Kazachska lokomotywa zawitała na peron "Liga Mistrzów"
2015-08-26 22:53:13; Aktualizacja: 9 lat temu23 kraje zrzeszone w UEFA przed sezonem 2015/2016 nie miały swojego przedstawiciela w Lidze Mistrzów. W tym roku lista zmniejszyła się o jeden naród – to dzięki FC Astana. A wszystko dzieje się w ramach operacji: mundial 2026.
Gdy w 2009 roku FC Astana-64 nie był w stanie zapłacić wszystkich swoich zobowiązań, stolica Kazachstanu została bez klubu w krajowej ekstraklasie. Finansowy krach, który dopadł dziewiąte największe państwo na świecie przyczyniło się do upadku wielu drużyn, inne zostały zmuszone do połączenia sił, tak by utrzymać pieniężną płynność. I tak właśnie po fuzji FC Ałmaty i FC Megasport rozpoczyna się historia Lokomotivu Astana. Problemy przy zjednoczeniu sprawiły, że dopiero co założona drużyna nie mogła wystartować w rozgrywkach Ligi Europy – start w kwalifikacjach miała zagwarantowany dzięki porażce pierwszego z współinicjatorów w finale Pucharu Kazachstanu.
Kasa misiu, kasa!
Podobno pieniądze szczęścia nie dają – tak przynajmniej twierdziła Marilyn Monroe. Te słowa nie do końca sprawdzają się w futbolu. Dzięki gotówce można sprowadzać najlepszych zawodników z okolicy lub sprawić, że ci nie będą musieli się martwić o regularne wpływy na konto.Popularne
O tę ciągłość, w czasach, gdy Kazachstanem rządził kryzys, w Astanie się nie martwili. Od początku byli pod protektoratem rządu, który nie dopuścił by stała im się jakakolwiek krzywda. Najpierw finanse gwarantował państwowy przewoźnik kolejowy – Kazakhstan Temir Zholy. I to właśnie od pierwszego sponsora wziął się przydomek „Lokomotiv”. Obecnie pieczę nad ekipą „Niebiesko-żółtych” sprawuje fundusz inwestycyjny zarządzany przez, a jakżeby inaczej, kazachski rząd. Samruk Kazyna jest większościowym udziałowcem (w większości, mającym 100% akcji) w ponad 20 spółkach, a jego majątek wyceniany był cztery lata temu na niemal 80 miliardów dolarów. Na bogato.
Gdyby tego było mało, honorowym prezydentem FC Astana jest... prezydent kraju Nursultan Nazarbayev. Sam pisze, że dzięki sportowi i zaczytywaniu się w literaturze może się odprężyć i lepiej skupić. Były pierwszy sekretarz KC Komunistycznej Partii Kazachskiej nie koncentruje się tylko na rozwija współpracę z innymi krajami (za co otrzymał od Aleksandra Kwaśniewskiego Order Orła Białego), ale równie chętnie promuje zdrowy styl życia, grając w tenisa, golfa czy szachy, bo jak mówi „zdrowy naród jest kluczem do sukcesu”. W wolnych chwilach można go spotkać również na meczach „swojej” drużyny.
To wszystko złożyło się na wielkie sukcesy drużyny w pierwszych latach istnienia. Tuż po założeniu klub zdobył wicemistrzostwo kraju. Jedynie w jednym z sześciu sezonów FC Astana wypadł poza pierwszą czwórkę. W roku 2012 piłkarze zajęli piątą pozycję, jednak dzięki triumfowi w krajowym pucharze i wtedy zagrali w europejskich pucharach. Jednak zamysł jest zupełnie inny.
Idą w ślady Niemców
Nie chodzi o to, że w Azji są słabsi przeciwnicy – jest kilka dobrych ekip. Ale lepiej jest grać w Europie – mówił na łamach Reutersa, Kairat Nurdauletov, kapitan kadry tuż po wstąpieniu federacji w szeregi UEFA. Kazachscy działacze zadecydowali o wprowadzeniu dziesięcioletniego systemu szkoleniowego, na wzór tego, który istnieje w Niemczech. Kluby płacą trenerom około tysiąca dolarów miesięcznie. Ci zaś zajmują się już dziesięciolatkami. Na ten moment w składzie FC Astana znajduje się czterech wychowanków. Za kilka lat ma być ich znacznie więcej.
