ANALIZA TAKTYCZNA: El Clásico, czyli Barcelony pochwała lenistwa

2015-03-30 02:52:39; Aktualizacja: 9 lat temu
ANALIZA TAKTYCZNA: El Clásico, czyli Barcelony pochwała lenistwa Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

Pierwsze w 2015 roku El Clásico dla Barcelony. Wicemistrzowie Hiszpanii pokonali Real Madryt 2:1 i umocnili się na pozycji lidera La Liga.

SKŁADY I USTAWIENIA

Obaj szkoleniowcy zdecydowali się na ustawienie 1-4-3-3. Trzeba jednak pamiętać, iż awizowany system stanowi jedynie wypadkową tego, w jaki sposób drużyny ustawione są w fazach obrony oraz ataku – a tutaj Luis Enrique oraz Carlo Ancelotii mieli na  El Clasico odmienne koncepcje. Dlatego też ewentualne obawy o to, że Barcelona z Realem mogą się wzajemnie zneutralizować, były absolutnie nieuzasadnione.

W przypadku starcia drużyn stosujących system 1-4-3-3 kluczowe są dwa aspekty, mianowicie sposoby zestawienia formacji pomocy oraz ataku. W drugiej linii możliwe są przede wszystkim warianty 1-2 i 2-1, z kolei w pierwszej możemy mieć do czynienia z grą na jednego napastnika i dwóch skrzydłowych, jednego wysuniętego napastnika i dwóch cofniętych, operujących dosyć wąsko, dwóch wysuniętych i jednego cofniętego, zajmującego miejsce na „10” etc. W teorii, wybór któregoś z tych – lub innych, pośrednich – wariantów powinien zostać uwzględniony przez trenera rywali przy doborze taktyki na dany mecz, w szczególności w odniesieniu do fazy obrony.

I tak, druga linia Barcelony zestawiona była w konfiguracji 1-2 (odwrócony trójkąt), z operującym tuż przed środkowymi obrońcami i zabezpieczającym tę strefę Mascherano, mającym przed sobą Iniestę oraz Rakticia. Formację ataku tworzyli natomiast ustawieni w poziomie, nominalnie szeroko, choć często schodzący do środka, a zarazem nieustannie wymieniający się pozycjami Neymar, Suarez i Messi. Co się tyczy Realu, to nie było w nim pomocnika „przyspawanego” do duetu środkowych obrońców, jak to miało miejsce w przypadku gospodarzyKroos operował raczej w linii względem Modricia, czyli nieco wyżej, a w zależności od sytuacji jeden z nich cofał się do Ramosa i Pepe; z kolei Isco zajmował pozycję bliżej atakujących, najczęściej bliżej lewej flanki. Mieliśmy więc coś w rodzaju 2-1. W pierwszej linii nieco z głębi operował Bale, tworząc niekiedy ze wspomnianym Isco duet skrzydłowych i umożliwiając zejście Ronaldo do środka i tworzenie z Benzemą duetu napastników (jeśli Ronaldo trzymał się linii bocznej, Isco operował za plecami Benzemy). I Bale, i Ronaldo chętnie ścinali do środka, Benzema zaś raczej trzymał się osi boiska.

Składy i ustawieniu obu drużyn.

Średnia pozycja zawodników Barcelony (po lewej) oraz Realu (po prawej). Co do tych pierwszych, wypada zauważyć przede wszystkim (i) operującego blisko środkowych obrońców Mascherano oraz (ii) to, że tercet atakujących korzystał z szerokości boiska, przy czym operujący nominalnie na flankach Neymar i Messi bardzo chętnie opuszczali te strefy i schodzili do środka. Co do tych drugich, (i) Kroos i Modrić formowali raczej duet operujący w poziomie,  (ii) Isco schodził do lewej flanki i pełnił rolę de facto skrzydłowego wraz z Balem, (iii) z kolei Ronaldo i Benzema operowali przede wszystkim w pasie środkowym, grając dosyć blisko siebie. Źródło: WhoScored.

