Mleko się wylało, ale dalsze biadolenie nie przyniesie żadnych korzyści
2014-08-09 12:38:05; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Mleko się wylało. Legia wyleciała za burtę Ligi Mistrzów z rzadkiej jakości fasonem nawet jak na nasze standardy.
Powstał doskonały grunt pod piłkarską martyrologię, mnożenie synonimów słowa "frajerstwo", odkopywanie eliminacyjnych trupów sprzed lat, grzebanie nowych. Kolejną godzinę trwa transmisja z miejsca katastrofy (jeśli byłbym Rafałem Stecem napisałbym, że trwa "transmisja z roztrzaskanego snu"), a wielu chłonie ten czarny spektakl, nie może się odkleić od monitora. Ja powiem szczerze: też byłem na widowni, też wieszałem winnych, wściekałem się, nie mogłem nadziwić.
Jednak to było dawno temu. Bo będę się upierał: wczoraj rano to już odległa przeszłość. Wtedy została zrobiona kupa. Ale już dość się jej naoglądaliśmy. Czas zabrać się za sprzątanie pokoju, mycie podłogi, wietrzenie. Od komentowania "no faktycznie, strasznie śmierdzi!" gęsta atmosfera się nie przerzedzi.
Robi się momentami absurdalnie. Wiceprezydent Warszawy pisze list otwarty do zarządu Legii, w którym przekonuje, że klub na pewno podniesie się jak Feniks z popiołów. Jakich popiołów ja się pytam? Kto umarł? Dwa tygodnie temu nikt nie kręciłby nawet nosem na rozstawienie w Play-Off Ligi Europy, a teraz to już nagle piłkarska śmierć. Smutek albo frustracja są zrozumiałe, ale zachowajmy umiar. Po co te katastroficzne tony. Odpadnięcie z Celtikiem, bez względu na okoliczności, to za mało by już teraz przekreślić cały pucharowy sezon Legii. Było scenariuszem, z którym od początku się liczono, tylko dokonał się on w najbardziej gorzki z możliwych sposobów i dziś trudno o tym pamiętać.
Legia spadła z dużej wysokości, ale nie na beton, tylko na poduszkę. Tym bardziej miękką, im więcej o niej myślę. Ukradziono jej bilety na Seszele, ale nie zostało jej siedzenie w domu i oglądanie Tour de Pologne - złodziej pozostawił po sobie bilety na Teneryfe. Tu też można się nieźle zabawić. Przeżyć przygodę, która będzie wspominana po latach, która okaże się wyjątkowa.
W tym momencie PIŁKARSKO patrzenie w przeszłość - tak, wczoraj rano to według mnie odległa przeszłość - nie ma już żadnej wartości. Wyciągnąć trzeba z całego zajścia wnioski organizacyjne, to oczywiste. Ale boiskowo NIC nie da dalsze roztrząsanie sprawy. Najdojrzalej byłoby teraz zakasać rękawy, skupić się od zaraz na mistrzu Kazachstanu, który gdzieś tam, daleko w Azji, analizuje już poszczególnych graczy i szykuje plan. Dostosowuje arsenał. Dlatego martwi mnie Berg, który wciąż mówi przede wszystkim o odwołaniach, sądach, trybunałach. Chłopie, Kazachowie to nie frajerzy, a Liga Europy dla klubu z Ekstraklasy to nie puchar pasztetowej.
Jeśli Legia jest taka dobra, niech udowodni to w LE, na przykład wychodząc z grupy. Stukając po drodze tu tyle punktów rankingowych, by za rok, dwa, być rozstawionym we wszystkich rundach eliminacji do Ligi Mistrzów. To realny cel. Duży i ważny.
Leszek Milewski
Twitter: @leszekmilewski