Nowy król „Miasta Aniołów”

2020-02-05 23:01:28; Aktualizacja: 4 lata temu
Nowy król „Miasta Aniołów” Fot. LA Galaxy FC
Piotr Przyborowski
Piotr Przyborowski Źródło: Transfery.info

Choć w ostatnich latach do MLS trafili tacy piłkarze jak Zlatan Ibrahimović, Wayne Rooney czy Didier Drogba, to transfer Chicharito do Los Angeles Galaxy określany jest jako największy od czasów przeprowadzki za ocean Davida Beckhama.

Meksykanin niesie za sobą bowiem nie tylko ogromną jakość piłkarską, ale też niespotykany dotąd potencjał marketingowy, który dla jego nowego klubu, jak i całej ligi może okazać się bezcenny.

13 listopada ubiegłego roku. Internet obiega tweet autorstwa Zlatana Ibrahimovicia o charakterystycznym dla Szweda tonie. „Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem” - tak brzmi początek komunikatu, w którym jeden z najlepszych napastników ostatnich lat informuje świat o tym, że jego pobyt w Los Angeles dobiega końca. 38-latek z Galaxy ostatecznie żegna się po przegranym półfinale konferencji zachodniej.

W „Mieście Aniołów” obawiano się, że charyzmatycznego rosłego napastnika grającego teraz ponownie dla Milanu ciężko będzie zastąpić postacią o podobnych możliwościach i potencjale marketingowym. Teraz mogą chyba jednak odetchnąć z ulgą. Choć spekulowano o tym od tygodni, ostatecznie w zeszły wtorek oficjalnie potwierdzono transfer Chicharito z Sevilli do właśnie LA Galaxy. Zadaniem Meksykanina będzie nie tylko zastąpienie Zlatana w roli strzelca wyborowego pięciokrotnego zdobywcy MLS Cup. 31-latek ma się okazać katalizatorem całej ligi na rzecz dalszego rozwoju - nie tyle co tego czysto sportowego, co również marketingowego.

Dogonić sąsiada

Choć Major League Soccer w wielu kwestiach traktowana jest jako pionierka, wciąż ma ogromny, niewykorzystany dotąd potencjał tkwiący w kibicach o pochodzeniu wywodzącym się z krajów Ameryki Łacińskiej. Wśród tej grupy w Stanach Zjednoczonych przodują rzecz jasna Meksykanie. Według danych United States Census Bureau, niemal 37 milionów spośród 327 milionów obywateli USA (11,3%) utożsamia się przynajmniej częściowo lub w całości z narodem meksykańskim.

- Pod względem potencjału marketingowego to zdecydowanie największy transfer do MLS od czasów Davida Beckhama. Latynosi zawsze szukają piłkarzy o podobnym do siebie pochodzeniu, a futbol jest jednym z najważniejszych sportów w ich życiu. W Los Angeles jest ich naprawdę dużo. Obecność Chicharito sprawi, że stadion LA Galaxy będzie się z pewnością zapełniał z dużą łatwością. Meksykanie, również ci mieszkający w Stanach Zjednoczonych, bardzo lubią oglądać „swoich” piłkarzy. Widać to choćby po frekwencji na meczach reprezentacji „El Tri” rozgrywanych właśnie na terenie USA - przyznaje Karla Villegas Gama, redaktor naczelna FOX Deportes.

Świetnym tego przykładem jest choćby sytuacja z lata 2010 roku, w którą to zresztą zamieszany był właśnie Chicharito. Młody wówczas napastnik Guadalajary dopiero co przeszedł do Manchesteru United, który to kilka tygodni później miał zmierzyć się w ekipą złożoną z piłkarzy MLS w ramach tamtejszego All-Star Game. Kiedy ogłoszono transfer Meksykanina, w mgnieniu oka rozeszło się ponad 20 tysięcy biletów na ten pojedynek. Ostatecznie 70 tysięcy kibiców zgromadzonych pod koniec lipca na Reliant Stadium było świadkami debiutanckiego gola wschodzącej gwiazdy meksykańskiego futbolu.

Reprezentacja „El Tri” do dzisiaj jest zresztą dla kibiców w Stanach Zjednoczonych większym wabikiem niż gospodarze. W 2019 w USA rozegrano w sumie 12 meczów międzynarodowych, które gromadziły średnio po 57 tysięcy kibiców. Podczas gdy na spotkaniach „Jankesów” pojawiało się średnio nieco ponad 23 tysięcy fanów, jednymi dwoma pojedynkami, na których widownia przekroczyła 28 tysięcy były pojedynki właśnie z Meksykanami. W tym drugim z nich jednego z goli strzelił nawiasem mówiąc nie kto inny jak Chicharito.

