Grają, aż zęby bolą. TOP 6 ROZCZAROWAŃ tego sezonu

Grają, aż zęby bolą. TOP 6 ROZCZAROWAŃ tego sezonu fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Źródło: Transfery.info

Tak to już bywa, że w momencie, gdy jednym drużynom idzie nadspodziewanie dobrze, inne zawodzą, dryfując po dolnych rejonach tabeli. Oto największe rozczarowania pierwszej części sezonu w najmocniejszych europejskich ligach.

BORUSSIA MÖNCHENGLADBACH


Podopieczni André Schuberta w 13 dotychczasowych spotkaniach Bundesligi zdobyli 13 punktów, sięgając po raptem trzy wygrane. Po raz ostatni cieszyli się ze zwycięstwa grubo ponad dwa miesiące temu, gdy ograli 2:0 Ingolstadt. Nie wygląda to dobrze, a tak naprawdę ciężko określić dokładne przyczyny kryzysu. „Źrebaki” po prostu tracą punkty w spotkaniach, które w poprzednim sezonie spokojnie by wygrywali. Kto wie, być może kluczową sprawą jest gra w Lidze Mistrzów, do której udało im się wejść. W poprzednich sezonach ekipa z Gladbach występowała jednak w Lidze Europy, więc wysiłek związany z grą w pucharach nie powinien być problemem.

Odczuwalne jest odejście Granita Xhaki. Szwajcara, za którego Arsenal wyłożył 45 milionów euro nie udało się dostatecznie zastąpić. Pozyskany za trzykrotnie niższą kwotę z Bayeru Christoph Kramer to niższa półka, podobnie jak Tobias Strobl. Zdecydowanie bardziej liczono również na Raffaela, który w trzech poprzednich latach z łatwością pokonywał barierę 10 ligowych trafień. W tym sezonie na razie ukłuł trzykrotnie i przeliczając na minuty nie wygląda to źle, ale Brazylijczyk miał spore problemy zdrowotne. Trzy gole na koncie ma również Lars Stindl, ale ten z kolei przestał asystować z taką częstotliwością jak w poprzednich rozgrywkach.

Liczba zdobywanych przez Borussię bramek naprawdę może martwić Schuberta. Póki co, jego podopieczni zanotowali ich raptem 13. Jak tak dalej pójdzie, 45-latek, który w poprzednim sezonie całkowicie odmienił oblicze drużyny, może stracić robotę.

WOLFSBURG

Jakub Błaszczykowski, który latem trafił na Volkswagen-Arenę z całą pewnością spodziewał się czegoś zupełnie innego. „Wilki” zdobyły do tej pory jeszcze mniej bramek od Borussii (12) oraz sięgnęły po jeszcze mniej punktów (10) i obecnie znajdują się tuż nad strefą spadkową. Dwie wygrane: z Augsburgiem i Freiburgiem to wynik doprawdy koszmarny. Zwycięstwo numer dwa, które przyszło chwilę po zastąpieniu na ławce trenerskiej Dietera Heckinga przez Valériena Ismaëla dało promyk nadziei, ale po nim wszystko wróciło do „normy”.



Pozbycie się André Schürrle, Basa Dosta i Maxa Kruse, za których Wolfsburg zgarnął w sumie prawie 50 milionów euro zrobiło swoje. Został Julian Draxler - powiecie. Cóż jednak z tego, skoro 23-latek, który latem też chciał odejść do jednego z europejskich gigantów, jest kompletnie bez formy. W ciągu niemal 900 minut spędzonych na boisku nie miał udziału przy żadnej bramce swojej drużyny, a w ostatnim spotkaniu z Herthą usiadł na ławce. To kolejny przykład na to, że z niewolnika nie ma pracownika.

Z drużyną z Berlina nie zagrał też wspomniany Błaszczykowski, który - choć w kilku spotkaniach nosił opaskę kapitańską - też jest bardzo mało efektywny. Letnie transfery do klubu jak na razie się nie bronią.

LILLE

Mistrz Francji sprzed sześciu lat i piąta drużyna poprzedniego sezonu ostatnio wygrała dwa spotkania, ale nie zmienia to faktu, że pierwszą część rozgrywek drużyna z Flandrii ma fatalną. Wielu kibiców spodziewało się, że odejście Sofiane Boufala wpłynie na jej wyniki, ale chyba nie myśleli, że aż w takim stopniu. Najlepszym strzelcem Lille jest Éder, który zanotował do tej pory trzy trafienia, ale ogólnie rzecz biorąc cały zespół miewa ogromne problemy z wykorzystywaniem sytuacji.

To znaczy miewał, bo po odejściu z klubu Frédérica Antonettiego, który wyprowadził drużynę z podobnego kryzysu w poprzednim sezonie, ta zaczęła wygrywać. Ostatnio, będąc już pod skrzydłami Patricka Collota, pozostawiła w pokonanym polu Bordeaux. Ciekawe czy to początek dłuższej serii.

VALENCIA


„Nietoperze” już w poprzednim sezonie pokazały, że daleko im do czołówki La Liga , ale w tym momentami przechodzą same siebie. W sumie wygrały bowiem tylko trzykrotnie, po raz ostatni w październikowym spotkaniu ze Sportingiem Gijón. Tym samym, który zajmuje obecnie miejsce spadkowe i ma na koncie identyczną liczbę punktów.



