Oldskulowy reprezentant Polski wraca do Ekstraklasy

2023-09-02 18:51:54; Aktualizacja: 1 rok temu
Oldskulowy reprezentant Polski wraca do Ekstraklasy Fot. Cracovia [YouTube]
Kacper Adamczyk
Kacper Adamczyk Źródło: Transfery.info

Kamil Glik po 13 latach powrócił do Ekstraklasy i związał się z Cracovią. Wielu kibiców zastanawia się, czy środkowy obrońca poradzi sobie jeszcze na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce.

103-krotny reprezentant Polski ostatni raz w koszulce z orzełkiem na piersi wystąpił w ⅛ finału Mistrzostw Świata w Katarze przeciwko Francji (1:3). Czesław Michniewicz nadal traktował go jako podporę defensywy, a Fernando Santos w ogóle nie zaprosił na żadne z trzech pierwszych swoich zgrupowań.

Nie ma, co się Portugalczykowi dziwić, ponieważ uczynił to, co powinien zrobić już któryś ze wcześniejszych selekcjonerów. Nie da się ukryć, że Glik od pewnego czasu nie przystaje do wymagań nowoczesnego futbolu, ponieważ jest wolny, mało zwrotny i nie najlepiej czuje się z piłką przy nodze. Nie ma, co w tym miejscu deprecjonować osiągnięć 35-latka, bo ze swojej kariery wyciągnął zdecydowanie więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

W końcu środkowy obrońca został mistrzem Francji z AS Monaco i wystąpił z tym zespołem w półfinale Ligi Mistrzów, a także był jednym z ulubieńców kibiców Torino. Poza tym zawsze potrafił najlepszą wersję siebie pokazać w reprezentacji Polski, gdzie stał się postacią wręcz pomnikową, a jego heroizm z barażowego starcia ze Szwecją o awans na katarski mundial już na stałe wpisał się do historii futbolu nad Wisłą.

Właśnie Glik to przede wszystkim charakter, ogromne serce do walki, pełne poświęcenie dla drużyny, a także doskonała gra głową. Z tych cech zapamięta go każdy kibic „Biało-Czerwonych”. Nie ma w tym przypadku, że w podanym zestawie nie znajdziemy zbyt wielu umiejętności czysto piłkarskich. Po prostu 35-latek nigdy z nimi się za bardzo nie kojarzył.

Może on mówić o sporym szczęściu, że nie przyszedł na świat na przykład dziesięć lat później, tylko w ostatnim momencie, gdy piłkarze o jego charakterystyce mieli jeszcze dostęp do wysokiego europejskiego poziomu. Przez okres kariery stopera futbol ewoluował, a od graczy na jego pozycji zaczęto wymagać trochę innego zestawu cech, przede wszystkim szybkości i zwrotności oraz dobrego wyprowadzenie piłki.

Nie da się ukryć, że Glik nigdy wymienionych wyżej umiejętności na najwyższym poziomie nie posiadał, a z wiekiem i kolejnymi urazami ich współczynnik u niego zmalał. W związku z tym zwyczajnie nie pasuje on do wymagań nowoczesnego futbolu i już dawno jego rola w reprezentacji powinna zostać zmarginalizowana.

Dziwić może fakt, że Paulo Sousa, do którego wizji gry 35-latek nie pasował, zrezygnował z próby budowy defensywy bez niego już po niecałej godzinie spotkania przeciwko Węgrom. Już wtedy rola doświadczonego stopera powinna wyglądać tak, że otrzymuje on powołanie, jest ważną postacią w szatni, ale na murawie pojawia się tylko na końcówki meczów po to, aby dodać ekipie trochę centymetrów i kilogramów, zarówno w ofensywie, jak i defensywie.

Ktoś może powiedzieć, że Kamil Glik pokazał na ostatnich Mistrzostwach Świata, że nadal okazuje się być istotną częścią zespołu, liderem obrony i naszym najlepszym stoperem. Należy jednak wziąć pod uwagę, że przez całą fazę grupową kadra Czesława Michniewicza prezentowała styl, który po prostu byłemu graczowi między innymi AS Monaco wybitnie pasował, ponieważ zakładał on niskie ustawienie linii defensywnej oraz generalnie mało finezyjną grę. Właśnie w takiej koncepcji futbolu można było ukryć wady Glika, a uwypuklić jego atuty.

Najwięcej pochwał „Biało-Czerwoni” zebrali jednak za przegrane starcie ⅛ finału z Francją, gdzie wykazali się zdecydowanie większą odwagę i nie polegali tylko na nisko ustawionej obronie. Wówczas już widoczne były ograniczenia 35-latka, które ewidentnie nie pomagały drużynie. Dostrzegł je także Fernando Santos, dlatego zasłużony reprezentant do tej pory nie mógł liczyć u niego na okazje do gry.