- Podczas gdy Beckham wprowadził MLS w erę Designated Player, Chicharito jest znakiem czasów, w których liga goni sąsiadów z Meksyku, nie mówiąc już o gigantycznym zainteresowaniu Latynosów jego osobą - przyznaje Katarzyna Przepiórka, redaktor naczelna serwisu Amerykańska Piłka.

Teraz jego obecność w Los Angeles ma pomóc nie tylko samemu Galaxy znów wspiąć się na ligowy szczyt, ale również przyczynić się do rozwoju całych rozgrywek. W tym momencie w Stanach Zjednoczonych więcej widzów przed telewizorem od MLS gromadzi bowiem… Liga MX. Według danych World Soccer Talk, w 2018 meksykańska ekstraklasa zgromadziła w sumie przed telewizorami ponad 105 milionów fanów, prawie dwukrotnie więcej niż Premier League (62 miliony) i pięciokrotnie więcej niż MLS (31 milionów). Liga ta zanotowała też ogromny, bo 46-procentowy wzrost widowni. Dla porównania MLS odnotowało tylko ośmioprocentowy wzrost - najmniejszy od 2016 roku.

Derby przyjaciół

Chicharito trafia też do nieprzypadkowego klubu. Los Angeles to miasto, którego blisko połowa (48,5%) mieszkańców jest pochodzenia latynoskiego. Nie dziwi więc, że największą gwiazdą derbowego rywala Galaxy, czyli Los Angeles FC jest Meksykanin Carlos Vela, który po przyjściu z Realu Sociedad stał się prawdziwym liderem ekipy prowadzonej przez Boba Bradleya, a w zeszłym sezonie dzięki 34 trafieniom zdobył Złotego Buta przyznawanego królowi strzelców całej ligi.

- Choć Meksykanie koncentrują się głównie na swoim krajowym podwórku, to w zeszłym sezonie tamtejsze media z dumą poświęcały dużo uwagi świetnym występom Carlosa Veli. Z Chicharito nie powinno być inaczej. Na pewno sporo kibiców zdecyduje się obejrzeć derby Los Angeles ze względu właśnie na nich dwóch - przyznaje Michał Matlak, obserwator meksykańskiego futbolu.

Szczególnie, że „El Tráfico”, jak nazywane są derby „Miasta Aniołów”, to rywalizacja młoda, ale bardzo elektryzująca całe miasto. Od 2018, kiedy rozegrano pierwsze oficjalne spotkanie pomiędzy obiema ekipami, w sumie doszło do sześciu pojedynków, których średnia goli wynosi aż 5,33 trafienia na mecz. Tym najbardziej emocjonującym pojedynkiem był chyba ten z października ubiegłego roku. Wtedy to po szalonym meczu LAFC pokonało Galaxy w półfinale konferencji zachodniej 5:3, a dwukrotnie na listę strzelców wpisał się właśnie Vela.

- Derby LA Galaxy z LAFC mogą mieć w przyszłym sezonie najlepszą oglądalność ze piłkarskich meczów transmitowanych w USA. Rywalizacja Chicharito z Carlosem Velą już teraz budzi ogromne zainteresowanie, a do startu ligi zostało jeszcze sporo czasu - mówi Przepiórka.

W tym wszystkim pikanterii dodaje fakt, że obaj meksykańscy napastnicy prywatnie są dobrymi przyjaciółmi. Znają się od lat nie tylko z reprezentacji Meksyku, ale też wspólnej gry w juniorach Guadalajary.

- Poznaliśmy się, kiedy mieliśmy 14 czy 15 lat. Teraz będziemy pewnie jeszcze bliżej siebie, ale już dałem Carlosowi do zrozumienia, że przychodzę do największego klubu w MLS i tym samym też oczywiście najlepszego w Los Angeles, więc już teraz nie mogę doczekać się derbów - mówił w rozmowie z oficjalną stroną MLS Chicharito.

Vela zdołał już zresztą odpowiedzieć na zapowiedzi przyjaciela: - On wie, że będzie tu przegrywał. Jeśli strzeli w derbach gola, to ja strzelę dwa! - przyznał w rozmowie z Univision.

Mexit?!

