Najlepszą obroną jest atak?

2012-02-05 10:46:00; Aktualizacja: 12 lat temu
Najlepszą obroną jest atak? Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Na ponad 120 dni przed najważniejszą imprezą piłkarską tego roku, patrzymy na naszą reprezentację i co widzimy? Na pierwszy rzut oka ukazuje się dziurawa jak szwajcarski ser polska defensywa.

Pewni miejsca mogą być jedynie Wojciech Szczęsny i Łukasz Piszczek. O formę tych 2 piłkarzy możemy być spokojni. Potrzeba tylko modlitw o to, ażeby nie złapali kontuzji (chociaż w wypadku kontuzji Szczęsnego mamy wartościowych zmienników na bramce, gorzej z prawą stroną obrony). Pozostałe 3 pozycje w obronie to wielka niewiadoma. Selekcjoner Franciszek Smuda próbował chyba wszystkich wszędzie, i dalej nie ma rozwiązania tego problemu.

 

Lewa obrona - tutaj głównym kandydatem do gry jest powracający po 16 miesiącach wolnego od piłki Sebastian Boenisch . Wiadomo, że jest faworytem Smudy, który powiedział kiedyś w mediach, że jeżeli Boenisch będzie zdrowy, to będzie grał na Euro. Czy jest sens wypowiadania takich słów? To pokazuje tylko słabość polskiej kadry po tej stronie boiska. A'propos konkurencji, drugą opcją na lewą stronę defensywy jest Jakub Wawrzyniak, obrońca Legii, któremu zdarzało się popełniać proste błędy, jak ten w meczu z Niemcami. Boenisch w obecnej formie, ani Wawrzyniak nie prezentują poziomu, który mógłby zapewnić dobrą grę na Euro. A wyjść awaryjnych już nie mamy.

 

Środek obrony – kolejny wielki problem, po części stworzony przez Smudę. Podziękowanie za grę Michałowi Żewłakowowi, który powinien być podporą naszej defensywy podczas Euro było jedną z większych głupot, jakie przytrafiły się selekcjonerowi Smudzie(swoją drogą nie mało ich było). Zamiast byłego kapitana reprezentacji, który prezentował solidny poziom, unikał prostych i głupich błędów na środku obrony mamy Damiena Perquisa, który jest gorzej niż średniakiem we francuskiej Ligue 1, gdzie gra w barwach Sochaux. 3 najgorsza drużyna Ligue 1 zarówno pod względem punktów, jak i straconych bramek, dobrego świadectwa temu piłkarzowi nie przynosi, do tego jego nagła chęć do gry w barwach naszego kraju przed Euro. Często zdarzają mu się błędy, a i nie raz schodził z boiska z kontuzją podczas meczów kadry. Czy taki piłkarz powinien grać w pierwszej „11” ? Moim zdaniem nie. Drugim stoperem jest Arkadiusz Głowacki – tutaj akurat zgodzę się z selekcjonerem. Jeżeli obrońca Trabzonsporu będzie w pełni sił, to na pewno byłby wzmocnieniem naszej kadry. Jego doświadczenie i ogranie byłyby ważne w meczach podczas Euro. Dlaczego jednak selekcjoner nie postawi na „legijną” parę stoperów – Michał Żewłakow i Marcin Komorowski, który pod okiem starszego kolegi stał się bardzo solidnym obrońcą. Na pewno międzynarodowe ogranie, a bardziej jego brak w przypadku Komorowskiego, jest pewnym minusem przy jego nazwisku, jednak ambicji i zaangażowania temu chłopakowi odmówić nie można. Zaletą takiej pary jest zgranie, którego żadna inna para stoperów testowana przez Smudę (a sporo ich było przez okres, w którym Smuda jest selekcjonerem) nie ma. Na środku obrony do gry przygotowywanych było sporo obrońców: Kamil Glik, Maciej Sadlok, Marcin Wasilewski, Tomasz Jodłowiec, Grzegorz Wojtkowiak, Dariusz Pietrasiak, Piotr Celeban, Hubert Wołąkiewicz, Adam Kokoszka – ale żaden według selekcjonera nie okazał się na tyle dobry, aby na dłużej zostać w kadrze. Niestety Smuda konsekwentnie stawia na Perquisa, który według mojej własnej oceny nie jest tak dobry, żeby z urzędu dostać miejsce w reprezentacji podczas Euro. Jakiś czas temu na szczęście „Franz” wycofał się z propozycji występów Manuela Arboledy w kadrze podczas Euro.

 

Prawa strona defensywy zarezerwowana jest dla Łukasza Piszczka z Borussii Dortmund, który jest najlepszym prawym obrońcą Bundesligi. Tutaj akurat, Smuda nie ma czego zepsuć. Piszczek to jeden z najlepszych piłkarzy w całej kadrze, i pozostaje nam się modlić o brak kontuzji. Zmiennikiem Łukasza powinien być Marcin Wasilewski, który powraca do formy po ciężkiej kontuzji, która o mało nie zakończyła jego kariery. Coraz lepsze występy w Anderlechcie napawają optymizmem przez zbliżającym się wielkimi krokami Euro.

