Neymar i PSG, czyli zgniłe jajo nie wie, że jest zgniłe. Dlaczego to się musi skończyć?
2022-07-02 20:33:55; Aktualizacja: 2 lata temuPowoli zbliżamy się do końca Neymara. Lepszy nie będzie, co pokazuje nowe sprzątanie w PSG i to, że Luis Campos najchętniej wymiótłby Brazylijczyka z Paryża. Pytanie tylko jak sprzedać gracza, który jest niesprzedawalny? Zgniłe jajo nie wie, że jest zgniłe.
Nikt w klubie nie robi z tego tajemnicy. Gdyby znalazł się chętny na Neymara, to już by go w stolicy nie było. Najdroższy piłkarz świata nie chce jednak uciekać, bo tutaj zbudował przyjaźnie, tutaj ma półtoragodzinny lot do Hiszpanii, a poza tym zarabia cztery miliony euro miesięcznie i ma kontrakt, który 1 lipca z automatu przedłużył się do 2027 roku. Piękne złote klatki buduje PSG - nic dziwnego, że gdy przyszło do wietrzenia, to każdy, łącznie z Mauricio Pochettino, złapał się poręczy.
Argentyńczyk oczywiście jest już na fotelu katapultowym. Walczy jedynie o wysokość odprawy, bo w Paryżu zawsze na końcu trzeba trochę dosypać, żeby było normalnie. To jest właśnie fatalizm polityki transferowej klubu, który chciałby też wypchnąć Mauro Icardiego, Juliana Draxlera albo Leandro Paredesa, ale każdy z nich ma jeszcze umowę ważną przez dwa lata. Na razie więcej jest bicia piany o rewolucji w szatni niż realnych ruchów. Bo to naprawdę trudne rozmowy. Nagle ciężarem zrobił się też Neymar - strzelec 13 goli w tamtym sezonie, w tym żadnego w Lidze Mistrzów.
Nasser Al-Khelaifi, dyrektor PSG, mówi, że ma już dość kultury „bling bling”, czyli drużyny świecidełek. Gdy o tym opowiada, przed oczami migotają mu łańcuchy Neymara, który stał się symbolem tego, że w Paryżu fajnie się żyje, ale niekoniecznie wygrywa. Piłka trzeciej dekady XXI wieku wynagradza ascetycznych potworów, konkurencja nie śpi, a Neymar przez pięć lat nie zrobił nic, żeby zerwać z łatką samby i nóg ze szkła.Popularne
Ostatni plebiscyt „France Football” słusznie nie wepchnął go nawet do pierwszej piętnastki. Brazylijczykowi w lutym stuknęła trzydziestka i musiałby się zdarzyć cud, żeby choć raz w karierze odhaczył „Złotą Piłkę”. Niby wciąż jest zjawiskowy, ale jednak coraz mocniej stanowi balast. Jeśli PSG faktycznie chce w nowym sezonie wszystko robić inaczej, musi też przemeblować atak i rozbić grupę trzech tenorów. Za Neymarem stoi tylko to, że w listopadzie pojedzie na prawdopodobnie ostatni mundial w karierze i może faktycznie od sierpnia zechce wycisnąć z siebie maksa.
W tej chwili trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Brazylijczyka trzeba podzielić na okres przed i po transferze do PSG. Ten pierwszy był kamieniem węgielnym tria MSN. Wygrał Ligę Mistrzów i dwukrotnie stawał na podium „Złotej Piłki”. Miał 25 lat, gdy leciał do Francji jako zapowiedź czegoś wielkiego. Cała Ligue 1 firmowana była jego twarzą, co w pewnym momencie szybko się zatarło, bo na scenę wkroczył Kylian Mbappé.
Neymar ani razu w lidze francuskiej nie przekroczył bariery 20 goli. Łapał kontuzje w kluczowych momentach Ligi Mistrzów, a gdy w końcu odpalił w pandemicznym turnieju w Lizbonie, zgasł podczas finału z Bayernem.
Był wtedy Neymar drażliwym indywidualistą - tak jakby jeszcze bardziej chciał uwydatnić paryską niemoc. Mecz na Estadio da Luz dobitnie podkreślił brak kolektywu.
