Hiszpańska opcja trenera Ojrzyńskiego: Álvaro Rey

2017-08-08 15:31:37; Aktualizacja: 7 lat temu
Hiszpańska opcja trenera Ojrzyńskiego: Álvaro Rey
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka Źródło: transfery.info

Ostatnie 20 minut rewanżowego meczu z Midtjylland. Zmiana. Kilka nieudanych podań, duża niepewność – tak, jakby został na siłę wepchnięty do składu. Zgrzyt. No bo co, jeśli…?

Numer szesnaście… a kto to? – co chwilę można usłyszeć na stadionie w Gdyni. Trudno się jednak dziwić, skoro sam transfer przeszedł bez większego echa, a krótki występ w europejskich pucharach można ująć jedynie w statystykach. Z drugiej strony jednak, entuzjaści gdyńskiej Arki już jakiś czas temu mogli zapoznać się ze swoim nowym pomocnikiem. Rey nie czekał aż klub wykorzysta go w celach marketingowych i samodzielnie zajął się swoim pijarem. Wystarczy zajrzeć na jego twitterowe konto, żeby przekonać się, że od samego początku stara się jak najbardziej angażować w życie zespołu.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bowiem Hiszpan zaczął mecz z Koroną mając całkowicie czystą kartę – ot, dla większości kibiców był jednym z wielu, typowym no-namem, który na chwilę zakotwiczył w Ekstraklasie powiększając jej hiszpańską kolonię.

Wariant rozwojowy

Alvaro Rey na pierwszy-drugi rzut oka wydaje się świetnie pasować do Arki pod względem czysto psychologicznym. Trener Ojrzyński potrzebuje zawodników zaangażowanych i walecznych – takich, którzy będą w stanie podnieść się z kolan i wznosząc się jeszcze pociągnąć ze sobą drużynę. Po pierwszej akcji w wykonaniu Hiszpana można było odnieść wrażenie, że faktycznie będzie pasował do tej filozofii. Nie ugiął się pod naciskiem dwóch piłkarzy rywala i spokojnie kontynuował rozegranie w bocznym sektorze boiska razem z Warcholakiem i Piesiem. Było to szczególnie istotne konkretnie w tym meczu, bowiem oba zespoły grały bardzo blisko siebie, wykorzystując ciasne ustawienie.

Właściwie to sama obecność tego pomocnika w składzie, wymusza jeszcze większe zagęszczenie w szeregach gdynian. Piesio schodził nieco bardziej do środka, typowo przy linii bocznej balansował debiutant, a wsparcie zapewniał Warcholak. Osobiście widziałabym taki wariant po stronie Kuna, który niejednokrotnie bywał osamotniony w ataku i nie za bardzo mógł wykorzystać swoje walory. Koledzy posyłali w jego kierunku długie, górne piłki, których nijak nie miał jak przechwycić (gwoli przypomnienia, Patryk ma zaledwie 168 cm wzrostu). I analogicznie, często wytwarzała się za duża przestrzeń między ofensywą, a samym Jurado (nie dostawał zbyt wielu podań). Brakowało kogoś, kto ściągnie uwagę chociaż jednego przeciwnika, zrobi mu wolną przestrzeń do gry. Właśnie takiego Reya. Przy okazji Hiszpan wymusiłby kombinacyjną grę po ziemi, którą praktykował na przeciwległej flance.

Arka na chwilę obecną dysponuje całkiem niezłymi bokami. Boczni obrońcy (zwłaszcza nieobecny w tym starciu Socha) podłączając się do ofensywy, nie tylko zwiększają liczebność ataku, czy wychodzą na obieg, ale przede wszystkim mogą umożliwić bardziej sprawną grę na flance. Już na samym początku meczu z Koroną, bo w 4. minucie, Rey po właśnie takim rozegraniu, wypuścił na wolne pole Piesia. Akcja miała tempo, był pomysł, zabrakło trochę wykończenia, ale ogólnie w całym meczu ani jedna, ani druga ekipa nie imponowała precyzją. Hiszpan jeszcze kilkakrotnie w niewielkim odstępie czasu powtórzył taki wariant – szybka piłka na skrzydle, dwa-trzy podania, wypuszczenie zawodnika. Wykorzystywał przy tym balans ciała, którym potrafił nieco zmylić przeciwnika, czy po prostu w momencie zmienić prędkość takiej małej gry. Zdecydowanie najgroźniej było w 24. minucie, gdy w ten sposób zagrał do Kuna, umożliwiając mu wyjście na praktycznie czystą pozycję. Tyle, że 22-latek przegrał pojedynek z Kallaste i jeszcze wyrzucił się za bardzo do boku. Flanka nie była jedynym sektorem, w którym można było spotkać Reya. Właśnie ta praca w całym sektorze ofensywnym, wymienność pozycji i sprawna regulacja tempa sprawiały, że można było zwrócić na niego uwagę.

