5-2.
 
Krótkie przypomnienie – obecny menadżer Manchesteru United zdecydował się na grę trzema środkowymi obrońcami po tym, jak w marcu Holandia przegrała 2:0 w towarzyskim spotkaniu z Francją. Nie sam wynik jednak skłonił LvG do tej zmiany. Niedługo potem poważnego, eliminującego z udziału w mistrzostwach świata urazu doznał Strootman (uznawany przez LvG za postać kluczową i niezbędną do gry w ustawieniu 4-3-3, pomocnik typu box-to-box). Nadto w Paryżu Karim Beznema zabrał Martinsa Indiego „na przejażdżkę” – innymi słowy, tradycyjnie zestawiony duet środkowych obrońców nie radził sobie z atakującymi rywali, a w szczególności nie radził sobie Martins Indi. W innej - słabszej - formie był także Ron Vlaar. Van Gaal doszedł do wniosku, że aby osiągnąć sukces w Brazylii, biorąc pod uwagę jakość swoich obrońców, nie tylko środkowych, potrzebuje trzech środkowych defensorów.
 
Podczas gdy Strootman nadal jest kontuzjowany, zaś Hiddink nie mógł skorzystać także z najlepszego obecnie holenderskiego środkowego obrońcy, tj. Rona Vlaara, ubezpieczenie Martinsa Indiego tylko jednym graczem mogło wydawać się ryzykowne. Stąd w ustawieniu 3-5-2 Martins Indi zajął miejsce lewego półśrodkowego obrońcy, prawego zaś Joel Veltman. Pomiędzy nimi Stefan de Vrij. Na wahadłach Hiddink postawił na Daley'a Blinda i Daryla Janmaata. W środku pola bez większych zmian w stosunku do mundialu – Nigel de Jong jako defensywny pomocnik, a do tego Georginio Wijnaldum i na "10" Wesley Sneijder.  W ataku Robin van Persie oraz Memphis Depay.
 
Przez pierwsze niespełna 40 minut Holendrzy byli wręcz apatyczni. O ile w defensywie spisywali się całkiem nieźle, to ofensywa niemal nie funkcjonowała. Dość powiedzieć, że podopieczni Hiddinka nie oddali w tym okresie meczu ani jednego celnego strzału (sic!). Po tym, jak Borek Dockal popisał się fantastycznym uderzeniem zza pola karnego – zanim piłka przekroczyła linię bramkową, najpierw odbiła się od obu słupków – goście nadal nie byli w stanie stworzyć sobie sytuacji do zdobycia bramki. 
 
Przyczyny? Selekcjoner reprezentacji Czech Pavel Vrba umiejętnie zagęścił środek pola, nie rezygnując przy tym ze skrzydłowych (ustawienie 4-5-1). Tercet Lukas Vacha, Tomas Rosicki, Vladimir Darida skutecznie zablokował strefę środkową, zaś na flankach gospodarze mieli przewagę 2 na 1. Osamotnionym na flankach Blindowi i Janmaatowi doraźnie pomagali środkowi pomocnicy, przy czym obaj raczej ostrożnie podchodzili do głębokich wypadów na połowę rywali, gdyż za plecami mieli czeskich skrzydłowych – Ladislava Krecjiego oraz wspomnianego Dockala. Ci zaś na flankach, w okolicach linii środkowej, mieli naturalną przewagę szybkości i zwrotności nad holenderskimi półśrodkowymi obrońcami. Na problem ten zwracał uwagę już po debiucie van Gaala w Premier League Jamie Carragher w programie Monday Night Football na antenie SkySports. 
 
Co ważne, gdy Janmaatowi raz udało się znaleźć trochę miejsca po prawej stronie, oczywiście dzięki pomocy środkowych pomocników, dośrodkował ostro, po ziemi na piąty metr i gdyby nie instynktowna interwencja Cecha prawą nogą, gościom pozostawałoby wpakowanie piłki do pustej bramki. Była to jednak przypadek wręcz wyjątkowy w tym okresie meczu.
 