Na co idzie cały ten wysiłek? FC Astana ma prawdopodobnie zostać fundamentem kadry na mistrzostwa świata w 2026 roku. Prezydent kraju i szefowie federacji sportowych nie kryją zamiaru składania aplikacji na organizację większej imprezy, która miałaby rozpromować kraj na całym świecie. Możliwości są dwie: albo Olimpiada, albo mundial. Mimo że brzmi to dość abstrakcyjnie, to w Kazachstanie całą sprawę traktują śmiertelnie poważnie. W szczególności, że pierwsze efekty już widać: w wieku czternastu lat w jednej z brazylijskich szkółek wylądował Rauan Sariyev – niedługo później został zakontraktowany przez Atletico Mineiro, następnie przez Botafogo FC, by, z nowymi doświadczeniami i umiejętnościami, wrócić do rodzimej ligi.
Kupić można (prawie) wszystko
FC Astana może mieć niemal wszystko – talenty, najlepszych ligowców, wielkie pieniądze, piękny stadion. Przez kilkanaście lat nie będzie jednak w posiadaniu czegoś, co bardzo by mu się przydało – tradycji i wielkiego grona kibiców. W 21. kolejce Super Ligi średnia frekwencja na trybunach wyniosła ponad 4400 widzów. Stołeczna ekipa znalazła się głęboko pod tą kreską – nie tylko przez niską klasę rywala (nic nie ujmując Zhetysu). O ile 30-tysięczny, piękny i nowoczesny obiekt wypełnia się niemal w komplecie podczas eliminacji Ligi Mistrzów, o tyle duży problem rodzi się podczas spotkań ligowych. Przybliżona ilość fanów w ostatnich pięciu domowych meczach wyniosła 2700 fanów. Jak łatwo można policzyć Astana Arena nie zapełniła się nawet w dziesięciu procentach. Jeden plus jest taki, że na zdjęciach można podziwiać piękno obiektu.
Dla porównania. Tak wyglądały trybuny podczas meczu z APOEL-em Nikozja.
A tak podczas wcześniej wspomnianego spotkania z Zhetysu.
(fot. FC Astana)
Szturm na EuropęNa ten sezon cel minimum był spełniony już kilka tygodni temu. - Chcieliśmy awansować do Ligi Europy. Ale jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia – mówił po pierwszym spotkaniu prezydent klubu Sayan Khamitzhanov. Jego zdaniem zawodnicy są w stanie sprostać APOEL-owi, choć nikt tak naprawdę nie naciska na samych zawodników.
- Nie chcemy na nic zrzucać winy. Na boisku trzeba po prostu dać z siebie wszystko. Najłatwiej jest mówić, że przeszkadzało boisko albo wysoka temperatura. Zagramy na sto procent swoich możliwości – zapowiadał przed spotkaniem Stanimir Stoilov. - Szanse oceniam 50 na 50 – dodawał Sayan Khamitzhanov, były wiceprezes krajowego związku.
Proporcje wcale nie były wzięte od czapy. FC Astana kieruje się zasadą ściągania najzdolniejszych zawodników od ligowej konkurencji – i tutaj mamy nawiązanie do niemieckiego futbolu i Bayernu Monachium, do których dołączają piłkarze z Bałkanów i byłego ZSRR oraz młodzi piłkarze z Afryki, których można ściągnąć nierzadko za grosze. A kazachski kierunek wcale nie jest taki głupi. Gdy Serb, Nemanja Maksimović odchodził z NK Domzale wielu śmiało się, mówiąc, że to tylko skok na kasę i wróżąc rychły koniec kariery. Teraz to 20-latek śmieje się z nich. Właśnie awansował do Ligi Mistrzów.