Dlaczego nie możemy być jak Węgrzy?
2022-10-19 18:48:23; Aktualizacja: 2 lata temuStabilna kadra i konsekwentna defensywa - te dawno niewidziane nad Wisłą rzeczy stanowią dziś o sile reprezentacji Węgier. Pytanie tylko: na jak długo?
Im słabiej wygląda gra polskiej reprezentacji, tym bardziej bolą nas dobre wyniki innych piłkarskich średniaków. Gdy Polacy z hukiem odpadali z rosyjskiego mundialu przed czterema laty, brylowali na nim Szwedzi, którzy dotarli do ćwierćfinału.
- Dlaczego nie mogliśmy grać jak oni? - pytali się kibice.
Dziś świeżym tematem są świetne wyniki reprezentacji Węgier, która w trudnej grupie Ligi Narodów - z Anglią, Niemcami i Włochami - niemal zakwalifikowała się do półfinału tych rozgrywek. Tymczasem nam lekcji futbolu udzielają Holendrzy i Belgowie, a męczyliśmy się z Walijczykami.Popularne
Czy Węgrzy nam odjechali? Dlaczego im się udaje, a nam nie?
Nieprzypadkowe wyniki
Choć gra reprezentacji prowadzonej przez Marco Rossiego zasługuje na uznanie, to przecież jeszcze niedawno graliśmy z nimi w grupie eliminacyjnej do katarskiego mundialu i to my, a nie Węgrzy graliśmy w barażach.
I to Polska, a nie Węgry, na tym mundialu zagra.
Niemniej jednak, jeśli wskazać tę drużynę, która jest obecnie w lepszej formie, nie ma wątpliwości, że jest to zespół węgierski. W końcu przerwali serię meczów bez porażki Anglików i Niemców (przegrana z Węgrami była zresztą pierwszą porażką Hansiego Flicka w kadrze), a tego nie dokonuje przypadkowa drużyna.
I te rezultaty też przypadkowe nie były. Średnio w meczach Ligi Narodów w tym sezonie stworzyli lepsze sytuacje niż rywal. Polacy - zupełnie odwrotnie.
✅ Ended England 22 Game unbeaten run
— Szabolcs (@ZubkovtheG0AT) September 24, 2022
✅ Cause England heaviest defeat since 1928
✅ Ended Hansi Flick unbeaten run with Germany
✅ Top of the Nations League Group A
This Hungary team is so SPECIAL. 🇭🇺❤️ pic.twitter.com/X08lkPxlmQ
Jak to się jednak dzieje, skoro to Polacy mają raczej lepszych piłkarzy? Pierwsza jedenastka reprezentacji Polski w meczu z Holandią składała się z zawodników, którzy grają w drużynach będących w rankingu Elo średnio na 50 miejscu. Węgrzy z meczu z Niemcami grywają w klubach na poziomie setnego miejsca. To oczywiście nie znaczy, że Polacy są dwa razy lepsi od Węgrów, ale po prostu grają w silniejszych zespołach, zatem są zapewne lepszymi piłkarzami.
Diabeł jednak - jak zwykle - tkwi w szczegółach.
Żelazna jedenastka
Marco Rossi został trenerem reprezentacji Węgier w 2018 roku. Wtedy Polskę objął Jerzy Brzęczek. Rossi trenuje Węgrów do dziś, a z Polakami pracowali jeszcze w tym czasie Paulo Sousa i Czesław Michniewicz.
Polskę od 2018 roku reprezentowało 59 różnych piłkarzy. Węgrów niewiele mniej - 56. Wydawać by się więc mogło, że w obydwu kadrach eksperymenty odbywały się na takim poziomie.
Różnicą jest jednak to, ile minut rozegrali wszyscy ci piłkarze.
Od początku 2021 roku obie drużyny rozegrały tyle samo spotkań. Na poniższym wykresie zaznaczono 11 najczęściej występujących zawodników w obydwu drużynach.
