Bez łącznika, ale z Janusem: „Miedziowi” lepsi od „Niebieskich”
2016-09-30 20:18:59; Aktualizacja: 8 lat temuChociaż Papadopulos i Nespor byli na desancie, to szybko utracili kontakt z bazą. Był jednak skrzydłowy, który na swoje barki wziął na swoje bark całą odpowiedzialność. Umożliwił Stokowcowi i spółce złapać wiatr w żagle.
Box-to-box
Szybkie otwarcie i ogromne problemy z koncentracją. Chociaż Zagłębie nie mogło sobie lepiej wymarzyć początku meczu z Ruchem to z każdą, kolejną minutą uwidaczniały się kłopoty na poziomie komunikacyjnym. Niedokładność, brak pomysłu na wprowadzenie piłki, czy trudności z urwaniem się zawodnikom drużyny przeciwnej – wypisz, wymaluj „Miedziowi” z pierwszej połowy. A to wcale nie musiało tak wyglądać…
Podopieczni Stokowca wyszli na prowadzenie już w 3. minucie spotkania, gdy po świetnym dośrodkowaniu Janusa z rzutu wolnego, w górę wystrzelił Janoszka i precyzyjnie uderzył w piłkę głową nie pozostawiając Lechowi najmniejszych szans na interwencje. Od tej pory goście chcieli trzymać się jak najbliżej swojego przeciwnika, ograniczać mu pole manewru, odcinać dostęp do swojej szesnastki. W praktyce, wyglądało to całkiem inaczej. Ani się obejrzeli, a z piłką zabrał się genialny w pierwszej połowie Surma, ocenił sytuacje, wykorzystał podanie zwrotne, uruchomił Niezgodę, a ten wycofał do szarżującego w pole karne Mazka. Pomimo głośnych protestów, sędzia nie odgwizdał jedenastki. Trzeba przyznać, że weteran polskich boisk był motorem napędowym chorzowskiego Ruchu. W jednej chwili potrafił być ostoją w środku pola, by zaraz morderczym podaniem uruchomić któregoś ze swoich kolegów. No, jak w 8. minucie, gdy wyczuł moment, oszukał Guldana i puścił futbolówkę w kierunku Niezgody – temu wystarczyło wygrać pojedynek biegowy z Jachem i skierować piłkę do bramki. A Zagłębie nie mogło się otrząsnąć. Najgroźniej w jego wykonaniu wyglądały stałe fragmenty gry. Piłki były dopieszczone i trafiały w punkt (przyp. red. na Janoszkę, który brylował dzisiaj w powietrzu). Pod bramką Lecha zakotłowało się chociażby w 17. minucie, gdy chorzowianie o mały włos nie sprawili sobie powtórki z rozrywki – tylko, że tym razem za dośrodkowanie zabrał się Kubicki.Popularne
Brak łącznika
Uwaga, ważny komunikat: w drużynie „Miedziowych” przewidywany jest potężny kanion wytwarzający się samoczynnie w okolicach środka pola. Zalecana ostrożność i czujność na wysokim poziomie.
26:33
Zagłębie wprowadza piłkę do gry. Między stoperów schodzi Kubicki celem jej odebrania i przeniesienia w wyższe sektory boiska. Tosik i Cotra ustawieni są bardzo szeroko i wysoko. Standard, tak grają podopieczni Stokowca, do tego przyzwyczaili kibiców i wszelkich entuzjastów polskiej piłki kopanej. Potem pojawiają się jednak schody. I to takie wyboiste, nieoświetlone. Krótko mówiąc: łatwo o ruch, który będzie kosztował życie.
27:01
Łukasz Piątek jest nieco wyżej, Janus i Janoszka nie zawężają pola gry obstawiając boczne sektory. Takie ustawienie jest powodem wytwarzania się ogromnej dziury w środkowym sektorze. Nie ma kogo uruchomić, nie ma komu rozegrać. Ani Papadopulos, ani Nespor nie kwapią się do zejścia niżej po futbolówkę – balansują w jednej linii. Prawda jest taka, że piłki do nich nie docierają. Dośrodkowania są niedokładne, prostopadłe próby bardzo czytelne (w ten sposób usiłował grać m.in. Tosik).
26:53
Jeden z rzadkich (jeśli to nie jest jedyny) momentów, gdy Nespor wraca się po piłkę. Nie przyniosło to jednak wymiernych korzyści, bo całą ekipa i tak była rozstawiona bardzo szeroko. W tej chwili można było się pokusić o prostopadłe podanie na Papadopulosa, ewentualnie długie na wolne pole tworząc coś na kształt akcji oskrzydlającej, zamiast na siłę poszerzać pole gry. Ruch idealnie rozczytał zamiary Zagłębia i zagęszczał boczne sektory.
