Kukła na trybunach i wcale nie takie efektowne piro: wokół meczu Lech – Legia

2016-03-20 20:19:54; Aktualizacja: 8 lat temu
Kukła na trybunach i wcale nie takie efektowne piro: wokół meczu Lech – Legia Fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka Źródło: transfery.info

„Impreza” przed stadionem, komplet publiczności i straszna zadyma. Kibice stanęli na wysokości zadania, choć… mogło być lepiej!

Bułgarska, godzina 18:30

Całe miasto żyje TYM meczem. Wzdłuż głównej linii tramwajowej równomiernie rozmieszczono flagi poznańskiego Lecha podkreślając wielkie świętowanie. Wszak, 94. urodziny stały się faktem. Malutkich chorągiewek nie zabrakło także na samych tramwajach i właściwie trudno było uwierzyć, że ktokolwiek może nie wiedzieć o tym meczu. Chyba musiałby mieszkać w bunkrze lub całkowicie odciąć się od świata (no, właściwie to równoznaczne).

Pod samym stadionem również zadbano o to, żeby tłumnie gromadzący się kibice mieli co robić. STS ustawił balon z piłkarzykami i konsolą do gry w fifę, pojawiła się także „płachta na byka” przypominająca tę rodem z turbokozaka, a występ „Kolejorz Girls” miał rozgrzać wszystkich do czerwoności. Choć, trzeba przyznać, że aura i tak była sprzyjająca… albo to elektryczna atmosfera niwelowała chłód.

Pokaz nie trwał zbyt długo, ale i tak przyciągnął kibiców.

Głównym punktem programu była ciężarówka z wiele mówiącym napisem „odHAM się” obok której ustawiono niewielkie stanowisko wymiany koszulek. Entuzjaści „Kolejorza” mogli oddać koszulkę Hamalainena i w zamian za nią otrzymać tę z numerem i nazwiskiem Kownackiego.

Bułgarska, godzina 19:50

Piłkarze są już na rozgrzewce. W powietrzu czuć napiętą atmosferę. Jest elektrycznie. Wygląda to tak, jakby zaraz coś miało wybuchnąć. I wybuchnie. Ale za chwilę, jeszcze za momencik. Najpierw przedmeczowy rozruch. Standardowe ćwiczenia w grupkach: wyjściowa jedenastka osobno, rezerwowi osobno. Nic szczególnego.

Nie zabrakło przepychanek i śmiechu – zresztą, jak na każdych zajęciach.

Szymon Pawłowski z powodu swojego urazu wcielił się tylko w rolę fotoreportera i w szaliku „Kolejorza” wędrował po murawie zaczepiając a to swoich kolegów, a to… legionistów.

Szybki powrót do szatni i zaczynamy. Obie drużyny zeszły z murawy nieco wcześniej. Taki mecz to jak wielka bitwa: narada wojenna jest jak najbardziej wskazana.

„At my signal, unleash hell”

I uwolnili. Niemalże jednocześnie. Tysiące kibiców w jednej chwili wzniosło ponad głowy niepozorne kartoniki tak, że na całej trybunie powstał efektowny obraz: „Kolejorz”.

Serce nie zdążyło nawet podskoczyć do gardła, bo entuzjaści „Wojskowych” nie zamierzali odstawać od swojego odwiecznego rywala. W tym samym czasie ich sektor rozbłysnął na czerwono. Bułgarska zapłonęła.

…nieważne, w jakiej formie są obie drużyny, jak wiele dzieli ich punktów, takie mecze zawsze elektryzują i są pełne ukrytej symboliki. Tym razem w kotle zagościł… sam Hamalainen.

Kibice poznańskiego Lecha zabrali ze sobą kukłę fińskiego pomocnika i wyczyniali z nią cuda przerzucając po trybunach i mając przy tym masę radości.

Lech odpowiada

Pomimo, że udało się zebrać naprawdę sporo pieniędzy na oprawę, to nie zrobiła ona szczególnego wrażenia. Była jedną z wielu.

Całość z telewizji mogła wyglądać całkiem nieźle ale tak na dobrą sprawę bywały lepsze sektorówki. Standardowo: kibice najpierw rozciągnęli płachtę, a następnie, w 15. minucie, kocioł zapłonął blaskiem kilkunastu rac.

Zadyma

Wydawało się, że kibice poznaniaków nie mają już nic więcej do zaoferowania. Ich zespół przegrywał 0:2, a legioniści czuli się jak u siebie. Najlepiej świadczy o tym cieszynka Nikolicia, który po golu podbiegł pod młyn i wskazał na herb Legii.

Nie obeszło się bez przepychanek – Burić stanął w obronie drużyny i całej wiary zgromadzonej na stadionie, starając się odepchnąć legionistów spod band.

Na nic okazały się jego rozmowy z sędzią, który nie widział nic złego w tym, że legioniści wiwatują na wprost kilkutysięcznego tłumu kibiców Lecha. Trzeba jednak przyznać, że poznańska wiara nie zachowała się z klasą, szybko puściły jej nerwy i w kierunku boiska poleciało kilka niebezpiecznych przedmiotów, m.in. szklana butelka.

Wszelkie nadzieje na kolejną część oprawy prawie zostały wdeptane w połataną murawę i zaorane. W przerwie na bandach ponownie zawisły standardowe flagi i dodatkowo jedno, wiele mówiące płótno…

…wydawało się więc, że na tym zakończy się sobotnie show. Nic bardziej mylnego. Kibice poznańskiego Lecha spożytkowali do maksimum wywalczone pieniądze i przez kilkanaście minut raz za razem wybuchały petardy hukowe i błyskowe. Efekt miał być chyba nieco inny, bowiem zamiast ładnej otoczki, stadion wypełnił się duszącym dymem, a szara chmura jeszcze przez długi czas unosiła się ponad murawą.

…wraz z końcowym gwizdkiem okazało się, że kibice „Kolejorza” mają w zanadrzu jeszcze dwie race, ale właściwie nikogo to już nie obchodziło. Wszyscy powoli opuszczali stadion.

Tragiczne zakończenie

Pobojowisko. Wszędzie walają się szczątki sektorówek. Setki kartonów wylądowały w koszach na śmieci, ze stadionu zabrano tysiące taśm. Gdy kibice dochodzą do głosu, nikt nie zadaje sobie pytania, kto to wszystko sprzątnie?

Starcie Lecha i Legii miało jednak smutny finał. W czasie meczu pojawiły się dwa zgłoszenia na pogotowie: kibic z „Kotła” zmarł, a drugi wciąż walczy o życie.

Może zbyt dużo hałasu, może zbyt wiele błyskających petard. Atmosfera na INEA Stadionie do końca meczu była bardzo napięta.