Niestrudzony upór i zabójcza intensywność: Pol Llonch
2017-01-30 19:59:24; Aktualizacja: 7 lat temuKiko Ramirez szuka wsparcia u swoich byłych podopiecznych, by pierwiastek hiszpańskości i młodzieńcza fantazja wymieszały się na polskim gruncie. Co gdyby jednak pójść o krok dalej i przeszczepić swoje dawne płuca?
Walka i poświęcenie
Niektórzy twierdzą, że lepiej nie być w pobliżu, gdy wrzuci najwyższy bieg. Na oczach wszystkich, na całej szerokości boiska następuje aktywacja 90 minut bezlitosnego pressingu, rajdów i nieustannych szturmów, pisano w 2013 roku na blogu poświęconym L’Hospitalet (centredesportslhospitalet.blogspot.com). I w żadnym razie nie była to jednostkowa czy jednorazowa opinia. Pojawiło się tego znacznie więcej.
Słaba sytuacja w CE Europa zmusiła wówczas 17-latka do podjęcia radykalnych działań: „Każdy zawodnik lubi mierzyć wysoko. Pojawiło się zainteresowanie ze strony lepszej ekipy, a to znowuż zbiegło się z nieciekawą wizją gry w moim macierzystym klubie.”, mówił Lllonch na łamach planetadeporte.es. Okazało się, że transfer był strzałem „w dziesiątkę”. Chociaż pomocnik zdecydował się na zmianę otoczenia, gdy pozostały mu jeszcze 2 lata gry w młodzikach, to wyszło mu to zdecydowanie na dobre. Po zakończeniu tego etapu dość szybko doczekał się debiutu przeciwko Qatar Sports Club w ramach przygotowań do nowego sezonu, jeszcze gdy stanowisko trenera zajmował Jordi Vinyals. To on otworzył przed nim drzwi na oścież i w żadnym razie się nie pomylił. Od tego momentu wszystko potoczyło się lawinowo.Popularne
(instagram.com/ @pllonch7)
Wystarczyło, że raz, dość nieśmiało wskoczył do składu, by zostać na dłużej i stać się kluczowym elementem drużyny. Jej płucami. Młody zawodnik wykorzystał szansę daną od losu, bowiem w tym samym czasie kontuzji nabawił się Ivan Hammouch. Młodziutki Llonch zajął jego miejsce na prawej obronie. Nie było lekko, zawodnik musiał nie tylko zmierzyć się z wyzwaniami, które normalnie towarzyszą przejściu z juniorów do seniorskiego futbolu, ale i wykazać się sporą odpornością psychiczną: „Różnice są ogromne. Tempo akcji, jakość ze strony przeciwnika, sam poziom jest znacznie wyższy w wielu aspektach. Wszystko jest nowe, łącznie ze stadionami, które chociaż widuje się w telewizji, to z poziomu murawy wyglądają znacznie inaczej”, opowiadał Pol. W L’Hospitalet brakowało konkretnej stabilizacji, żaden trener nie mógł zagrzać miejsca na lata – pomocnik przerobił aż 4 szkoleniowców. Zdecydowanie najtrudniej było w sezonie 2013/14, gdy Martin Pose wytrzymał zaledwie 3 miesiące, a ekipa spędziła noc w strefie spadkowej. Chociaż może najtrudniej to słabe określenie. Llonch był wówczas podstawowym graczem, cierpiał odpowiedzialność zbiorową i wciąż uchodził za jednego z najlepszych zawodników nie tylko ekipy, ale i całej ligi.