Sprzedaż Shkodrana Mustafiego, André Gomesa i Paco Alcácera, a więc czołowych postaci każdej z formacji okazało się nie do przeskoczenia. Valencia potrafi strzelać gole - ma ich na koncie 19, a więc tyle, co piąty w tabeli Villarreal - ale już spore problemy przysparza jej choćby utrzymywanie prowadzenia. Gdy na początku października drużynę obejmował Cesare Prandelli, który wszedł w buty Pako Ayestarána, wydawało się, że drużyna zacznie się odradzać, ale Włoch punktuje niewiele lepiej od swojego poprzednika.

W ostatniej kolejce Pablo Fornals z Malagi zabrał wygraną Valencii dopiero w doliczonym czasie gry, ale niektórzy i tak zaczynają mieć wątpliwości czy utytułowany włoski trener był dobrym wyborem. Przecież na Estadio Mestalla naprawdę ma kto grać.

HSV

Nie mogliśmy pominąć jeszcze jednego przedstawiciela Bundesligi. Po dwóch fatalnych, zakończonych na 16. miejscach w tabeli sezonach, piłkarze HSV zajęli w poprzednich rozgrywkach 10. pozycję, a obecne rysowały się w jeszcze jaśniejszych barwach. Po zakupie m.in. Filipa Kosticia, Douglasa Santosa czy Alena Halilovicia klub z Hamburga miał wrócić na należyte mu miejsce. Miał.

Kibice musieli przełknąć jednak czarę goryczy. W pierwszych pięciu spotkaniach zespół tracił bramki wyłącznie po 60. minucie. Nowi nie zachwycali (sam Kostić kosztował przecież 14 milionów euro), a defensywie i René Adlerowi przytrafiały się proste błędy. Największe lanie HSV dostało od RB Lipsk, które wygrało z nim 4:0. Bruno Labbadia, dla którego było to drugie podejście do drużyny był bezradny.

Markus Gisdol, który został jego następcą początkowo też nie potrafił zmienić oblicza zespołu. Ostatnie kolejki pokazują jednak, że coś drgnęło. Na początku grudnia (!) HSV w końcu zanotowało pierwszą ligową wygraną, którą poprzedziły dwa remisy. W końcu błyszczeć zaczął Kostić, a swoje robi Lewis Holtby. W tych trzech meczach hamburczycy strzelili więcej goli niż w 10 poprzednich.


LEICESTER CITY

Nie, nie liczyliśmy na to, że „Lisy” znowu będą biły się o mistrzostwo. Ba, mieliśmy wątpliwości, czy znajdzie się dla nich miejsce w ścisłej czołówce. Kompletnie nie spodziewaliśmy się jednak, że pod koniec roku będą aż tak nisko. 16. miejsce po 14 spotkaniach, na koncie raptem 13 „oczek”. Słabo, bardzo słabo. Claudio Ranieri po raz ostatni cieszył się ze swoimi piłkarzami z ligowego zwycięstwa w październiku, gdy ograli Crystal Palace. W międzyczasie ze znakomitej strony pokazywali się oni w Lidze Mistrzów, ale w Premier League zawodzą.

Bardzo możliwe, że to właśnie Champions League wypala „Lisy”. Inne przyczyny fatalnej dyspozycji na rodzimym podwórku? Z całą pewnością sprzedaż kluczowego w całej układance N’Golo Kanté, błędy w obronie pewnych wcześniej Roberta Hutha i Wesa Morgana i blokada Jamiego Vardy'ego. 29-latek w ciągu ostatnich 697 minut nie zanotował ani jednego celnego strzału. Oczywiście to nie jest wyłącznie jego wina. Cała drużyna stwarza sobie zdecydowanie mniej szans niż w poprzednim sezonie.

- Spadek Leicester byłby jeszcze większą niespodzianką niż mistrzostwo - powiedział ostatnio Jamie Carragher. W pełni się z tym stwierdzeniem zgadzamy.   

TUTAJ znajdziecie nasz TOP pozytywnych zaskoczeń tego sezonu. 

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] OFICJALNIE: Maksymilian Stryjek odchodzi z klubu. Planuje transfer do lepszej ligi OFICJALNIE: Maksymilian Stryjek odchodzi z klubu. Planuje transfer do lepszej ligi Z nimi Wisła Kraków może zagrać w eliminacjach Ligi Europy Z nimi Wisła Kraków może zagrać w eliminacjach Ligi Europy Łączy się go z grą w reprezentacji Polski, strzelił gola w półfinale europejskiego pucharu Łączy się go z grą w reprezentacji Polski, strzelił gola w półfinale europejskiego pucharu Jarosław Królewski po triumfie w Pucharze Polski. Na to pójdzie pięć milionów złotych Jarosław Królewski po triumfie w Pucharze Polski. Na to pójdzie pięć milionów złotych Nadchodzą ciężkie chwile Pogoni Szczecin? „Dla mnie to koniec tego projektu. Trauma zostanie na długo” Nadchodzą ciężkie chwile Pogoni Szczecin? „Dla mnie to koniec tego projektu. Trauma zostanie na długo” Ten wpis Pogoni Szczecin na Twitterze źle się zestarzał Ten wpis Pogoni Szczecin na Twitterze źle się zestarzał Napastnik Wisły Kraków nie zapomniał o jej byłym trenerze po triumfie w Pucharze Polski Napastnik Wisły Kraków nie zapomniał o jej byłym trenerze po triumfie w Pucharze Polski Alan Uryga skomentował zwycięstwo w finale Pucharu Polski Alan Uryga skomentował zwycięstwo w finale Pucharu Polski

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy