Jak TO robią w Bilbao?
2012-04-19 15:36:01; Aktualizacja: 12 lat temu Fot. Transfery.info
Jakiś czas temu naukowcy wykryli, że Baskowie mają inny kod genetyczny niż reszta ludzi na świecie. Przyczyna jest nadal nieznana.
Tak samo jak przyczyna doskonałej dyspozycji Athleticu Bilbao w Lidze Europejskiej. Pytanie zatem brzmi: Jak oni TO robią?
Drużyna Athletic Club (bo tak brzmi właściwa nazwa klubu) powstała w 1898 roku i obok FC Barcelony i Realu Madryt jako jedyna nigdy nie spadła z najwyższej klasy rozgrywkowej. To prawdziwy rekord i powód do darzenia tego klubu ogromnym szacunkiem. Zwłaszcza jeśli dodać do tego 8 tytułów Mistrza Hiszpanii, 7 tytułów Wicemistrza Hiszpanii, 24 Puchary Hiszpanii, 1 Superpuchar Hiszpanii oraz 12 przegranych finałów krajowego Pucharu oraz jeden przegrany finał Pucharu UEFA. Te sukcesy czynią z klubu z Bilbao czwarty, obok Barcy, Realu i Atletico Madryt, najbardziej utytułowany klub w Hiszpanii. A to wszystko oparte na maksymie „Con cantera y aficion, na hace falta importacion” - "z wychowankami i lokalnym wsparciem, nie potrzeba obcokrajowców". To motto stało się nie tylko symbolem klubu, ale również w pewnym stopniu jego przekleństwem, ponieważ nie zawsze udaje się znaleźć 25 – ciu tak samo dobrych zawodników pochodzenia baskijskiego. Między innymi dlatego w obecnym sezonie podopieczni Marcelo Bielsy grają nierówno i gdy zachwycają w Lidze Europejskiej, to w La Liga idzie im znacznie gorzej. Mimo tego kibice nie dopuszczają myśli, że nagle klub mógłby zmienić swoją politykę, której wierny jest od lat.
Euskadi – Bizkaia
By w pełni zrozumieć specyfikę klubu Estadio San Mamés należy pamiętać o tym, że Kraj Basków, choć mieści się terytorialnie w Hiszpanii, to jednak znacznie się od niej różni. Ludzie mają inny charakter, są dużo bardziej spokojni i przywiązani do swojego regionu niż gdziekolwiek indziej na świecie. Ponadto mają swój specyficzny i do końca jeszcze nie zbadany język – euskara. To właśnie w nim porozumiewają się mieszkańcy Euskadi – Kraju Basków. Należą do nich mieszkańcy kilku prowincji, w tym mieszkańcy Bizkaia, prowincji gdzie swoich zawodników selekcjonuje Athletic Bilbao, którego nazwa po baskijsku brzmi Athletic Club Bilbo.
O tym jak ważne dla kibiców „Los Leones” jest pochodzenie, przekonał się Bixente Lizarazu. Piłkarz pochodzenia baskijskiego, były mistrz świata i Europy, przez jeden sezon występował w barwach Athleticu. – To były ciężkie dni dla mnie. Czułem się, jakbym wrócił do swoich korzeni, ale wszyscy dookoła udowadniali mi, że tu nie pasuję. Byłem pierwszym piłkarzem spoza Kraju Basków zatrudnionym przez klub od zakończenia I wojny światowej. I to nikomu się nie podobało. Z czasem zacząłem też dostawać pogróżki od różnych organizacji. To miało miejsce nawet wtedy, kiedy nie grałem już w Hiszpanii. Nie czułem się tam dobrze. – opowiada utytułowany obrońca, który mimo wszystko doczekał się przychylnego gestu ze strony kibiców Bilbao. Otóż jego nazwiskiem nazwano jeden ze stadionów w Północnej Baskonii.
Przykład Lizarazu pokazuje jak ciężko jest piłkarzom w „Los Leones”. Jednak mimo to w aktualnym zespole filarem obrony jest Wenezuelczyk Fernando Amorebieta. On jednak od początku swojej kariery przebywa w Athleticu, jego rodzice są Baskami, natomiast on urodził się w Wenezueli, ponieważ tam pracował w tym czasie jego ojciec. – Długo to trwało nim udało mi się to wszystko wyjaśnić i mogłem spokojnie trenować – przyznaje dziś ze śmiechem piłkarz.
Poza nimi kadra „Lwów” zawsze składała się z rodowitych Basków, nawet jeśli nie byli wychowankami klubu jak chociażby jedna z jego legend, Ismael Urzaiz.