OBRAZ I PRZEBIEG MECZU

Jednym z problemów, z którym Real bez większych sukcesów próbował sobie poradzić w ciągu minionych już ponad trzech miesięcy, była (jest nadal?) postawa w fazie obrony, a precyzując – liczba zawodników aktywnie w niej uczestniczących. O ile krytyka kierowana pod adresem Bale’a jest w sporym stopniu przesadzona, to jednak Walijczykowi jak najbardziej słusznie wytykano brak dyscypliny taktycznej, gdy zespół przechodził do defensywy. Real bywał wszakże zmuszony do bronienia siedmioma tylko zawodnikami, co wymagało zwiększonego zaangażowania w fazę obrony przez zawodników drugiej linii – więcej miejsca do zabezpieczenia, problem przewagi liczebnej rywali – co z kolei pociągało za sobą niejednokrotnie ich mniejszą produktywność w fazie ataku (brak sił). To oczywiście schemat uproszczony, nieuwzględniający kilku innych czynników, jednak ma on na celu uwypuklenie dosyć istotnej kwestii. Ancelotti z pewnością zdaje sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić na zwolnienie z obowiązków obronnych całego tercetu "BBC", a już na pewno nie w starciach z ekipami z topu czy to La Liga, czy w Lidze Mistrzów. Kimś, kogo włoski szkoleniowiec musiał więc poświęcić, jest właśnie Bale.

Nie ulegało wątpliwości, że kluczem do osiągnięcia przez Real na Camp Nou korzystnego rezultatu będzie to, czy goście zdołają poprawić grę w fazie obrony i w ten sposób nie tyle zatrzymać, co ograniczyć świetnie spisującą się w ofensywie Barcelonę. Na pytanie, czy drużynę z Madrytu na to stać, pierwsza połowa dała odpowiedź pozytywną. 

Real w fazie obrony przechodził do ustawienia 1-4-4-2. Bale cofał się z pierwszej do drugiej linii i zajmował miejsce na prawej flance, Isco na lewej, w środku operowali Kroos z Modriciem. Goście dbali, by odległości wewnątrz formacji nie były zbyt dużo, szybko przesuwali się za piłką.


Real momentami – nie było tak jednak ani przez całą pierwszą połowę, ani tym bardziej przez cały mecz – wysoko ustawioną linię obrony. Taka taktyka sama w sobie wiąże się z zagrożeniem w postaci podań posyłanych na wolne pole za plecami obrońców; ryzyko jest tym większe, że nawet najdrobniejsza pomyłka przy zastawianiu pułapki ofsajdowej może zakończyć się sytuacją sam na sam z bramkarzem, a ponadto obnażone zostaną wszystkie niedostatki obrońców w zakresie szybkości oraz zwrotności. Dlatego też konieczne jest powiązanie wysokiej linii obrony z pressingiem na pomocników rywali, tak aby nie mogli oni odpowiednio przygotować podania za defensorów rywali. Tak też było w przypadku Realu – założeniem podopiecznych Ancelottiego, towarzyszącym wysoko ustawionej linii defensywnej, był właśnie pressing na zawodników Barcelony (pomocników oraz wchodzących w strefę środkowych atakujących oraz obrońców) rozgrywających piłkę w strefie środkowej.  

Pique wyprowadza piłkę i wchodzi z nią do strefy środkowej; Real w tym momencie broni wysoką ustawioną linią defensywną. Gdy tylko obrońca gospodarzy znajdzie się w pobliżu koła środkowego, wyskoczy do niego Kroos. Goście z Madrytu łączyli wysoko ustawioną linię obrony z pressingiem do około 10-15 metrów w głąb na połowie Barcelony.

Jak wspomniano, nie była to jednak strategia dominująca w fazie obrony. Real raczej starał się ustawiać linię defensywną w „standardowej” odległości od własnej bramki, pilnując zarazem, by mieć za piłką dwie czteroosobowe formacje. W ten sposób goście tworzyli kompaktowy blok obronny, który utrudniał Barcelonie konstruowanie akcji w ataku pozycyjnym. I w tym wariancie nie brakowało agresywnego pressingu gości, tyle tylko, że – co oczywiste – zaczynał on się niżej aniżeli przy grze wysoką linią obrony. Piłkarze Realu starali się odbierać piłkę rywalom możliwie daleko od własnej bramki, w szczególności w strefie środkowej, choć nie brakowało również odbiorów i przejęć w strefie ataku.


Szczególnie aktywny i skuteczny w pressingu oraz w odbiorze był Kroos. Reprezentant Niemiec zanotował aż 7 skutecznych odbiorów (na 12 prób), do których dołożył 2 przejęcia. Wspomagali go Modrić (2 odbiory, 2 przejęcia) oraz Isco (3 przejęcia). Połączenie dyscypliny taktycznej i zaangażowania w grę w destrukcji sprawiły, że Barcelona miała spory problem ze sforsowaniem drugiej linii Realu. Dzięki temu, że Real był w stanie bronić czterema graczami w drugiej linii, miał w tej strefie przewagę liczebną nad gospodarzami, a najgorszym zaś przypadku – gdy wycofywał się jeden z atakujących – zachodziła równowaga. Zostający z przodu duet Benzema-Ronaldo wymuszał bowiem nieustannej opieki trzech rywali i w rezultacie Mascherano lub jeden z bocznych obrońców nie mógł brać aktywnego udziału w fazie ataku. Jeśli dołożymy do tego pasywność Iniesty i Rakiticia przed przerwą, znajdujemy źródło problemów Barcelony przed przerwą – zorganizowany w fazie obrony Real, z solidną drugą linią, nie pozwolił rozpędzić się gospodarzom, skutecznie ryglując własną strefę obronną (w szczególności w środku). Przed przerwą wicemistrzowie Hiszpanii oddali ledwie ledwie 2 (!) celne strzały na bramkę Casillasa

Na powyższej planszy po lewej stronie widzimy podania Barcelony w strefie ataku. Zwraca uwagę niewielka liczba podań przez środek – który, jak wspomniano, Real szczelnie zaryglował – oraz zagrań wprowadzających w pole karne.

W sytuacjach takich jak ta, która miała miejsce w pierwszej połowy El Clasico, tj. gdy jedna z drużyn broni w krótkim i wąskim bloku obronnym, nie zostawiając rywalowi dość miejsca na rozegranie, kluczowe w fazie ataku staje się wypracowanie przewagi poprzez sytuacje 1na1. I w tym elemencie jednak gospodarze zawodzili – ledwie 2 udane dryblingi na 10 prób (per StatsZone).


Barcelona wyszła na prowadzenie po bramce ze stałego fragmentu z gry. Był to już 9 gol stracony przez Real po strzale głową (per Squawka).

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na zachowanie muru. Oczywiście, kluczowym było zgubienie przez Ramosa krycia nabiegającego na piłkę Mathieu, niemniej gospodarze w sporym stopniu ułatwili Barcelonie zdobycie gola.

W murze stanęli Bale i Modrić. Casillas wyraźnie pokazuje kolegom, by przesunęli się do prawej strony. 

Walijczyk odwraca się w kierunku bramkarza i następnie wykonuje jego komendę. Modrić również pokazuje Bale’owi, by ten zrobił kilka kroków w prawo, sam jednak nie koryguje swojej pozycji. Powstaje więc luka, gdyż obaj oddalenie są od siebie o ok. metra. W praktyce nie mamy więc w ogóle do czynienia z murem. Spójrzmy, co na to bijący rzut wolny Messi.