Około 10 milionów dolarów, które Galaxy wydało na 31-letniego napastnika, to siódmy największy transfer w historii całej MLS. Były napastnik Manchesteru United dostał też najprawdopodobniej najwyższy w lidze, bo opiewający na sześć milionów na sezon kontrakt. Zasadnicze pozostaje więc pytanie, czy tak świetne warunki sprawią, iż kolejni Meksykanie zamiast gry w Europie będą decydowali się na występy u sąsiadów w Major League Soccer?

- Dla Meksykanów gra w Europie zawsze będzie priorytetem. Jeśli już bowiem decydują się oni na odejście z Ligi MX, to by spróbować swojego szczęścia właśnie na Starym Kontynencie. Większość z tych, którzy trafiają do MLS to piłkarze z przeszłością w Europie (Vela, Dos Santos, Pulido) lub są to gracze u schyłku swoich karier - przyznaje Villegas Gama.

- Siła finansowa klubów z Meksyku, ale też MLS powoduje, że meksykańscy piłkarze nie muszą zabijać się o utrzymanie w Europie. Zamiast kurczowo trzymać się europejskich przeciętniaków, wielu z nich woli wrócić do macierzy, gdzie dostaną lepsze pieniądze, status gwiazdy i będą bliżej rodziny - uważa natomiast Matlak.

Zarówno Vela, jak i Chicharito to już jednak zawodnicy po trzydziestce. Dla MLS, która od lat walczy z zerwaniem łatki „ligi dla emerytów” prawdziwym ciosem nie jest jednak samo przyjście kolejnego doświadczonego napastnika, lecz słowa, które wypowiedział podczas rozmowy ze swoim ojcem Chícharo, ćwierćfinalistą mundialu 1986:

- Jest niemal pewne, że idę do LA.
- I co z tego?
- Wszystko jest ok, wszystko jest w porządku. Po prostu… to tak jakby początek mojej emerytury, rozumiesz?
- Nie, wcale tak nie jest!
- Tato, spróbuj mnie zrozumieć. To, co chcę Ci powiedzieć, to, że w takim momencie mówi się ‘do widzenia’ karierze, w którą włożyło się dużo energii i pracy. Wiem, że będziecie mnie wspierać i patrzeć na to z pozytywnej strony i wszystko tu będzie niesamowite. Tak czy inaczej… to koniec europejskiego snu.



Koniec bezkrólewia

Bez względu na to, co naprawdę myśli o swoim transferze Chicharito, ten ruch wydaje się najrozsądniejszym rozwiązaniem ze wszystkich możliwych i dla wszystkich stron. LA Galaxy zyskuje piłkarza, na którym będzie mogło opierać swoją grę. Piłkarz wreszcie będzie mógł grać regularnie, czego nie mógł powiedzieć przez ostatnie miesiące. Liga z kolei zyskuje piłkarza, który swoją osobą podniesie nie tylko jej sportową jakość.

- Wiele osób w Meksyku uważa, że transfer do MLS to duży błąd w karierze Chicharito. Ja z kolei uważam, że to bardzo rozsądna decyzja samego piłkarza, bo będzie tutaj grał regularnie. W Europie już nie mógł na to liczyć, nie potrafił przekonać do siebie kolejnych trenerów. W MLS znajdzie wszystko to, czego w ostatnim czasie szukał, czyli dużo minut, a to też z pewnością pomoże też samej reprezentacji - uważa Villegas Gama.

- Raczej nikt nie ma wątpliwości, że przejście do MLS to najlepsza opcja, jaką mógł w tym momencie wybrać Chicharito. Ma 31 lat, a jego ostatnie sezony były coraz słabsze, był głównie rezerwowym. W Europie zapisał piękną kartę, grał w wielkich klubach, ale osiągnął już wszystko, co miał osiągnąć. Po co miałby na siłę tułać się w kolejnych latach po klubach ze średniej półki europejskiej, skoro może być królem w Los Angeles? - dodaje Matlak.

Chicharito wcale nie rozpoczyna zatem piłkarskiej emerytury. Przychodzi do ligi, dla której jest szansą, ale która jest też szansą dla niego samego. Trafia do miasta, którego połowa go pokocha, a połowa będzie nienawidzić. W „Mieście Aniołów” nie może panować bezkrólewie. W Galaxy szukali następcy samozwańczego króla miasta Zlatana Ibrahimovicia. Tymczasem znaleźli chyba kogoś znacznie więcej.