Statystyki także przemawiały właśnie za nim: pomocnik opuścił zaledwie 4 spotkania (dwa razy był kontuzjowany, dwukrotnie przymusowo pauzował) i aż 38 razy wychodził w pierwszej jedenastce. Kto wie, czy jego talent nie rozwinąłby się jeszcze bardziej, gdyby nie uraz sprzed roku, jakiego nabawił się w meczu z Mestalletą (styczeń 2013). Wykluczył go z gry na aż 13 kolejek…
Przewidywania a rzeczywistość
Na jeszcze-19-latku spoczywała wielka odpowiedzialność ze strony publiki. Wyróżniał się na tle swoich rówieśników nie tylko wyszkoleniem technicznym, ale przede wszystkim godną do pozazdroszczenia, niespożytą energią. „To taki Gattuso, który wyznacza dynamiczną linię środka boiska”, pisano na fuerzaperica.com. Trudno się dziwić, skoro nawet Pep Guardiola dostrzegł wielki talent bijący od młodego pomocnika, akcentując to na konferencji po słynnym meczu Copa del Rey z L’Hospitalet.
Pol Lllonch podjął bardzo dobrą, choć ryzykowną decyzję decydując się przedłożyć piłkę nożną ponad naukę. Pomocnik nie przerwał edukacji i starał się patrzeć realistycznie na życie, z pewną dozą dystansu, ale gdzieś tam z tyłu głowy zawsze czaiły się wielkie marzenia. Zwłaszcza, że w tak młodym wieku nie tylko otrzymał niepowtarzalną szansę gry przeciwko Barcelonie, ale i dostał pochwałę od bardzo dobrego szkoleniowca. „To był niezapomniany dzień. Wszyscy bardzo mnie wspierali i chociaż próbowałem zachowywać się normalnie, jakby to był normalny mecz, to czułem dodatkową motywację, palące pragnienie, żeby zagrać znacznie lepiej niż zwykle.”, opowiadał Llonch w rozmowie z planetadeporte.es.
Listopad 2011 r. Blaugrana wygrywa skromnie, bo tylko 1:0, ale media poświęcają temu spotkaniu bardzo dużo uwagi…
Według Futboleros de Marca TV, Cesc Fabregas miał podejść do młodziutkiego piłkarza i rzucić w jego kierunku zaczepne „Na co w ogóle narzekasz… Przecież grasz w Segunda B”.
Niestrudzony upór Pola zaprocentował już w momencie, gdy ukończył 22. rok życia. Wówczas miał na koncie 100 meczów na poziomie Segunda Division B i ani myślał na tym poprzestać. Pomocnik miał w sobie coś niezwykłego, co zasługiwało na uwagę. Trudno się dziwić, że w tak młodym wieku stał się prawdziwym wyjadaczem ligi. Szybko pojawiły się porównania do Victora Sancheza, którego ma ponoć przypominać stylem gry, rozwojem fizycznym, czy samym ruchem w kierunku przeciwnika i intensywnością. Bez wątpienia był iskrą zapalną, dzięki której L’Hospitalet o mały włos nie awansował na wyższy poziom rozgrywkowy.
W tym samym czasie Llonch został okrzyknięty jednym z najbardziej obiecujących, katalońskich piłkarzy. Wyróżniały go walka, poświęcenie i zdrowe współzawodnictwo, które… umożliwiły mu transfer. Po pomocnika zgłosiła się druga ekipa Espanyolu, a to znowuż miało uchodzić za naturalną konsekwencję polityki, jaką próbował prowadził Jordi Lardin. Chodziło o wskrzeszenie modelu drużyny budowanego na bazie najlepszych, młodych piłkarzy z regionu. Po raz kolejny los miał stanąć po jego stronie, po raz kolejny w postaci czyjejś kontuzji: Marc Caballe zerwał więzadła, a tym samym Pol miał przed sobą autostradę do wyjściowego składu.