Żyzny grunt

Hiszpan zasygnalizował umiejętność niezłego czytania gry już w 8. minucie, w dość nietypowych okolicznościach. Arka miała aut, Zbozień zabierał się do dalekiego rzutu prosto w pole karne, a w tym czasie Rey balansował gdzieś na linii, bliżej bocznego sektora (przeciwległego do tego, w którym poruszał się normalnie w pierwszej połowie). Sytuacja dość prosta, powtarzalna, ale zdecydowanie niepowtarzalny był sam ruch pomocnika w momencie wznowienia gry. Nie tylko ściągnął na siebie uwagę przeciwnika, który myślał, że być może to właśnie on będzie adresatem rzutu, ale przede wszystkim sprawnie przemieszczał się na linię stykową między polem karnym, a resztą boiska. Był gotowy na zebranie futbolówki i jej szybkie przejęcie – jednocześnie blokował nagłe kontrataki.

Takie ustawienie sprawdzało się nie tylko przy stałych fragmentach gry, ale również w momencie, gdy Arka organizowała atak, a Rey nie był akurat przy piłce i zajmował się zabezpieczaniem tyłów. Do takiego stopnia, że w 28. minucie prawie strzelił bramkę. Pomocnik znalazł się w odpowiednim miejscu i wydawało się, że dla niego czas się zatrzymał – zrobił kilka małych kroków po czym bardzo mocno uderzył. Futbolówka pomknęła nad poprzeczką, ale sama próba mogła się podobać. Zwłaszcza, że dał przykład swojej decyzyjności, timingu i być może ocalił zespół przed możliwą kontrą.

Wyczucie jest zdecydowanie jedną z mocniejszych stron Reya. Wielokrotnie bardzo dobrze odczytywał zamiary przeciwnika i ustawiał się tak, że był w stanie zablokować podanie wprowadzające. W ten sposób doskakując do rywala, zebrał ze 3-4 piłki z bocznych sektorów boiska na połowie przeciwnika. Po przejęciu było już nieco gorzej, bo zwykle koledzy byli ustawieni tak, że nie dało się do nich zagrać, ewentualnie Hiszpan za chwilę tracił futbolówkę. Niemniej jednak jest to element, nad którym z pewnością będą pracować w Arce – istotna część wysokiego pressingu. Było to oczywiście bardzo mocno związane z wymiennością pozycji w drużynie, bowiem kilkakrotnie zamienił się pozycją z Piesiem. W środku pola miał całkiem niezłe pole manewru i w 38. minucie spróbował przelobować podcinką przeciwnika tak, żeby piłka dotarła do Jurado.

Alvaro Rey potrzebuje czasu, spokojnego wejścia do drużyny i pełnego włączenia w jej struktury, wszelkie mechanizmy. Pod względem technicznym wygląda bardzo obiecująco, ale już sama komunikacja wymaga poprawy. Pewnie trener Ojrzyński zwróci także uwagę na pojedynki główkowe, które Hiszpan w przeważającej większości przegrywał. Co prawda w meczu z Koroną otrzymał zaledwie 45 minut, ale raczej zmiana nie wynikała tyle co z jego słabej dyspozycji, a zmiany taktyki i być może z indywidualnej rozmowy na temat sił na całe spotkanie. Nie jest powiedziane, że Rey wyrośnie na gwiazdę drużyny, ale jeśli nie stanie się jakiś kataklizm, raczej nikt w Gdyni nie powinien mieć wątpliwości kim jest numer 16.