Anatomia nienawiści: "El Polaco" - Żyd, który... nie był Żydem

2012-11-13 17:29:41; Aktualizacja: 12 lat temu
Anatomia nienawiści: "El Polaco" - Żyd, który... nie był Żydem Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Kariera Rodrigo Goldberga to coś więcej niż statystyki, bramki, kontuzje. To historia człowieka, który przez swoją miłość do futbolu i ludzi, był skazany na niechęć, wyzwiska i ksenofobię.

Rodrigo Alejandro Goldberg Mierzejewski obecnie jest szanowanym dziennikarzem sportowym, prowadzącym program "W imię futbolu" w chilijskiej stacji Canal de Futbol, piszącym co tydzień dla gazety El Tres, a także studiującym... budownictwo. Jednak nie zawsze było tak kolorowo. Jego piłkarska kariera, zakończona w 2006 roku była pasmem upadków, wśród których wzlotów było naprawdę niewiele.

Tak naprawdę, Goldberg kończył swoją przygodę z piłką dwukrotnie - w 2004 roku, kiedy skończył mu się kontrakt z Maccabi Tel Aviv, a także w 2006 - gdy już po powrocie z Izraela do Chile stał się obiektem antysemickich wyzwisk ze strony kibiców Palestino. Za pierwszym razem Goldberg nie potrafił powstrzymać płaczu. W Izraelu szanowano go, był kluczowym elementem układanki kolejnych trenerów Maccabi, jednak kontuzja mięśni brzucha okazała się na tyle poważna, że Rodrigo uznał, że czas powiedzieć sobie dość.

- W połowie 2004 skończył mi się kontrakt z Maccabi. W klubie zaoferowano mi przedłużenie go o miesiąc, by dać mi czas na rehabilitację i szansę powrotu do zespołu. Poprawy jednak nie było. Maccabi to największy klub w Izraelu i jeśli możesz dać z siebie tylko 90 procent, to tutaj to nie wystarcza. Nie chcę blokować miejsca młodemu pokoleniu piłkarzy. Dla mnie liczy się interes klubu, nie własny - mówił ze łzami w oczach na specjalnej konferencji prasowej. Emocjonalny przebieg tamtego wydarzenia rozwiał wszelkie spekulacje, według których decyzja o emeryturze miała być podyktowana problemami małżeńskimi Chilijczyka.
 
- Wielka szkoda, że tak się stało, bo Rodrigo był typem człowieka, którego rzadko spotyka się na boisku. Kochał piłkę nożną, ale też klub i ludzi w nim. Wniósł wielki wkład w naszą grę i życzę mu wszystkiego najlepszego w dalszym życiu - mówił ówczesny trener Maccabi, Nir Klinger.
 
Po powrocie do Chile Goldberg zdecydował się wznowić karierę, jednak szybko pożałował tej decyzji. Przywieziona z Izraela życzliwość dla Żydów, połączona z jego polsko-niemieckimi korzeniami (jego dziadkowie ze strony matki byli Żydami, jednak w trakcie II Wojny Światowej przeszli na chrześcijaństwo i wyemigrowali do Ameryki Południowej - stąd drugie nazwisko piłkarza, Mierzejewski, a także pseudonim "El Polaco") nie była czymś, za co pokochaliby go kibice. Apogeum nienawiści przypadło na spotkanie ostatniego klubu Goldberga - Santiago Morning z Palestino, klubem założonym przez emigrantów z Palestyny. 
 
- Wykrzykiwali do mnie: "ty żydowski śmieciu", "Żyd-skurwysyn" i wiele innych wyzwisk. Można powiedzieć, że wykorzystali negatywne skojarzenia ze słowem "Żyd" w każdej możliwej kombinacji - wyznał wtedy Goldberg w wywiadzie dla Ynet. - Nie byłem gotowy na takie cierpienie na boisku. Nie każdemu podoba się moja sympatia do Izraela i Żydów, jednak w tym wypadku kibice przekroczyli wszelkie granice.
 
Sprawiedliwości szukał w krajowej federacji, a także w FIFA, która dopiero co wprowadziła wtedy zaostrzone przepisy w walce z dyskryminacją na tle rasowym, narodowościowym i religijnym. Bynajmniej, nie domagał się ukarania drużyny Palestino czy klubu, a czterech czy pięciu osób, które przez cały mecz obrzucały go wyzwiskami. Chciał dla nich dwuletniego zakazu stadionowego. Sprawa rozeszła się jednak po kościach, a Goldberg zniesmaczony, definitywnie zakończył karierę piłkarską.
 
Ta zresztą naznaczona była kontuzjami, które mocno hamowały rozwój obiecującego Chilijczyka. Najgorsza trafiła się w 1998 roku. Pech chciał, że wtedy Goldberg był wypożyczony z Maccabi Tel Aviv do ojczyzny, do Universidad Catolica. Wobec zerwania więzadeł krzyżowych, ani jeden ani drugi klub nie chciał się zająć pokryciem kosztów leczenia zawodnika. Rodrigo musiał więc sięgnąć do pieniędzy, które zdołał sobie odłożyć w trakcie wcześniejszej kariery. Przez dwa lata sądził się z obydwoma klubami, które ostatecznie musiały pokryć część kosztów leczenia i rehabilitacji oraz pensję piłkarza za tamten okres.
 
Dlaczego wtedy w Maccabi nie pamiętano o - bądź co bądź - swoim zawodniku, a raptem kilka lat później robiono wszystko, by pomimo kontuzji mięśni brzucha Goldberg pozostał w Tel Avivie? Jak łatwo się domyślić - podczas pierwszego podejścia do Izraela, Chilijczykowi ewidentnie nie szło. Przedstawiano go jako jednego z dwóch najlepszych (obok Sebastiana Rosenthala) żydowskich zawodników na świecie, a po przybyciu okazało się, że nie dość, że nie potrafi się odnaleźć i zaaklimatyzować w Ziemi Świętej, ale także... nie jest Żydem!
 
- Jedyne słowo, jakie znałem po hebrajsku, to było "shalom". Koledzy w szatni nie mogli się nadziwić: nazywasz się Goldberg i mówisz, że nie jesteś Żydem? - wspomina po latach sam zainteresowany.
 
Rękę do Chilijczyka wyciągnął, dając mu drugą szansę w Maccabi Nir Levin. I choć pamiętano średnio udany rok 1997 w wykonaniu Goldberga, postawiono na niego, odrzucając kilka ofert wypożyczenia ze słabszych klubów. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Z każdym rokiem wkład Rodrigo w sukcesy klubu, przede wszystkim dwa z rzędu tytuły mistrzowskie, był coraz większy. Pasmo sukcesów i bodaj najdłuższy w jego życiu okres bez poważniejszych kontuzji musiał jednak się kiedyś skończyć. Skończył się wspomnianą kontuzją mięśni brzucha i chwilowym zawieszeniem butów na kołku.
 
Pecha Goldberg miał również do reprezentacji. Choć zawsze uważano go za solidnego gracza, z Marcelo Salasem i Ivanem Zamorano nie mógł się równać, co odzwierciedla jego statystyka występów w kadrze: 4 gole w 13 meczach, z których tylko trzy miały miejsce w spotkaniach "o stawkę" - w eliminacjach mistrzostw świata 1998 we Francji.
 
A jednak - miłości do futbolu żadne z przeciwieństw losu nie zdołało w nim zabić. Dlatego też obecnie piłką się zajmuje - już siedząc w fotelu jako ekspert telewizyjny i prasowy. Tak samo jest z miłością do jego "drugiej ojczyzny", jak sam mówi o Izraelu. Goldberg marzy nawet o tym, by trójkę swoich dzieci zabrać do Izraela na jakiś czas, by mogły zobaczyć miejsca, w których ojciec mieszkał i przeżywał swoje lepsze i gorsze momenty przez ponad pięć lat.