Thomas Tuchel był pierwszym trenerem ery Katarczyków, który znalazł się blisko zbudowania zbiorowej tożsamości, większej niż zlepek narcyzów.
Niestety i on poległ. Żaden ze szkoleniowców nie był w stanie wyhodować sobie Neymara.
On sam zresztą w tym czasie bardziej przypominał zabawowego Ronaldinho niż skupionego na celach Cristiano Ronaldo. To w Paryżu był oskarżany o gwałt i miał na głowie problem z podatkami. W Paryżu kłócił się z Edinsonem Cavanim o wykonaniu rzutu karnego. Tutaj też spotkały go gwizdy, po których dolewał benzyny do ognia mówiąc: „Chcecie gwizdać, to gwiżdżcie. Ale ja mam tu jeszcze kontrakt przez pięć lat”.
Problem z Neymarem jest taki, jak z całym PSG: więcej w nim medialnego szumu niż konkretnych efektów na boisku. Tylko on mógł rok temu, w najgorszym sezonie Ligue 1, gdy strzelił dziewięć goli, podpisać kontrakt z Pumą. Była to najdroższa indywidualna kooperacja w historii. Niemiecka firma prężyła potem muskuły, pokazując raporty sprzedaży, co jeszcze bardziej pokazywało fenomen Neymara - gościa od uśmiechu i zabawy, łączącego światy piłki, mody i muzyki. Nowa generacja Haalandów może lepiej kopać piłkę, ale pod względem kolorytu dalej jest w tyle. Jeszcze.
PSG przez lata korzystało z tej opcji, ale teraz, gdy klub urósł, a obok jest inna lokomotywa marketingu, dużo większy nacisk kładzie na wyniki. Tylko Liga Mistrzów może wynieść Francuzów na inną orbitę i właśnie od tego jest Luis Campos, by ten plan zrealizować. PSG nie chce być tylko piękną fasadą. Nie chce jedenasty rok z rzędu przeżywać tego samego jęku rozczarowania i zastanawiać się, dlaczego w kluczowym momencie znowu zawiódł Neymar. Pięć lat temu wydawało się, że jego planem minimum jest to, by zostać najlepszym graczem w historii PSG. Teraz wiemy, że nawet tego nie uda się odhaczyć.
Jest jeszcze jeden aspekt, który irytuje paryżan: to, że w ciągu pięciu lat ich gwiazdka aż cztery razy wyleciała z boiska. Zawsze działo się to w pięciu ostatnich minutach meczu, gdy drużynie nie szło i gdy przepalały się styki mózgowe. Neymar nie był tym, na którym można było polegać. Sam często mówił, że najlepiej gra wtedy, gdy jest kochany. Te nieustanne szukanie akceptacji z zewnątrz pokazuje, że nie jest to pożądany typ lidera - co z tego, że gra genialnie, skoro na koniec wychodzi z niego rozkapryszony dzieciak.
Trudno dziś powiedzieć, gdzie mógłby w najbliższym sezonie odnaleźć swoją bezpieczną przystań. Najbogatsze kluby zrobiły sobie tak zamknięte grono, że gracz o takim statusie ma tak naprawdę jedynie kilka opcji do wyboru. To też musi zgrać się z potrzebami innych. Gdyby z Manchesteru United odszedł Cristiano Ronaldo, może zrobiłoby się miejsce dla Neymara. Nie chce go Real i nie chce Bayern. Finansowo pewnie udźwignęłoby to Newcastle United, ale saudyjskiemu nuworyszowi wciąż daleko statusem do klubów Big Six. Piłka wiele rzeczy widziała, ale na ten moment byłaby to lekka abstrakcja.
Neymar musi odpowiedzieć sobie na pytanie: czy aby na pewno chce spędzać środowe deszczowe wieczory w przykładowym Burnley? Być może za jakiś czas nie będzie miał nawet wyboru. PSG pogodzone jest z tym, że do 2027 roku będzie opłacać mu pensję, ale sportowe klocki - choćby z pomocą wypożyczenia - chce układać osobno. Thiago Silva niedawno zaprosił kolegę do Chelsea, ale i tam po rychłym transferze Raheema Sterlinga zrobi się ciasno w przodzie. Innymi słowy: rynek się kurczy i brutalnie weryfikuje.
PAWEŁ GRABOWSKI
newonce.sport