Legendy
Do miana legend w Club Bilbo urosły oczywiście postacie zawodników, którzy rozegrali najwięcej spotkań w barwach „Los Leones” oraz tych, którzy strzelili najwięcej bramek. Oto jak przedstawiają się tabele wszech czasów (stan na 14.04.2012):
Liczba rozegranych oficjalnych meczów w barwach klubu:
1. Iribar, José Ángel Iribar Kortajarena - 614 występów
2. Rojo I, José Francisco Rojo Arroita – 541
3. Etxeberria, Joseba Etxeberria Lizardi – 514
4. Gainza, Agustín Gainza Bikandi – 494
5. Orue, José María Orue Aranguren – 481
6. Larrazabal, Aitor Larrazabal Bilbao – 445
7. Canito, Nicanor Sagarduy Gonzalo – 435
8. Guerrero, Julen Guerrero López – 430
9. Argote, Estanislao Argote Salaberria – 427
10. Urzaiz, Ismael Urzaiz Aranda – 419
Liczba strzelonych bramek w oficjalnych meczach w barwach klubu:
1. Zarra, Telmo Zarraonandia Montoya - 334 bramki
2. Bata, Agustín Sauto Arana – 216
3. Gorostiza, Guillermo Gorostiza Paredes – 199
4. Dani, Daniel Ruiz-Bazán Justa – 199
5. Iraragorri, José Iraragorri Ealo – 178
6. Arieta I, Eneko Arieta-Araunabeña Piedra – 170
7. Panizo, José Luis López Panizo – 169
8. Gainza, Agustín Gainza Bikandi – 151
9. Unamuno I, Victorio Unamuno Ibarzabal – 138
10. Artetxe, José Luis Artetxe Muguire - 133
Oczywiście największymi legendami klubu są bramkarz Iribar, wieloletni reprezentant Hiszpanii, między innymi Mistrz Europy 1964 oraz jeden z najlepszych strzelców w historii Pimera Division, Zarra. Ten legendarny napastnik, choć nie spędził całej kariery przy La Catedral (tak kibice nazywają stadion Athleticu), to do tej pory wskazywany jest za wzór dla piłkarzy „Lwów”. – To niesamowite, bo większość z nas nie może pamiętać Zarry, bo jesteśmy za młodzi. Jednak jego duch jest wszędzie. To może trochę przekleństwo, bo kiedy pierwszy raz wszedłem do szatni, czułem ogromną presję. Bądź jak Telmo, słyszałem w głosie. Ale to legenda, wzór nie tylko dla nas, Basków, ale też innych piłkarzy – opisuje „magię” Zarry inna legenda klubu, Ismael Urzaiz.
Z bardziej współczesnych piłkarzy, młodsi kibice z pewnością będą kojarzyć właśnie Urzaiza, Etxeberrię, Larrazabala oraz Guerrero. Przez wiele lat każdy z nich służył klubowi jak mógł. Urzaiz, choć urodził się w baskijskiej miejscowości Tudela, został wychowankiem Realu Madryt. Nim trafił do Bilbao, zwiedził kilka klubów, w tym Albacete, Celtę Vigo i Espanyol Barcelona. Jedynie w tym ostatnim grał dobrze i jego dobra gra przykuła uwagę klubu. A ponieważ napastnik nigdy nie ukrywał swoich korzeni i sympatii, aklimatyzacja przebiegła dość szybko. I tak w latach 1996-2007 Urzaiz pokonywał bramkarzy rywali aż 115 razy. Razem z Etxeberrią czy Guerrero tworzył znakomity ofensywny tercet, który niestety nigdy nie przysporzył większej radości reprezentacji Hiszpanii. Co prawda wszyscy trzej grali w „La Furia Roja”, ale żaden z nich kadry nie zbawił. Niestety, złota era hiszpańskiej piłki zaczęła się tuż po tym, jak każdy z nich zakończył karierę. Boleć musiało to zwłaszcza Josebę Exteberrię, który w kadrze rozegrał aż 53 spotkania i strzelił 12 bramek. Choć podatny na kontuzję, skrzydłowy Athleticu zawsze pomagał swojemu klubowi, nawet gdy zbierały się nad nim czarne chmury. Swoją postawą wzbudził sobie ogromny szacunek wśród kibiców, zwłaszcza kiedy w 2010 roku całość wynagrodzenia za swój ostatni sezon przekazał na konto na konto fundacji działającej przy klubie i wspomagającej biedne i chore dzieci.
Podobnym szacunkiem cieszy się Guerrero, który zawsze czarował kibiców bajeczną techniką i wytrwałością na boisku. W latach 1993-2000 nie było bardziej nieprzewidywalnego na boisku piłkarza w La Liga niż właśnie Guerrero. Potrafił sam wygrać mecz, ale jednocześnie potrafił zawieść na całej linii. Dziś kibice pamiętają oczywiście tylko te dobre momenty, a zwłaszcza są mu wdzięczni, że jako jeden z pierwszych trenerów dostrzegł potencjał aktualnej gwiazdy „Los Leones”, Ikera Muniaina. To właśnie on ma zastąpić swoich wielkich poprzedników i poprowadzić klub z Bilbao do finalu Ligi Europejskiej.
