Co się dzieje z Manchesterem City?

2015-03-19 23:23:46; Aktualizacja: 9 lat temu
Co się dzieje z Manchesterem City? Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

The Citizens właśnie pożegnali się z Ligą Mistrzów. Podopieczni Manuela Pellegriniego zagrali kolejny mecz bez stylu i pomysłu. Co będzie dalej?

Już po sobotnim meczu z Burnley można było mieć wątpliwości, czy City poradzi sobie z powracającą do wysokiej formy Barceloną. Jak tu pokonać Messiego, Neymara czy Iniestę, kiedy nie można sobie poradzić z Ingsem, Vokesem czy Boydem? Co prawda wpadki w futbolu zdarzają się często,a mistrz Anglii to zawsze mistrz i to w dodatku naszpikowany gwiazdami. Dlatego można było zbagatelizować to, co wydarzyło się na Turf Moor.


Jednak przedmeczowa konferencja prasowa z udziałem Manuela Pellegriniego i Yaya Toure mogła już dać do myślenia. O ile Chilijczyk nigdy nie należał do wylewnych czy zdradzających emocje, to Iworczyk – z reguły pogodny i wesoły – tym razem sprawiał wrażenie niepewnego i nieco zagubionego. Powtarzane od jakiegoś czasu pytanie o możliwą dymisję trenera tylko potwierdziło to wrażenie.  



Yaya Toure dopiero dochodzi do formy po ciężkiej kontuzji, to prawda. Nie oznacza to jednak, że nie trzeba wierzyć w swoje siły. Zwłaszcza mając za kolegów Kuna Aguero czy Davida Silvę. Jednak bojaźliwość widoczna na twarzy byłego piłkarza Barcy to nic w porównaniu z tym, co zobaczyliśmy na boisku. City grało nijako – ani zachowawczo, ani tym bardziej ofensywnie. Taktyka chwilami wydawała się niezrozumiała. Nie mając żadnego wysokiego zawodnika w polu karnym rywala, notorycznie pojawiały się próby dośrodkowania. Praktycznie zawsze bezskuteczne. Spośród graczy z pola nie zachwycił zupełnie nikt. 


Oczywiście, trzeba oddać Barcelonie, że zagrała dobry mecz. Spokojnie taktycznie, z dużą pewnością siebie. Kapitalnie grał Leo Messi, z którym nie potrafili poradzić sobie Sagna, Kompany czy Demichelis. Ale akurat to nie mogło City zaskoczyć. Problem w tym, że piłkarze z niebieskiej części Manchesteru od jakiegoś czasu nie zachwycają swoją grą. Zdarzają im się dobre wyniki, jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w ekipie Pellegriniego brakuje kogoś, kto nie bałby się wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności. To ostatnio powszechny problem na Wyspach. Niby w składzie są gwiazdy (a już zwłaszcza w City), ale nie ma nikogo, kto by nimi dowodził na boisku. Nie ma też nikogo, kto byłby nieprzewidywalny. Anglicy o takich graczach mówią, że mają „to coś” w nogach. Nie da się odgadnąć, co i jak w danej chwili zrobią. Zdaniem wielu fachowców ostatnim piłkarzem w Premier League, który miał te cechy, był Cristiano Ronaldo. I właśnie kogoś takiego ewidentnie brakowało. City grało tak, jak Barcelona pozwoliła.


Niewidoczny i jeszcze daleki od optymalnej formy Toure wiele nie pomógł. Ale on nie jest wirtuozem ani tym bardziej cudotwórcą.

 

Wydaje się, że niebawem z posadą pożegna się Pellegrini. Chilijczyk zdobył z „Obywatelami” mistrzostwo Anglii i Puchar Ligi, a w tym sezonie musi walczyć „zaledwie” o drugą lokatę. Prowadząca Chelsea wydaje się być poza zasięgiem.  Jednak potencjalne zwolnienie byłego szkoleniowca Malagi prawdopodobnie wiąże się z postawą w lidze i ostatnimi wynikami. Dla angielskich zespołów rozgrywki krajowe od dawna są priorytetem. Jednak czy jeden z najdroższych zespołów świata nie powinien aspirować do wygrania Champions League?

 

To chyba zasadne pytanie, bo ambicji i walki po piłkarzach City nie było widać. Poza Joe Hartem, który bronił wszystko, co tylko obronić się dało. A nawet więcej.



Ambicji ostatnio nie można było odmówić też Arsenalowi. Ale odrobienie strat z pierwszego meczu z AS Monaco okazało się niemożliwe. Z Ligą Mistrzów pożegnała się też londyńska Chelsea, więc w europejskich pucharach został już tylko Everton [tekst był napisany jeszcze przed porażką z Dynamem Kijów - przyp. red.]. W takiej sytuacji angielskie kluby nie były już dawno, co w świetle pieniędzy wykładanych na transfery nie wróży nic dobrego. Choć to pewnie po prostu wypadek przy pracy.


Wydaje się jednak, że dla Manchesteru City to nie był wcale wypadek przy pracy. Rozgrywki Champions League już od kilku sezonów im, mówiąc kolokwialnie, nie leżą i notorycznie kończy się porażką. Oczywiście, Anglicy mają też pecha, bo w ostatnim czasie zawsze trafiają na mocnych rywali. Ale oni sami też najsłabsi nie są. Bo patrząc na miliony euro biegające na boisku, City powinno walczyć z Barcą jak równy z równym.

 

Podopiecznym Pellegriniego zabrakło ambicji, woli walki, dobrej taktyki, ale też i trochę szczęścia. Sęk w tym, że to nie pierwszy raz w ostatnim czasie. I może dlatego warto zadać sobie pytanie, w którym kierunku City zmierza? Co zmienić, by ten klub w końcu grał w Europie na miarę swoich aspiracji i oczekiwań kibiców.   


ADAM FLAMMA

Więcej na ten temat: Anglia Manchester City FC Premier League