 

Znane powiedzenie, że najlepszą obroną jest atak jest całkiem trafne, gdy porównamy je z grą naszej kadry. Liczymy przede wszystkim na dobrą grę z przodu „tria z Dortmundu”, które znakomicie się rozumie. Mamy nadzieję, na skuteczną grę kolejnej gwiazdy reprezentacji, na której zdrowie powinniśmy chuchać i dmuchać, czyli Roberta Lewandowskiego. Jeżeli uda nam się odsunąć grę z dala od naszego pola karnego, to możemy być spokojniejsi o wynik w tyłach. Możemy także liczyć na to, że w trudnych sytuacjach nasz bramkarz, niezależnie kto będzie stał między słupkami, uchroni nas przed stratą bramki. Jednak, aby być w pełni spokojnymi potrzebujemy dobrych obrońców, przede wszystkim na środku defensywy.

 

Problemem tej kadry, selekcjonera, jak i udziału naszej drużyny w Euro jest to, że staramy się stworzyć drużynę, która ma tylko i wyłącznie osiągnąć dobry wynik na Mistrzostwach Europy A.D. 2012 w Polsce i na Ukrainie. Nie patrzymy perspektywicznie i nie wprowadzamy do drużyny młodych piłkarzy, którzy mogliby za kilka lat stanowić o sile tej kadry i grać na o wiele wyższym poziomie niż ci piłkarze, których teraz trener Smuda szuka po całym świecie, jak na przykład Perquis, Arboleda, Polanski czy Obraniak. Wiem, wiem, że atmosfera przed turniejem, którego jesteśmy gospodarzami jest podgrzewana non-stop. Szczęśliwe losowanie sprawiło, że jesteśmy faworytami grupy, a za niedługo będziemy w gronie kandydatów do wygrania. Ale Euro minie, i albo zagramy 3 spotkania – mecz otwarcia, mecz o wszystko, i mecz o honor, albo wyjdziemy z grupy i odpadniemy z Holandią, Niemcami lub Portugalią. Czy nie warto byłoby dać szansę kilku młodym chłopakom, żeby zagrali na Euro i poczuli atmosferę wielkiego turnieju, gdyż chwilę po Euro rozpoczną się eliminację do MŚ 2014, które rozegrane zostaną w Brazylii? Jeżeli dalej będziemy starali się stworzyć kadrę na jeden turniej, to nic dobrego z tego nie wyjdzie.

 

Powinniśmy brać przykład z Niemców, którzy wprowadzają młodych piłkarzy do kadry podczas dużych turniejów. Owszem, nie mamy na razie młodych graczy pokroju Mullera, Kroosa, Götzego czy Großkreutza , ale nasza piłka cały czas się rozwija i coraz częściej nasi gracze wyjeżdżają na zachód, gdzie grają i rozwijają swoje umiejętności, choćby przykłady Świerczoka, czy Borysiuka z zakończonego okienka transferowego pokazują, że możemy mieć nadzieje na „lepsze jutro”, powinniśmy tylko lekko pomóc losowi i dać tym piłkarzom szanse.

 

Naszą obronę można by porównać do słynnej Linii Maginota – na pierwszy rzut oka wszystko wygląda świetnie - selekcjoner ma „kłopot bogactwa” – tylu obrońców do wyboru, że nie ma powodów do zmartwień. Piłkarze, jak na przykład Perquis, chcą grać w naszej kadrze, a nie w kadrze francuskiej więc coś w tym musi być. Wierzymy, że wszystko jest w najlepszym porządku. Gdy jednak przyjdzie do sprawdzenia, do „wyłożenia kart na stół”, okaże się, że nasza obrona jak Linia Maginota tylko w małej części okaże się praktyczna i przydatna – mam na myśli Łukasza Piszczka, i Wojciecha Szczęsnego. Jak podczas II Wojny Światowej niemieckie wojska z łatwością poradziły sobie w walkach z Francuzami, tak nasi przeciwnicy z łatwością poradzą sobie z naszymi obrońcami. Na jaw wyjdzie, a raczej już wyszło, że Perquis pokochał polską kadrę tylko dlatego, że we francuskiej nie miałby żadnych szans zagrać. A opowiadania o wielkiej, zgranej i dobrze grającej polskiej obronie można będzie włożyć pomiędzy baśnie Andersena, a bajki braci Grimm. To tylko moje zdanie. Część z Was może się z tym nie zgodzić, nikomu nie zabraniam mieć własnego zdania. Kto ma racje pokaże czas, a raczej zbliżające się Euro 2012.

 

Damian Wolski

Więcej na ten temat: Polska Artykuł Euro 2012