Messi idealnie dośrodkowuje na 5-6 metr przed bramkę Casillasa, a Mathieu – któremu udało się uwolnić od Ramosa – celnie główkuje. Jeśli prześledzić trajektorię tej centry, to Argentyńczyk posłał ją wprost przez lukę w „murze” tworzonym przez Bale’a i Modricia. W ten sposób piłkarze Realu istotnie ułatwili rywalowi tak precyzyjne dośrodkowanie, Messi zaś ten brak koncentracji i organizacji po stronie przeciwników w pełni wykorzystał. Co czyni sytuację jeszcze bardziej wstydliwą z punktu widzenia Modricia… (patrz ujęcie poniżej).

Modrić nie tyle nie stara się zablokować dośrodkowania (nie skacze), co wręcz odsuwa się, obracając przez ramię i zwiększając lukę między nim a Balem.

Po drugiej stronie boiska, Barcelona nie była zorganizowana w fazie obrony tak dobrze jak Real. Goście starali się wykorzystywać fakt, że podopieczni Luis Enrique mieli problem z utrzymaniem ustawienia 1-4-4-2/1-4-1-3-2, czego bezpośrednim następstwem było bądź to odkrycie bocznych sektorów (przy zabezpieczonym środku), bądź też nadmiar miejsca w środku (zbyt rozciągnięta trzyosobowa pomoc). Real chętnie atakował flankami (42% ataków lewą i 31% prawą, per WhoScored), a więc z wykorzystaniem słabych punktów w defensywie Barcelony, tj. Neymara i/lub Messiego.

Najwięcej podań w strefie ataku Real wymieniał na skrzydłach, choć zarazem nie brakowało także podań wprowadzających w pole karne Barcelony z bardziej centralnych sektorów boiska. 

Goście dobrze radzili sobie tak w ataku pozycyjnym, jak i w szybkich kontratakach. W tym pierwszym elemencie korzystali z luk w bloku obronnym Barcelony, dzięki czemu potrafili zamykać gospodarzy nawet na 20 metrach przed bramką Bravo. Rekordową przewagę w posiadaniu piłki osiągnęli tuż po straconej bramce, kiedy we fragmencie pomiędzy 20’ a 26’ minutą statystyka ta wynosiła 78,9% do 21,1% na ich korzyść (per WhoScored). Real relatywnie łatwo mijał pierwszą linię Barcelony, by następnie korzystać ze sporej ilości wolnego miejsca pomiędzy liniami formacjami pomocy i obrony. Odpowiedzialny zań Mascherano zanotował w całym spotkaniu ledwie jeden udany odbiór (na 5 prób), i to w dodatku… na połowie Realu.

Wyrównanie przyniósł Realowi szybki kontratak po pudle Neymara z trzech metrów. Miał on miejsce po rzucie rożnym dla Barcelony, po którym to z kolei gospodarze nie zdołali na czas odbudować właściwego ustawienia linii defensywnej.

Barcelona wraca do defensywy po rzucie rożnym. Co warto odnotować: po pierwsze, Alba znalazł się na pozycji środkowego obrońcy, z kolei Mathieu na lewej obronie. Po drugie, Pique asekuruje u boku Alby Mascherano. W tym momencie sytuacja jest całkiem dobra. Przed piłką znajduje się bowiem sześciu graczy (nie licząc wyeliminowanego z akcji Iniesty) i są oni całkiem nieźle ustawieni (4-2), w szczególności odległości pomiędzy obrońcami są zachowane (Mathieu mógłby jednak być bliżej Mascherano).

Problem pojawił się w momencie, w którym Pique wrócił na swoją pozycję. Barcelona miała wówczas pięcioosobową linię obrony, jednego zawodnika mniej w strefie przed nią oraz dwóch graczy nie na swoich nominalnych pozycjach (Alba, Mathieu). Za akcją wrócił Iniesta – który stał się znów „aktywny” w tej akcji – jednak zdublował on pozycję Mathieu, wobec czego w strefie w środku przed linią powstała luka. W luce tej znaleźli się Ronaldo i – nieco później – Modrić. 

Na zaistniałą sytuację zareagowali i Alba, i Mascherano – obaj wyszli do rywali, przez co linia obrony z pięcioosobowej stała się trzyosobową, a odległość między Mathieu oraz Pique stała się zbyt duża. Francuz miał za mało czasu i zapewne był zbyt zaskoczony, by skorygować swoją pozycję. W lukę pozostałą po Albie i Mascherano podanie zszedł Benzema, który otrzymał prostopadłe podanie od Modricia. Pique musiał więc zejść do rywala, wobec czego Ronaldo miał wyczyszczoną drogę do bramki.

Mascherano zgubił krycie Ronaldo, Alves nie zdążył z pomocą. 1:1. Błąd Alby i Mascherano – wyjście z linii przez obu nie było potrzebne, jeden z nich powinien utrzymać pozycję środkowego obrońcy – sprawił, że w linii obrony zrobiły się zbyt duże przestrzenie (skutek mniejszej liczebności, Pique musiał pilnować dwóch pozycji), z czego skrzętnie skorzystali piłkarze Realu. 


Po wyrównaniu obraz gry nie uległ zmianie. Real nadal bronił skutecznie, rozbijając kolejne akcje Barcelony, sam nastawiając się na wyprowadzenie szybkich kontrataków. Klarownych sytuacji z gry nie było, natomiast goście chętnie uderzali z dystansu. Dwukrotnie  również po rzutach rożnych bliski zdobycia bramki na 2:1 był Bale (jedną zdobył, ale nie została ona uznana).  

Kluczowe dla losów spotkania było w mojej ocenie pierwsze piętnaście minut po wznowieniu gry. W tym fragmencie meczu lepsze wrażenie sprawiał Real. Goście oddali jednak inicjatywę Barcelonie, a sytuacje starali się tworzyć już nie z ataku pozycyjnego, a skoncentrowali się na kontratakach kończonych prostopadłymi podaniami w pole karne. Najlepszą okazję goście wypracowali sobie ponownie po stałym fragmencie gry gospodarzy, gdy znakomicie wyprowadzoną kontrę strzałem kończył Benzema. Niemniej jednak, podopieczni Ancelottiego wciąż nie potrafili niezłej gry w fazie ataku przełożyć na bramki. 

I wtedy do gry wróciła Barcelona.

Jak wspomniano, Real stosował w El Clasico momentami wysoko ustawioną linię obrony w połączeniu na zawodników z piłkę w strefie środkowej. W pierwszej połowie do postawy gości w tym elemencie nie można mieć zastrzeżeń, jednak pierwszy błąd został przez Barcelonę w pełni wykorzystany.

Wysoko ustawiona linia obrony Realu. Pierwszy błąd to ustawienie Ramosa, który zbytnio skupił się na Rakiticiu tracąc rozeznanie co do swojej pozycji oraz tego, jak ustawieni są jego koledzy z defensywy. Co więcej, Hiszpan nie wie, jak gdzie znajduje się Suarez (o czym przekonamy się w dalszej części akcji). W ten sposób w grze są i Suarez, i Rakitić. Drugi błąd to zachowanie Isco, który przy tak wysoko ustawionej linii defensywnej powinien doskoczyć bliżej Alvesa i jeśli nie odebrać piłkę, to przynajmniej uniemożliwić posłanie dokładnego podania za plecy obrońców. Isco jednak Alves nie zaatakował, a ten obsłużył Suareza dokładnym podaniem. Podaniem pomiędzy Pepe i Ramosa – pierwszy był rzecz jasna spóźniony, ponieważ trzymał linię spalonego, drugi natomiast Urugwajczyka nie widział i dopiero musiał się zorientować, jak ten jest ustawiony. Suarez świetnie przyjął piłkę – nie wstrzymało go to w pełnym biegu, wręcz przeciwnie – i utrzymując się nieco przed obrońcami Realu skierował piłkę do siatki.