Hiddink rzecz jasna zauważył te problemy i błyskawicznie zareagował. W 39' minucie Veltamana zmienił Luciano Narsingh i Holendrzy przeszli na ustawienie 4-3-3. Blind i Janaat zajęli miejsce po bokach czteroosobowego bloku obronnego, druga linia pozostała bez zmian, zaś wysuniętego van Persiego oskrzydlali Depay i właśnie Narsingh. W ofensywie Hiddink zatem niejako odtworzył model, który przyniósł niedawno PSV Eindhoven wyjazdowe zwycięstwo nad Ajaksem Amsterdam (3:1). Wtedy też Depay i Narsingh zdominowali skrzydła – wszystkie bramki zdobyli właśnie skrzydłowi – lecz nieco inaczej układała się ich współpraca ze środkowym napastnikiem. Luuk De Jong bowiem pełnił rolę odgrywającego – wykorzystując umiejętność gdy tyłem do bramki, swą siłę fizyczną, nie tylko dostarczał im piłkę, ale również, schodząc bliżej linii środkowej, zostawiał za plecami miejsce, by obaj mogli ściąć bliżej osi boiska.
 
 
Sęk w tym jednak, że Holendrzy mieli wczoraj niewiele okazji, by grać z kontrataku i w pełni wykorzystać możliwości Depay'a i Narsingha. Niemniej jednak, zmiana ustawienia przez Hiddinka przyniosła skutek. Pierwszy celny strzał Depay'a, chwilę później niewiele chybił Janmaata, za tuż przed przerwą Wijnaldum z Narsingiem powinni pokonać Petra Cecha po szybkiej wymianie piłki na jeden kontakt. Zabrakło... techniki.
 
Podobny przebieg miało pierwsze 10-15 minut po przerwie. Holendrzy przejęli inicjatywę – nie schodzili z połowy gospodarzy, zdominowali posiadanie piłki, atakowali coraz groźniej. Hiddink odblokował skrzydła – co w przerwie podkreślał Frank de Boer – i Blind z Janmaatem mieli do pomocy odpowiednio Depay'a i Narsingha. Wobec wspomnianego zagęszczenia strefy środkowej, to z bocznych sektorów boiska goście starali się zagrażać bramce Cecha. W taki też sposób wyrównał de Vrij. Blind pozostał niekryty po rzucie rożnym bitym przez Depay'a, goście stworzyli w tej strefie przewagę 2 na 1, gdyż ledwie jeden zawodnik czeski opuścił rejon pola bramkowego, a w dodatku skupił się na będącym w posiadaniu piłki Depay'u. Szybkie odegranie do Blinda, precyzyjne, choć niezbyt silne dośrodkowanie na drugi słupek i FANTASTYCZNE uderzenie głową de Vrija. Także po dośrodkowaniu, Wijnalduma, w 79' minucie groźnie główkował Depay, ale tym razem Cech popisał się znakomitą interwencją.
 
Holendrzy z czasem tracili początkowy animusz, grali bardziej statycznie i sprawiali wrażenie usatysfakcjonowanych remisem, zwłaszcza po bezbarwnych pierwszych 40 minutach. Czesi zaś starali się wyprowadzać szybkie ataki po odbiorze piłki, próbując także ostrych dośrodkowań na drugi słupek. I to właśnie przyniosło im wyrównującego gola.
 
Czesi przeprowadzili dwie łudząco do siebie podobne akcje. Na prawym skrzydle wciągali Blinda w pojedynek 1 na 1 i wykorzystując to, że nowy nabytek Manchesteru United nie należy do graczy, których silną stroną są szybkość oraz przyspieszenie, po krótkim dryblingu centrowali piłkę w kierunku dalszego słupka. „Na Janmaata”. Co trzeba podkreślić, w obu przypadkach, prawy defensor Holandii był ustawiony prawidłowo, przesuwając się do lewej strony, blisko środkowych obrońców, tak aby blok defensywny był zwarty, z niewielkimi odległościami pomiędzy graczami. Za pierwszym razem ustawiony był tyłem do bramki, nie był atakowany przez rywala i w związku z tym pozwolił sobie na odegranie piłki klatką piersiową do Jaspera Cillessena. Za drugim razem było już nieco inaczej. Prawdopodobnie zachęcony udaną próbą kilka minut wcześniej, tym razem niemal natychmiastowo po dośrodkowaniu Janmaat podjął decyzję, że znów odegra do własnego bramkarza. Nie wziął jednak pod uwagę, że dośrodkowanie było bardzo ostre, po koźle, a w dodatku za plecami miał naciskającego go Vaclava Pilara. Główka, całkiem ładna, słupek, gol. Poza byciem too clever, Janmaat obrócił się o 180 stopni i zamiast dotrzeć do piłki najkrótszą drogą, czyli nabiec na nią po skosie, eliminując zarazem możliwość wyprzedzenia przez rywala, ruszył centralnie za siebie. Choć może drugie wynika z pierwszego – gdyby bowiem zdecydował się interwencję „byle zażegnać niebezpieczeństwo”, a była 91' minuta, ruszyłby do piłki właśnie najkrótszą drogą i wyekspediował ją gdziekolwiek, nawet na rzut rożny.
 
