Jak „All Blacks” tłumaczą słabość Paris Saint-Germain, czyli dupkom wstęp wzbroniony

2021-12-07 15:21:57; Aktualizacja: 2 lata temu
Jak „All Blacks” tłumaczą słabość Paris Saint-Germain, czyli dupkom wstęp wzbroniony Fot. Marco Iacobucci Epp / Shutterstock.com
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Gwiazdy Paris Saint-Germain nie pracują w defensywie. W zdrowych organizacjach byłby to dla piłkarzy grzech niewybaczalny.

Dupkom wstęp wzbroniony.

Nowozelandzka drużyna rugby, słynni „All Blacks”, jest jednym z najlepszych zespołów w historii sportu. Jakiegokolwiek sportu. I nie jest to jedynie efekt jednego bądź dwóch dobrych pokoleń. „All Blacks”, odkąd rugby w ogóle istnieje, dominują nad rywalami. Wygrali 77% meczów w historii (od 1903 roku), mają lepszy bilans z każdym przeciwnikiem, jako jedyni w historii obronili też tytuł mistrza świata.

Gdy zaczynają być drużyną numer 2 bądź 3 na świecie, mówi się wtedy o ich głębokim kryzysie.

Dlatego psychologowie, antropolodzy czy biznesmeni pochylają się nad tym fenomenem - co sprawia, że Nowozelandczycy są tak dobrzy w rugby?

I poznali jedną z głównych zasad tej drużyny: dupkom wstęp wzbroniony („No dickheads allowed”).

To nośne hasło rezonowało najlepiej spośród wszystkich zasad wymienionych w książce „Legacy” Jamesa Kerra.

Kim jest dupek?

– Dupek przekłada siebie nad potrzeby zespołu. Uważa, że zasługuje na to, by naginać dla niego zasady – tłumaczy trener mentalny „All Blacks” Gilbert Enoka.

Dupek ma tak duże ego, że nie widzi, iż jest ledwie częścią drużyny. I naprawdę łatwo da się go zastąpić, zwłaszcza w takiej kulturze sportowej jak w Nowej Zelandii, w której rugby to nie tylko sport narodowy, ale sposób życia.

– Czasem drużyny wykorzystują takiego zawodnika, bo ten ma tak dużo talentu. Ale my patrzymy na znaki ostrzegawcze i pozbywamy się rugbystów z dużym ego bardzo szybko. Naszym mottem jest: ‘Jeśli nie możesz zmienić ludzi, wymień ludzi’ – dodaje Enoka.

– Nie ma poziomu umiejętności sportowych, które pozwalają na niszczenie atmosfery w zespole – mówił Aksel Lund Svindal, norweski narciarz alpejski, gdy jego kraj dominował na  zimowych igrzyskach olimpijskich w 2018 roku. U Norwegów też obowiązuje zasada „dupkom wstęp wzbroniony”.

Mówiąc krótko: żaden zawodnik nie może być większy niż drużyna. Kto czuje się większy - jest dupkiem.

Słowo „dupek” robi wrażenie, ale w gruncie rzeczy ma to chyba ułatwić decyzję o pozbyciu się danego zawodnika. Jeśli nie jest w stanie działać drużynowo, nie powinien być w drużynie.

Najważniejsza jest kultura

– Możesz mieć w zespole najlepszą strategię na świecie, ale koniec końców to czy osiągniesz sukcesy, czy będziesz osiągać wyniki poniżej swoich możliwości - to już kwestia twojej wewnętrznej, drużynowej kultury – tłumaczy Enoka.

I jeśli spojrzy się na to w ten sposób - w Paris Saint-Germain jest trochę dupków, a żadnej kultury organizacyjnej.

Mecz między Manchesterem City a Paris Saint-Germain był kolejnym dowodem na to, jak trudnym miejscem do pracy dla trenerów jest Paryż.

– Czy trener może wymagać czegoś od piłkarzy, czy to piłkarze rządzą? Mauricio Pochettino nie jest w stanie teraz być sobą w PSG. Nie jest w stanie wymagać od gwiazd bronienia, podobnie jak wcześniej Thomas Tuchel – grzmiał w studiu amerykańskiej stacji CBS legendarny francuski napastnik Thierry Henry.

Trener ministrem sportu

O Pochettino było w zeszłym tygodniu bardzo głośno. Przez moment wydawało się, że lada chwila odejdzie z PSG i przejmie Manchester United, ale ostatecznie tak się nie stało. Zostały nam jednak z tego tygodnia strzępki informacji o tym, że Argentyńczyk nie czuje się w szatni paryżan najlepiej - nie może wymagać od największych gwiazd podporządkowania się drużynie i wysokiemu pressingowi, bo opór materii jest zbyt duży.