Kolejnym legendarnym piłkarzem jest Aitor Larrazabal, który dał się poznać jako niestrudzony lewy obrońca. Filar defensywy Bilbao kariery zawrotnej nie zrobił, ale dla kibiców jest prawdziwym idolem. – Aitor jest kimś wielkim. To był zawsze strasznie skromny facet, świetny piłkarz. Nigdy nie dopuszczał, ale też nigdy nie zawiódł fanów. Zawsze traktował wszystkich, jakby byli jego rodziną. Dla nas jest jak Paolo Maldini dla Milanu. Tym bardziej cieszymy się, że teraz trenuje młodych chłopców i szuka talentów dla „Lwów” – opowiada o obrońcy golkiper Athleticu, Gorka Iraizoz.
Magia Bielsy
W 2011 roku działacze klubu chcieli coś zmienić. Zaczęli od trenera. Wybór padł na Marcelo Bielsę, który miał za sobą doskonałą rekomendację dzięki pracy z reprezentacją Chile, z której zrobił ciekawą drużynę, która na mundialu w RPA grała bez kompleksów z najlepszymi. „El loco Bielsa”, czyli „Szaleniec Bielsa”, jak nazywają go w Argentynie, z chęcią podjął się zadania. – To ciekawy klub i poprzez swoją politykę stanowi prawdziwe wyzwanie dla trenera. Bo tutaj nie grają pieniądze tylko ludzie. To rzadkość, dlatego tym chętniej podejmę się zadania – mówił trener. I bardzo szybko przekonał do siebie kibiców. Przede wszystkim stylem gry. Szybkie podania, rozkwit talentów Muniaina oraz super snajpera Fernando Llorente pomogły Bielsie szokować Europę. W lidze hiszpańskiej również udało się kilka razy zaskoczyć w meczach z potentatami, jednak ewidentnie widać, że gra na dwa fronty to na razie zbyt wiele dla Athleticu. Problem jest bardzo skomplikowany. Po pierwsze rzeczywiście klub nie ma wyrównanej ławki rezerwowych, a po drugie nic nie dociera do trenera Bielsy. – On jest cudotwórcą, ale boję się, że może zniszczyć tę drużynę – martwi się Urzaiz – Marcelo ciągle wystawia tych samych graczy. Nie komponuje zespołu pod względem umiejętności, tylko patrzy na cechy charakteru. Dlatego na przykład Koikili w ogóle u niego nie gra, a przecież to jeden z naszych najlepszych obrońców. Tak dłużej się nie da – przekonuje były snajper.
Rzeczywiście, strategia Bielsy może dziwić. Zwłaszcza, że pozbył się z drużyny jednego z jej filarów, Pablo Orbaiza, który w poprzednich sezonach miał ogromny wpływ na drużynę. Sam Orbaiz przebywa na wypożyczeniu w Olympiakosie Pireus i o Bielsie rozmawiać nie chce. – Nie ma o czym mówić – ucina krótko.
Marcelo Bielsa jest na najlepszej drodze, żeby doprowadzić ekipę z Bilbao do finału Ligi Europejskiej. Jeśli jednak to się nie powiedzie, a zespół (obecnie 9. w tabeli) nie zajmie dobrej pozycji w lidze, Argentyńczyk prawdopodobnie pożegna się ze stanowiskiem. Za takową na zakończenie tego sezonu włodarze klubu uważają miejsca w pierwszej szóstce, choć Athletic wciąż ma szanse na miejsce premiowane grą w eliminacjach Ligi Mistrzów. Tym bardziej więc Bielsie będzie zależeć na wynikach, zwłaszcza, że ma też wielu krytyków. – Robi wiele dobrego, ma pomysł na drużynę. Ale jego „magia” może doprowadzić do rozłamu w drużynie i jej wyniszczeniu od środka. Athletic to zawsze była rodzina. A Bielsa nie zawsze chce być… rodzinny – wyjaśnia osoba blisko związana z klubem, która chce jednak zostać anonimowa. Jaki będzie finał tej historii, dowiemy się z końcem sezonu, jednak już dziś można stwierdzić, że „magia Bielsy” to może rzeczywiście skuteczny i trafiony amalgamat piłkarskich charakterów, ale także piłkarski geniusz, który w osobie Muniaina, Llorente czy świetnie spisującego się na środku obrony Amorebiety, powalił na kolana wielki Manchester United. Tym samym Bielsa pokazał światu, jak TO się robi w Bilbao. Jak w baskijskiej prowincji Bizkaia, chociaż na chwilę, zrobić naprawdę wielką piłkę.
ADAM FLAMMA