Radość Luisa Enrique była uzasadniona – Barcelona nie grała najlepiej, lecz udało się jej wreszcie znaleźć sposób na dobrze spisujący się w  defensywie Real. Był to też tak naprawdę pierwszy istotny błąd popełniony przez Real w defensywie (w grze), co miało z pewnością wymiar psychologiczny. Od 56’ minuty oglądaliśmy Barcelonę inną, odmienioną, bliższą  tego, do czego przyzwyczaiła w obecnych rozgrywkach. Gospodarze grali już wyższym pressingiem, byli w tym elemencie bardziej skuteczni, szybciej odzyskiwali futbolówkę.

Po przerwie Barcelona zanotowała 14/17 przechwytów (82%, w porównaniu do 64% przed przerwą [16/25]) oraz 34-krotnie odzyskiwała piłkę (27 razy w pierwszej połowie).

Co się tyczy fazy ataku, po przerwie posiadanie piłki rozkładało się niemalże równo (50,2% do 49,8% per WhoScored). Barcelona była natomiast elastyczna, konstruując sytuacje bramkowe przez atak pozycyjny, kontrataki, a także dłuższymi zagraniami na Suareza i Neymara (co stanowiło konsekwencję bramki Suareza). O ile w rozegraniu w strefie środkowej nie było wielkiej różnicy, gospodarze znacznie lepiej dystrybuowali piłkę w strefie ataku i wprowadzali ją w pole karne. Udawało im się także rozluźnić blok obronny Realu przez akcje indywidualne – aż 17 udanych dryblingów (na 25 prób) miało miejsce w drugiej połowie.

Zwróćmy uwagę na większą niż przed przerwą liczbę podań w środku strefy ataku, a także udanych zagrań w pole karne. Aż trzy sytuacje bramkowe zostały stworzone właśnie po takich podaniach. Co więcej, Barcelona zanotowała też ogółem aż 7 udanych prostopadłych podań przez linię obrony Realu.

Real nie stanowił już takiego monolitu w fazie obrony. Barcelona miała więcej miejsca, z czego skrzętnie korzystała. Walnie przyczynił się do tego tercet atakujących – wszyscy trzej byli bardziej aktywni, mobilnie, szukali gry i dużo lepiej wyglądała ich współpraca oraz wymiana pozycji. Messi wreszcie znajdował miejsce między liniami obrony i pomocy Realu, skąd napędzał ataki Barcelony (ogółem 3 stworzone sytuacje bramkowe z gry). Z kolei Neymar i Suarez nieustannie szukali miejsca pomiędzy środkowymi a bocznymi obrońcami.
Aż 9 z 13 sytuacji bramkowych z gry zostało stworzonych przez Barcelonę w drugiej połowie.

Suarez i Neymar jednocześnie znaleźli się w strefie między Carvajalem i Varanem.


Messi znacznie skuteczniej niż w pierwszej połowie znajdował miejsce pomiędzy formacjami obrony i pomocy Realu. Z łatwością przedostawał się za plecy zawodników drugiej linii gości i w tych sektorach otrzymywał podania od partnerów, by następnie w charakterystyczny dla siebie sposób rozprowadzić atak z głębi pola. 

Messi dostaje piłkę na skraju strefy ataku, by następnie ruszyć z nią w kierunku bramki Casillasa. Ostatecznie wybór pada na schodzącego do prawej strony Neymara, który jednak pudłuje.

I znów, Messi znajduje miejsce za plecami Modricia i Kroosa.

Na poniższej planszy widzimy, jak diametralna zmiana zaszła w odniesieniu do podań otrzymywanych przez Messiego. 

Po przerwie lider Barcelony dostawał piłkę znacznie częściej już w samej strefie ataku lub na jej skraju, w szczególności zaś w pasie środkowym.

