Miedź Legnica ma twarz spadkowicza

2023-05-28 10:08:43; Aktualizacja: 1 rok temu
Miedź Legnica ma twarz spadkowicza
Jakub Skorupka
Jakub Skorupka Źródło: Transfery.info

Drugie podejście Miedzi Legnica do Ekstraklasy kończy się spadkiem. Najgorsze nie jest to, że znów nie udało się utrzymać w elicie, ale to, że na Dolnym Śląsku nie wyciągnięto żadnych wniosków i po raz kolejny porwano się z motyką na słońce.

Od sześciu sezonów z ligi spada przynajmniej jeden beniaminek. Leciała Sandecja Nowy Sącz, w komicznych warunkach spadło Zagłębie Sosnowiec z rekordową liczbą 80 straconych bramek. Po roku pobytu w elicie zdegradowany został ŁKS Łódź, miewający różnorakie perypetie w defensywie.

Kiedy Ekstraklasa przechodziła kolejną zmianę i relegowana była tylko jedna drużyna, z elitą pożegnał się beniaminek z Bielska-Białej. W poprzednich rozgrywkach nie udało się utrzymać Górnikowi Łęczna i Bruk-Bet Termalice Nieciecza. W tym sezonie zdegradowana została Miedź. I nie ma w tym przypadku.

Słabeusz na tle przeciętnych

Analizując sytuację Miedzi, warto spojrzeć na to, jak pod względem punktowym radzili sobie poprzedni beniaminkowie, którzy spadali z ligi.

- sezon 2017/2018: Sandecja Nowy Sącz po 37 kolejkach 33 punkty, 54 stracone bramki

- sezon 2018/2019: Zagłębie Sosnowiec po 37 kolejkach 29 punktów, 80 straconych bramek

- sezon 2019/2020: ŁKS Łódź po 37 kolejkach 24 punkty, 68 straconych goli

- sezon 2020/2021: Podbeskidzie Bielsko-Biała po 30 kolejkach 25 punktów, 60 straconych goli

- sezon 2021/2022: Górnik Łęczna po 34 kolejkach 28 punktów, 60 straconych goli sezon 2021/2022: Bruk-Bet Termalica Nieciecza po 34 kolejkach 32 punkty, 56 straconych goli

- sezon 2022/2023: Miedź Legnica po 34 kolejkach 23 punkty, 55 straconych goli

Miedź została najgorszym beniaminkiem w przeciągu ostatnich sześciu sezonów. Pod względem liczby straconych bramek nie wygląda to źle, jednak punktowo jest gorsza od dramatycznie słabego Zagłębia Sosnowiec i mizernego ŁKS-u.

Zestawiając obecną Miedź, z Miedzią sprzed czterech sezonów można dostrzec spory regres.

W pierwszym podejściu do Ekstraklasy zespół Dominika Nowaka zdobył 40 punktów w 37 spotkaniach - 1,08 punktu na mecz - tymczasem ekipa Grzegorza Mokrego punktuje na poziomie 0,68 punktu na mecz. Z podobną średnią punktował tylko ŁKS.

W sezonie 2018/2019, kiedy w lidze tabelę dzielono na grupy mistrzowską i spadkową, po 30 seriach gier „Miedzianka” zajmowała 11. miejsce z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową. W siedmiu ostatnich kolejkach zdobyła tylko osiem punktów, przegrywając z bezpośrednimi rywalami.

Niewymagająca I liga

Na zapleczu Ekstraklasy zespół z Legnicy bytował trzy sezony. W pierwszym zajął piątą lokatę i przegrał w półfinale baraży z Radomiakiem Radom 1:3. W następnych rozgrywkach ekipa Jarosława Skrobacza nie zdołała załapać się do czołowej szóstki. W minionym sezonie z 15 punktową przewagą drużyna Wojciecha Łobodzińskiego zdominowała Fortunę I Ligę.

Przez ten cały czas Miedź nie budowała fundamentów pod przyszłą grę w elicie. Osoby odpowiedzialne za klub wiedziały, że nie da się utrzymać, grając piłki bardzo ofensywnej, często naiwnej. Nie można wygrywać meczów, kiedy przeciwko mocniejszym rywalom idzie się na wymianę ciosów. Ekstraklasa szybko weryfikuje drużyny, które wchodzą do niej bez planu i na „jakoś to będzie”.

Smutna powtórka z rozrywki

Przed rozpoczęciem tego sezonu, wiele osób typowało nawet tercet beniaminków do degradacji. Mimo wszystko, z całej trójki to właśnie Miedź wyglądała najsensowniej. Udało się zatrzymać Maxime’a Domingueza, Chukę oraz pozyskać Ángelo Henríqueza, który w przeszłości występował w Manchesterze United.

W pierwszych siedmiu kolejkach „Miedzianka” zgromadziła zaledwie cztery punkty i z dumą zajmowała ostatnie miejsce. Pierwsze zwycięstwo odnotowali 27 sierpnia z Lechią Gdańsk 2:1, natomiast na drugie doczekali się dopiero w listopadzie, kiedy pokonali Śląsk Wrocław 1:0. W sumie w tych rozgrywkach Miedź wygrała cztery spotkania. Cztery.

Popisy Miedzi warto ująć w szerszej statystyce. I ona nie pozostawia suchej nitki na legniczaninach.

Często mówi się, że mocną bronią wielu beniaminków są stałe fragmenty gry. Miedź stanowi wyjątek. Po stałych fragmentach gry zdobyła 11 z 33 bramek, trzy po rzutach karnych, trzy po rzutach wolnych, dwa po rzutach rożnych, trzy po wrzutach z autu. Dla przykładu Korona Kielce, która po rundzie jesiennej była w zbliżonej sytuacji do Miedzi 15 z 36 trafień zdobyła po SFG, co daje 41,67%.

Po stałych fragmentach stracili 23 z 55 goli - 41,82% - co umiejscawia ich na trzecim miejscu pod względem odsetka straconych bramek po SFG.

Expected goals Miedzi wynosi 30,93 przy 33 golach. Według wyliczeń, jej xG straconych bramek wynosi 47,80, przy 55 straconych bramkach. Expected points „Miedzianki” przyznaje jej 35 punktów, podczas gdy jej realny dorobek wynosi jedynie 22. Bilans pomiędzy liczbą punktów a oczekiwaną liczbą „oczek” jest najwyższy w całej lidze.

Ekipa z Dolnego Śląska stworzyła sobie 40 okazji do zdobycia bramki, wykorzystując 40% procent z nich. Z kolei jej rywale stworzyli aż 73 takie okazje, co jest drugim najgorszym rezultatem w lidze, ustępując tylko Jagiellonii Białystok.

Degradacja Miedzi powinna stanowić moment przełomowy w historii klubu. Nie da się zbudować niczego poważnego bez sensownych fundamentów. W Ekstraklasie dla drużyn walczących o przetrwanie najważniejsze są: zbilansowana defensywa, umiejętność wykorzystywania nadarzających się okazji, a także zdolność adaptacji do warunków meczowych. Nie można w każdym spotkaniu grać tak samo, realizując swoją filozofię gry. Na takiej naiwności można mocno się przejechać. A nawet ponownie trafić na zaplecze.