Trzon Polaków składa się raptem z pięciu-sześciu zawodników (Lewandowski, Szczęsny, Glik, Bednarek, Zieliński i Bereszyński), którzy grają w kadrze regularnie i szereg piłkarzy, których do tej ekipy się dopasowuje z lepszym bądź gorszym skutkiem. Dość powiedzieć, że siódmym najczęściej występującym zawodnikiem w kadrze od 2021 roku jest Kamil Jóźwiak, który w tym roku był tylko na jednym z trzech zgrupowań kadry.
Tymczasem między jedenastym a dwunastym najczęściej grającym reprezentantem Węgier różnica jest kolosalna. Na wykresie jasno widać, że pierwsza jedenastka gra ze sobą bardzo często.
Loic Nego - właśnie jedenasty najczęściej grający Węgier - zagrał 1647 minut, a Adam Lang - dwunasty - 1023 minuty. Jedenasty najczęściej grający polski kadrowicz - Tymoteusz Puchacz - występował na boisku przez 1202 minuty. Różnica między nim a Nego to 445 minut, czyli niemal dokładnie pięć meczów. To olbrzymia różnica.
Z Węgrami gra się ciężko
Piłka nożna to sport drużynowy, a Węgrzy naprawdę mają drużynę. Piłkarze grają ze sobą w jednym systemie od wielu meczów, bardzo często w tej samej jedenastce. To właśnie pokazują te dane.
Wiedzą więc, czego mogą od siebie oczekiwać na boisku. Nabierają coraz większej pewności siebie i potrafią rzucić wyzwanie nawet największym zespołom na świecie.
Nawet jeśli jeden z nich nie może zagrać, następca też zna model gry i jest w stanie się od razu dopasować. Podobnie z rezerwowymi, którzy spełniają swoje zadanie na boisku - strzelili połowę goli Węgrów w tej edycji Ligi Narodów.
Z tej zbudowanej drużyny wyrasta to, za co węgierska ekipa jest dziś najbardziej chwalona: konsekwentna, twarda gra w defensywie i groźne kontrataki. Nawet jeśli generalnie są rzadziej przy piłce, to i tak momentami potrafią się przy niej utrzymać, gdy wymaga od tego sytuacja w meczu. To po prostu kompetentny zespół, z którym gra się naprawdę ciężko. Czy to samo można powiedzieć o reprezentacji Polski?
Węgrzy będą zgrani dopóki nie przestaną
Polacy też to mieli - na EURO 2016. Też byliśmy trudni do pokonania, też wznosiliśmy się ponad nasze umiejętności. Też wydawało się, że zmiennicy unoszą ciężar gry w reprezentacji. Lecz gdy brakuje nie jednego, a kilku piłkarzy i to na dłużej, wtedy zgranie po prostu się traci. Dlatego później nigdy nie graliśmy tak dobrze, jak na tym świetnym turnieju.
Zgranie zespołu to warunek konieczny, by mieć dobre wyniki tu i teraz. Ale w dłuższej perspektywie kluczowa jest jednak jakość piłkarzy.
Piłka reprezentacyjna to znacznie uproszczona wersja tej, którą widzimy w wydaniu klubowym. Dlatego zgranie zespołu może być tak wielką różnicą, ale jest też rzeczą ulotną. W piłce klubowej, zwłaszcza tej na najwyższym poziomie, widzimy rokroczną dominację tych samych zespołów. Gorszy sezon Liverpoolu to najwyżej czwarte miejsce w Premier League. A pogrążona w kryzysie Barcelona ani razu nie wypadła poza podium tabeli ligi hiszpańskiej.
W reprezentacjach widzimy teraz większe zmiany z roku na rok. Włosi, którzy zachwycali grą na EURO 2020 teraz w ogóle nie zakwalifikowali się na mundial. Zaś rozczarowujący wówczas Holendrzy wyrastają na jednych z faworytów katarskich mistrzostw. Anglicy martwią się o to, czy będą w stanie coś ugrać w fazie pucharowej, a rok temu byli w zasadzie głównym faworytem do triumfu w Katarze.
Węgrzy wyglądają dziś na świetny zespół, który powinien bez problemu awansować na EURO 2024. Ale zgranie może szybko minąć i za dwa lata w Niemczech to zupełnie inny zespół będzie obiektem zazdrości polskich kibiców. Chyba, że znów przyjdzie kolej na nas.
JACEK STASZAK