Akcje ofensywne Messiego i Neymara, czyli centralnych postaci ofensywy Barcelony. Pierwszy – 5 strzałów (1 celny), ogółem 4 stworzone sytuacje (3 z gry), 17/19 podań w strefie ataku oraz 5/9 dryblingów. Drugi – 4 strzały (1 celny), ogółem 3 stworzone sytuacje (wszystkie z gry), 15/18 podań w strefie ataku oraz 8/12 dryblingów.

Na ostatni kwadrans Luis Enrique wzmocnił jeszcze drugą linię, bowiem pomimo kolejnych sytuacji (Neymar, Messi) utrzymywał się wynik tylko 2:1. Wynik niepewny biorąc pod uwagę zwłaszcza to, jak zabójczy w kontratakach potrafi być Real. Busquets zmienił Rakiticia, a Xavi Iniestę. Chwilę później Rafinha zastąpił Neymara. W fazie obrony Mascherano i Busquets tworzyli duet defensywnych pomocników, a sama Barcelona była zorganizowana lepiej niż we wcześniejszych fragmentach, trzymając się ustawienia 1-4-4-2. W fazie ataku całe trio środkowych pomocników skupiało się raczej na asekuracji atakujących i minimalizacji wyprowadzania kontry przez Real.

Alba rusza do przodu, kończąc akcję strzałem po wejściu w pole karne. Tymczasem Mascherano, Xavi i Busquets utrzymują pozycje blisko linii środkowe, nie angażując się w fazę ataku. Dlaczego? W ten sposób Barcelona zabezpieczała się na wypadek ewentualnego kontrataku Realu. Ponadto wsparcie ze strony któregoś z bocznych obrońców – przy tak dobrze dysponowanych Messim i Suarezie – wydawało się wystarczające.

PODSUMOWANIE

Przez niespełna godzinę El Clasico można było odnieść wrażenie, że drużyną lepszą są goście z Madrytu. Real wreszcie zaprezentował jakość w fazie obrony - był zorganizowany i zdyscyplinowany, bronił w kompaktowym bloku obronnym i skutecznie rozbijał próby ataków Barcelony. Tyle tylko, że w tym okresie zdołał zdobyć ledwie jedną bramkę, również jedną przy okazji tracąc. Cezurę czasową dla tego spotkania stanowi niewątpliwie gol Suareza. Po nim bowiem obraz gry uległ zmianie o niemalże 180 stopni - Barcelona poczynała sobie w fazie ataku z dużą swobodą, raz po raz tworząc sytuacje bramkowe. Real nie był już tak dobrze zorganizowany w defensywie - odległości pomiędzy zawodnikami zwiększyły się, a pas środkowy nie był już tak szczelnie zamknięty. Z wolnych przestrzeni, których w szeregach gości robiło się coraz więcej, Barcelona skrzętnie korzystała - Messi znajdował miejsce pomiędzy liniami, a Suarez i Neymar pomiędzy środkowymi a bocznymi obrońcami.

Sympatycy Realu mogą z pewnością szukać pozytywów w znacznej poprawie przez ich zespół gry defensywnej oraz w tym, że "Los Blancos" byli w stanie długimi fragmentami narzucać Barcelonie swój styl gry. Co więcej, Real był pod tym kątem wszechstronny, tworząc sytuacje zarówno po kontratakach, jak i z ataku pozycyjnego oraz ze stałych fragmentów gry. Nie można jednak pominąć kwestii indywidualnych błędów w defensywie (Ramos) oraz tego, że dyscypliny oraz konsekwencji w fazie obrony starczyło gościom tylko na niespełna godzinę; ogólne wrażenie psują ostatnie dwa kwadranse, gdy przez rozluźnione szyki obronne Realu Barcelona wyprowadzała atak za atakiem, z łatwością mijając linie pomocy oraz obrony i wprowadzając futbolówkę w pole karne. 

MATEUSZ JAWORSKI