Chwilę później szansę na wyrównanie miał jeszcze van Persie, ale... To był kolejny słaby występ kapitana reprezentacji Holandii. Od wygranego 3:2 spotkania z Australią na mistrzostwach świata, napastnik United wystąpił w siedmiu meczach u punkty (cztery na mundialu, dwa w Premier Legaue, do tego mecz z Czechami), strzelając w nich ledwie jedną bramkę, i to w dodatku z rzutu karnego, w meczu z Brazylią o trzecie miejsce. Mając to na względzie, włącznie z problemami zdrowotnymi van Persiego, pozyskanie przez van Gaala Falcao nie jest już zaskakujące, jak mogło się początkowo wydawać. 
 
 
Czy Hiddink odejdzie od 3-5-2 i wróci do holenderskich korzeni, czyli 4-3-3? Po meczu z Czechami wydaje się to bardzo prawdopodobne. Zobaczyliśmy w nim bowiem dwie zupełnie różne drużyny. „Pierwsza” w beznadziejnym stylu przegrała 1:0, „druga” zremisowała 1:1, choć strata bramki wynikała stricte z błędu indywidualnego. Dlatego nietrudno o wnioski w tym aspekcie – Holandia zaprezentowała się zdecydowanie lepiej w ustawieniu 4-3-3 – zdominowała rywali, przejęła inicjatywę, stwarzała sytuacje (finalnie posiadanie piłki 66:34, podania 555/599, 93% do 180/221, 81%, choć ogółem tyle samo strzałów, w tym celnych).
 
Nie można także zapominać, iż Holendrzy zagrali bez swojego najlepszego obecnie zawodnika, czyli Arjena Robbena. Nawet gdy drużyna gra w ataku pozycyjnym – jak ma to miejsce bardzo często w Bayernie – umiejętności gry 1 na 1, zejść do środka, a także jego szybkość są nieocenione. Poniekąd jego nieobecnością właśnie można tłumaczyć problemy w ofensywie, ale całkowite usprawiedliwienie byłoby jednak przesadą.
 
To tyle o ofensywie. Bo problemem „Oranje” wciąż jest defensywa. Na mundialu van Gaal korzystał z tego, że Martins Indi, De Vrij i Janmaat grali w jednym klubie, Feyenoordzie. Do tego znakomity turniej zaliczył Vlaar, Blind zaś – choć nie grał na swojej nominalnej pozycji – także może zaliczyć brazylijskie mistrzostwa do udanych. Tyle że wszyscy trzej zdążyli już zmienić pracodawców – pierwszy przeniósł się do FC Porto, drugi do rzymskiego Lazio, trzeci do Newcastle. Wszyscy trzej też uchodzili (uchodzą?) za graczy, hmm, przeciętnych. Van Gaal był tego świadom, ale jako że, z jednej strony, brakowało wartościowej alternatywy, z drugiej zaś wszyscy trzej byli ważnymi postaciami defensywy Feyenoordu pod Ronalem Koemanem, LvG postanowił skorzystać właśnie z ich zgrania. Czyli kolektyw nad umiejętności indywidualne. Teraz, gdy ten argument przestał być aktualny, wracamy do pytania o jakość – czy rzeczywiście tak powinna być zestawiona linia obrony?  
 
 
 
MATEUSZ JAWORSKI
 
 
Statystyki pochodzą z serwisu uefa.com.
Więcej na ten temat: Holandia