Handel narządami
Gdziekolwiek się nie zjawił, tam znajdowało się dla niego miejsce w pierwszym składzie. Pojawiły się nawet głosy, że powinien spróbować szczęścia w lepszej lidze, o poziom wyżej, że w Segunda nie zdoła się bardziej rozwinąć. Taka opinia pojawiła się chociażby na portalu pericosonline.com:
Planaguma uwolnił psa. Niestrudzonego i walecznego, który potrafi ugryźć. Udowodnił, że jest gotowy powalczyć o znacznie inne cele, rozwinąć swój talent. Z drugiej strony jest Espanyol B. Ten sam, który wykazuje kompletny brak gotowości, nie dąży do czegoś poważniejszego. Odświeżono drużynę pozbawiając ją doświadczenia. Llonch nic z nimi nie osiągnie. Musi iść do szatni, która śmierdzi kulkami na mole i o coś walczy (…). Właśnie ze względu na wiek (niemalże 23 lata) powinien zrobić krok w przód. Segunda B zrobiła się dla niego za mała i na dobrą sprawę odnalazłby się w każdej ekipie na tym poziomie rozgrywkowym (…). Dla niego istnieje tylko jedna opcja: gonić piłkę. To jeden z tych zawodników, których bardzo chcesz mieć w swoim zespole, ale nigdy po przeciwnej stronie barykady. Jego defensywne przymioty są manifestowane za sprawą niesamowitego poświęcenia – pozwala mu utrzymywać intensywne tempo przez długi czas. Tak właściwie jego najlepsze umiejętności smakują najgorzej: nagle mija całe 90 minut. Wystarczy, że poczuje krew i wstępuje w niego diabeł. Jest jak niewolnik, który ma wulkaniczny charakter (przyp. red. 13 żółtych kartek w tym 10 w 15 ostatnich meczach w Espanyolu B) (…). Wcale nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że Llonch był najlepszym piłkarzem Espanyolu B. Zwykle jeśli zawodnik ma takie zadania jak on, jest praktycznie niezauważalny na boisku. W jego przypadku jest zupełnie odwrotnie. Jego umiejętności nie współgrają z Segunda B, gdzie rozegrał ponad 120 meczów, mając zaledwie 22 lata. Dajcie mu tylko raki i czekan, a osiągnie znacznie więcej.
Otrzymał je wraz z transferem do Girony, ale wielkiej kariery tam nie zrobił. Mimo wielkiego wsparcia dyrektora sportowego, na liczniku wykręcił zaledwie 540 minut, a w następnym sezonie trafił na wypożyczenie do Granady B. Ponownie przyciągnął swój bagaż do Segunda B i ponownie podkręcił tempo potrzebując zaledwie 13 dni, by stać się filarem nowej ekipy.
| @RogerRiera_ y @pol_llonch, elegidos en los XI ideales de la 1ª vuelta de sus respectivos grupos de 2ªB. ¡Enhorabuena! #MBSPlayer pic.twitter.com/WLmG1XHVPe
— Media Base Sports (@MediaBaseSports) December 29, 2016
Potwierdziły się słowa, że Segunda B to dla niego za mało…
Trzeba jednak przyznać, że szczególną rolę w rozwoju Lloncha odegrał nie kto inny, a Kiko Ramirez, który objął stanowisko szkoleniowca L’Hospitalet bezpośrednio po szybkiej przygodzie Martina Pose z katalońskim klubem. Llonch pod jego batutą 29-krotnie wychodził na boisko w pierwszym składzie i opuścił zaledwie 3 spotkania. Szkoleniowiec Wisły traktował go jak płuca drużyny i nie wyobrażał sobie, że w pewnym momencie może ich zabraknąć. Zwłaszcza, że pomocnik był jednym z najważniejszych zawodników, gdy rozgrywała się walka o awans na wyższy szczebel rozgrywkowy. Wiele wskazuje na to, że znowu go potrzebuje. Na takim rozwiązaniu skorzystałyby obie strony: Pol zmieniłby środowisko, spróbował sił na zupełnie innym gruncie i trafiłby pod oko swojego starego trenera, a przy okazji w Krakowie pojawiłby się zawodnik z fantazją. I chociaż handel narządami to dewiza czarnego rynku, to Biała Gwiazda nie robi niczego wbrew woli piłkarza. Wszak sam przeszczep młodych, potężnych płuc ma spore szanse na przyjęcie przez organizm pomimo wysokiego stopnia zanieczyszczenia powietrza…
ŹRÓDŁA: centredesportslhospitalet.blogspot.com, planetadeporte.es, libertaddigital.com, fuerzaperica.com, pericosonline.com, lesportiudecatalunya.cat, diariolagrada.com