Zresztą nie musieliśmy na to czekać do pogłosek o odejściu Pochettino. Dla jego poprzednika, Thomasa Tuchela, zwolnienie z PSG było ulgą. – Łatwiej jest trenować Lukaku niż Neymara albo Mbappe. W PSG czułem się jakbym był ministrem sportu, a nie tylko trenerem - musiałem zarządzać rodzinami piłkarzy i ich przyjaciółmi. W Chelsea mam z tym spokój – tłumaczył.

– Radzenie sobie z ego piłkarzy nie jest trudne, ale jest wymagające. Jesteśmy drużyną i trzeba to uszanować. Ja jestem trenerem. Ja decyduję o tym, kto schodzi, a kto gra dalej – mówił podczas ostatniego sezonu w Paryżu, gdy Kylian Mbappe był niezadowolony z zejścia z boiska.

Tuchel odszedł z Paryża i wygrał w czerwcu Ligę Mistrzów. Jego poprzednik - Unai Emery - kilka dni wcześniej zdobył z Villarreal Ligę Europy.

Nie da się bronić w siedmiu

Tymczasem na ten moment sezonu wydaje się, że PSG na europejskie trofeum w tym sezonie raczej nie ma co liczyć. A przecież przeprowadzono tak wielkie transfery: Gianluigi Donnarumma, Achraf Hakimi, Gini Wijnaldum, Sergio Ramos, a jako wisienka na torcie - przyszedł też Leo Messi.

Żaden klub nie ma tylu piłkarzy w pierwszej dziesiątce plebiscytu „Złotej Piłki”, zresztą PSG ma zdobywcę głównej statuetki w składzie, ale nie jest przez to głównym faworytem do zdobycia Ligi Mistrzów.

Bukmacherzy stawiają ich na czwartym-piątym miejscu w kolejce po Puchar Europy, a statystyczny portal FiveThirtyEight nawet na ósmym miejscu, nie tylko za Chelsea, Liverpoolem, Manchesterem City czy Bayernem, ale też nawet Interem czy Ajaksem.

I widać było dlaczego Manchester City jest przed paryżanami. Bywały w meczu momenty, gdy PSG nie było w stanie nawet wyjść na połowę rywala - każdą wybijaną piłkę zbierali bowiem obrońcy Manchesteru City, którzy rozpoczynali kolejny atak. A kolejne przerzuty piłki z jednej na drugą stronę tylko obnażały brak asekuracji defensorów PSG przez napastników. Gdy nie było wsparcia, skrzydłowi City (zwłaszcza Riyad Mahrez), mieli otwartą drogę w pole karne.

– We współczesnym futbolu nie da się bronić w siedmiu. Wszyscy muszą to robić. W lidze francuskiej rywale nie są w stanie tego wykorzystać, ale na poziomie Ligi Mistrzów to już nie przechodzi – zwracał uwagę Henry na brak pracy w obronie tercetu Mbappe-Neymar-Messi.

A Manchester City to przecież zupełnie co innego. Pep Guardiola powtarza, że sekretem jego zespołu jest to, ile piłkarze biegają bez piłki. Tak, podają więcej niż rywal, częściej strzelają, ale często też po prostu więcej biegają. To samo zresztą mógłby powiedzieć Jurgen Klopp, Julian Nagelsmann czy Thomas Tuchel.

Sport to bezwzględność

– Najlepsze drużyny pracują ciężej od rywali – tłumaczył w „Match of the Day” Alan Shearer. I w dzisiejszym futbolu trudno wyobrazić sobie, by zespół stać było na branie pasażera na gapę w defensywie. A co dopiero trzech.

W „All Blacks” tłumaczą, że pozbywanie się „dupków” to bezpośrednia konsekwencja tego, że zdrowa drużyna ma określone, nienegocjowalne standardy. A gdy mowa o drużynie na absolutnie najwyższym poziomie, ponad nią tylko niebo, są to standardy wyżyłowane do granic ludzkich możliwości.

Chcąc, nie chcąc - Messi, Neymar i Mbappe - są w nowozelandzkim rozumieniu „dupkami”. Nie dostosowują się do standardów mistrzowskiego futbolu. Liczą, że same umiejętności z piłką im wybawią.

Gdy w „All Blacks” mówią o pozbywaniu się dupków, mówią o tym, że liczy się szczerość, pokora i bycie wrażliwym na innych.

Te cechy być może czasem kojarzą się ze słabością, ale w przypadku Manchesteru City, Liverpoolu czy „All Blacks” są czymś zupełnie innym - bezwzględnością. Kto nie dostosowuje się do standardów, odpada.

W PSG standardem jest podporządkowanie się największym ego w drużynie. Dlatego zwykle to trener musi odpaść.

JACEK STASZAK

Więcej na ten temat: Francja Paris Saint-Germain FC Ligue 1