"Il Trattore" z Mediolanu

2013-06-14 13:08:35; Aktualizacja: 11 lat temu
"Il Trattore" z Mediolanu Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

1 lipca 2013 roku minie dokładnie 18 lat od początku kariery Javiera Aldemara Zanettiego w Interze Mediolan. Niesamowitej kariery jednego z najlepszych bocznych obrońców świata.

W dziedzinie piłki nożnej zdecydowanie mniej miejsca poświęca się defensorom. Nic w tym dziwnego, w końcu kibice pragną oglądać piękne gole, spektakularne akcje, no i okazyjnie, efektowne parady bramkarskie. Komentatorzy i „eksperci” rozpływają się nad zawodnikami ofensywnymi, jedynie wspominając o poczynaniach obrońców. Rasowe „przecinaki” są jednak na boisku ogniwami niezbędnymi, ich zadaniem jest niedopuszczenie do straty bramki. Nie porywają tłumów, nie zachwycają, ani nie przyspieszają pracy serca swoją grą (chyba, że zdarzą im się jakieś kardynalne błędy). Mają być solidni i bezbłędni, niczym maszyny.

Solidność, doświadczenie, poświęcenie, opanowanie, umiejętność przewidywania sytuacji, krycie, ustawianie się, siła, talent, pewność siebie. Te słowa definiują idealnego obrońcę. Do bocznego obrońcy dodajmy jeszcze szybkość i wytrzymałość. Wszystkie można jednak zawrzeć w dwóch – imieniu i nazwisku pewnego argentyńskiego defensora. Javiera Zanettiego.


Niby nic nadzwyczajnego, przecież to obrońca jednej z czołowych włoskich drużyn, zdobywca Pucharu Ligi Mistrzów z roku 2010, musi więc być dobry. Oczywiście. Z Zanettim jest o tyle ciekawie, że w sierpniu skończy… 40 lat. A kilka dni temu podpisał nową umowę, która przedłuża jego czynny pobyt na San Siro o kolejny rok.

Ten prawie 40-letni „żwawy dziadek” znalazł receptę na wieczną młodość. Brak nawet jednego siwego włosa, sylwetka atlety i przede wszystkim dyspozycja boiskowa, pokazują, że nie jest to zawodnik, który skończy karierę dogrywając końcówki meczów, lub gdy dyskretnie podpowiedzą mu to trenerzy. On skończy profesjonalne uprawianie futbolu tylko i wyłącznie z własnej, nieprzymuszonej woli. Może już za rok, może w dwudziestą rocznicę występów w barwach „Nerrazzurich”, a może w wieku… 45 lat. Predyspozycje fizyczne, jak również odpowiedni dla sportowca tryb życia (bardzo wiele czasu poświęca na regenerację… po prostu śpi, przy każdej możliwej okazji), uczyniły z niego prawdziwego gladiatora. Faceta, którego nie sposób pokonać na boisku. Byłoby to mniej zadziwiające, gdyby grał na pozycji, np. stopera, wymagającej mimo wszystko robienia mniejszych przebiegów.  Javier jest jednak nominalnym prawym obrońcą, który obok podstawowych zadań defensorów, musi również dużo biegać. Mając 40 lat, zawstydza niejednego młokosa, możliwościami motorycznymi. Ma za zadanie pilnować szybkich skrzydłowych, nie zapominając o podłączaniu się do akcji ofensywnych. Niesamowicie sumienny rzemieślnik, który stał się bohaterem sympatyków Interu.

„Il Capitano” (opaskę kapitańską nosi od 1999 roku!) to rzeczywiście ikona Interu. Ma absolutne prawo do czucia się wyjątkowym, jednak z natury jest skromnym, pracowitym człowiekiem. Oddany swej pracy i pasji, kochający mąż i ojciec, gorliwy katolik. Również te aspekty powodują, że wszyscy zapamiętają go ze względu na wyczyny boiskowe. Bo Javier to znakomity zawodnik. Może nie efektowny, ale solidny i pewny, jak mało kto.

606 meczów ligowych (ustępuje jedynie Poalo Maldiniemu), 170 występów w europejskich pucharach, 83 spotkania w pucharach krajowych. W sumie, Zanetti 859 razy przywdziewał trykot Interu Mediolan, dostając się na szczyt klasyfikacji wszechczasów pod względem występów w klubie ze Stadio Giuseppe Meazza. Nie zapominajmy również o tym, że w parze z ilością rozegranych meczy idzie również jakość. PIĘĆ tytułów mistrzowskich, CZTERY krajowe puchary i superpuchary, Puchar UEFA i wreszcie Liga Mistrzów. Oto osiągnięcia wielkiego Javiera. Gdy dodamy do tego dorobku jeszcze 145 gier reprezentacyjnych, tylko dwa słowa cisną się na usta: chapeau bas. Chapeau bas monsieur Zanetti!!!

Słowa uznania należą się również włodarzom Interu. Przedłużyli ze swoim obrońcą umowę, mimo iż od maja nie gra on w piłkę, z powodu kontuzji, jakiej nabawił się w meczu z Palermo. To, prawdę mówiąc, pierwszy poważny uraz 39-latka z Buenos Aires.

- Poczułem szarpnięcie i ogromny ból w lewym Achillesie. Ale spokojnie, przetrzymam to, moja kariera nie zakończy się tu, w szpitalu – uspokajał dziennikarzy, po feralnym zajściu, wiecznie uśmiechnięty kapitan Mediolańczyków.
- Po przebiegnięciu tak wielu kilometrów, moje nogi mają prawo odmówić posłuszeństwa. Największym problemem jest dla mnie to, że nie mogę pomóc mojej drużynie w walce o europejskie puchary – zakończył.

Argentyńczyka czeka jeszcze ok. 4 miesięczna rehabilitacja. Znając siłę jego charakteru, ambicję i oddanie dla klubu, wróci mocniejszy, pewniejszy i zdeterminowany, by śrubować swoje fantastyczne rekordy w czarno - niebieskich barwach.

Javier Zanetti jest niczym wino, z wiekiem nie traci swoich wartości, ba nawet staje się lepszy. Gdy zaczynał swoją przygodę w Mediolanie, jako 22-latek, otrzymał spory kredyt zaufania (pierwszy transfer za kadencji Massimo Morattiego). Przez 18 lat sumiennie go spłacał. Teraz, trudno sobie wyobrazić Inter bez niego. On sam przyznał, że zakończy karierę, w momencie, w którym wzniesie Scudetto, dwudzieste w historii klubu (aktualnie Inter tytułów krajowych ma 18). Javier, trzymamy Cię za słowo!!!