28:22
Jeszcze przy tym wszystkim podopieczni Stokowca mieli ogromny problem, żeby w ogóle wyjść spod pressingu. „Niebiescy” uniemożliwili „Miedziowym” grę w trójkącie spychając ich na przeciwną połowę.
Zbliżenie
Do zwycięstwa i to między poszczególnymi częściami formacji. Podopieczni Stokowca na drugą połowę wyszli zupełnie inaczej usposobieni – bardziej pewni siebie, bardziej skoncentrowani i przede wszystkim, ustawieni znacznie bliżej siebie niż to miało miejsce w pierwszej części spotkania. Na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo. „Miedziowi” długo utrzymywali się przy piłce i praktycznie nie pozwalali Ruchowi na to, żeby doszedł do głosu. No, poza fragmentem meczu od 75. do ok. 80. minuty, gdy to „Niebiescy” wzięli się w garść i próbowali doprowadzić do wyrównania. Szczególną rolę odegrał tutaj Arak, który ciągnął swoją drużynę do przodu i on sam miał dwie bardzo dobre sytuacje, które mogły zakończyć się bramką. Zmiennik Fornalika był bardzo aktywny, wklejał się w defensywę przeciwnika, pomagał ją rozmontować, potrafił sam przyszarżować i zarażał energią. Trzeba jednak przyznać, że poza tym krótkim momentem, Zagłębie kontrolowało grę i ustalało jej warunki.
Przede wszystkim, spore znaczenie miał tutaj Rakowski, który w przeciwieństwie do Nespora (zmienił go) cofał się po futbolówkę, schodził niżej i pomagał wprowadzić ją do gry. Także poszczególni obrońcy byli ustawieni znacznie bliżej siebie.
Dzięki takiemu ustawieniu, znacznie łatwiej było o udane prostopadłe podanie przecinające linię obrony przeciwnika – zwiększyła się dokładność i płynność. Przed szesnastką Ruchu, podopieczni Stokowca byli znacznie bardziej ruchliwi, wprowadzali chaos w szeregach przeciwnika. Także większą aktywnością przy przenoszeniu futbolówki z linii obrony w wyższe sektory boiska wykazywał się Piątek – kilkakrotnie pokusił się o długie podanie otwierające.
Niewątpliwie wpływ na taki układ meczu miał karny wywalczony przez Tosika w 63. minucie, którego sprawnie na gola zamienił Janus i… sama motywacja drużyny na drugą połowę. To właśnie strzelec drugiej bramki był niekwestionowanym liderem formacji. Skrzydłowy „Miedziowych” był jednym z najbardziej aktywnych zawodników na boisku (zaraz za nim plasował się Tosik, który od kilku meczów utrzymuje wysoką formę). Nie szczędził płuc, nóg i zdrowia – byle tylko wspomóc ekipę, zorganizować jakiś konkretny atak, czy dokręcić śrubę. Janus wracał po piłkę niżej, odbierał ją od defensorów, a następnie szarżował pod pole karne przeciwnika, żeby siać tam spustoszenie. Tak, jakby miał swój własny generator energii. W drugiej połowie otrzymał znacznie większe wsparcie w swoich poczynaniach, co w efekcie przyniosło solidne przebudzenie Zagłębia. Takiego, które potrafi wyjść spod pressingu i jeszcze wykręcić coś kreatywnego.
Ruch Chorzów – Zagłębie Lubin 1:2 (1:1)
Bramki: Niezgoda (8') – Janoszka (3'), Janus (63' k.)
Ruch Chorzów: Lech [4] – Konczkowski [3,5], Cichocki [3], Oleksy [3], Moneta [2,5] – Surma [4], Urbańczyk [2,5] (67' Nowak [2,5]) – Mazek [3], Lipski [2,5], Ćwielong [2,5] (82' Visnakovs)– Niezgoda [3,5] (64' Arak [4]).
Zagłębie Lubin: Polacek [4] – Cotra [3], Jach [2,5], Guldan [2,5], Tosik [4] – Kubicki [4], Piątek [3,5] – Janus [4,5], Janoszka [4] (79' Buksa [3]), Papadopulos [2,5] (72' Woźniak [3]), Nespor [2] [46' Rakowski [4]).
Żółte kartki: Ćwielong – Guldan, Janoszka.
Widzowie: 5781
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski [4]
Plus meczu Transfery.info: Krzysztof Janus (Zagłębie Lubin)