W tej kwestii pozytywny sygnał dla zawodnika Portugalczyk wysłał poprzez zaproszenie na wrześniowe zgrupowanie Kamila Grosickiego i Grzegorza Krychowiaka. Ciekawe, jak będzie wyglądała ich rola w zespole i czy ograniczy się ona tylko do szatni, czy otrzymają oni swoje szanse też na murawie.

Poważne wątpliwości do tego, czy Glik nadaje się sportowo do występowania w reprezentacji, nie oznaczają jednak, że nie podoła on już grze na poziomie Ekstraklasy, ponieważ nie ma co popadać w skrajności. Oczywiście, jego styl gry nie pasowałby do wszystkich jej klubów, w tym całej czołowej czwórki ubiegłego sezonu, ale też chociażby do Widzewa Łódź, o którym mówiło się w kontekście stopera. Z Cracovią jest jednak inaczej.

Zespół zatrudniający 35-latka musi albo preferować sposób gry, który mu pasuje, albo się do niego dostosować, aby mieć z tego piłkarza jakikolwiek pożytek. W związku z tym Glika nie powinny pozyskiwać drużyny, chcące grać nowocześnie, z wysoko ustawioną linią obrony. Wówczas obecność 103-krotnego reprezentanta Polski jako ostatniego stopera sprawia, że tworzą się zbyt duże różnice między defensywą a pozostałymi formacjami, ponieważ on, znając swoje słabości, nie decyduje się zostawiać za sobą zbyt dużo przestrzeni.

W polskiej Ekstraklasie piłkarska charakterystyka byłego kapitana Torino bardziej niż do Cracovii pasuje chyba tylko do Puszczy Niepołomice. „Pasy” bowiem preferują w większości spotkań dość bezpośredni, fizyczny, nieprzyjemny dla rywali futbol, oparty na kontratakach i długich zagraniach do rosłych napastników. W ekipie Jacka Zielińskiego wzrostem imponują też defensorzy, którzy najlepiej czują się w obronie niskiej. Właśnie dlatego Glik powinien dobrze wkomponować się do drużyny, jeśli tylko uniknie problemów zdrowotnych, a te w 2022 i 2023 roku go nie omijały.

Tercet stoperów Cracovii w składzie: Virgil Ghita, Jakub Jugas i Arttu Hoskonen w tym sezonie spisuje się dość średnio. Co prawda „Pasy” jeszcze nie przegrały i w pięciu spotkaniach straciły tylko cztery bramki, ale według modelu Expected Goals piłka w ich siatce powinna wylądować 7,81 razy. Tak się jednak nie stało, ponieważ zaskakująco dobrze na razie prezentuje się golkiper, Sebastian Madejski.

Wobec długotrwałej kontuzji Davida Jablonskiego Jacek Zieliński na pozycji środkowego obrońcy praktycznie nie miał pola manewru, mogąc liczyć jako zabezpieczenie na niej jedynie na nominalnego wahadłowego, Cornela Râpę.

Cracovia do tej pory była jedynym zespołem w Ekstraklasie, który tego lata nie przeprowadził żadnego transferu. Wreszcie jednak jej fani doczekali się wzmocnień w postaci dwóch stoperów, bo oprócz Glika sprowadzono jeszcze Andreasa Skovgaarda. Te ruchy pokazują, że najstarszy szkoleniowiec w lidze stawia na budowę zespołu od obrony i to ona ma być siłą jego ekipy, a ten fakt powinien odpowiadać 103-krotnemu reprezentantowi Polski.

Raczej trudno przewidywać, że 35-latek weźmie ligę szturmem, a trzeba by było wykazać się jeszcze większym szaleństwem, aby stwierdzić, że poprzez dobrą postawę w niej dostanie się on jeszcze do kadry ze względów sportowych. Na to drugie nie ma najmniejszych szans z uwagi na znaczące różnice między jego stylem gry a tym, co preferuje Fernando Santos. Nadzieją dla piłkarza są jego wysoko rozwinięte cechy mentalne, których wyraźnie w ekipie „Biało-Czerwonych” obecnie brakuje.

Mało kto jest też w stanie powiedzieć, w jakiej Glik znajduje się aktualnie dyspozycji. W końcu nie przeszedł okresu przygotowawczego z drużyną i ostatnio trenował tylko indywidualnie, a poza tym ma za sobą trudny sezon. W jego trakcie spadł on z Benevento z Serie B, a sam zmagał się z kontuzjami. W sumie rozegrał 19 meczów, strzelił gola, zaliczył, asystę, obejrzał sześć żółtych i jedną czerwoną kartkę.

Zapewne mistrz Francji z 2017 roku będzie potrzebował trochę czasu, aby dojść do odpowiedniej formy, jednak z perspektywy Cracovii wydaje się, że warto na niego poczekać, bo powinien być ważną postacią w szatni i szybko wkomponować się w system zespołu. Raczej 35-latek nie okaże się topowym stoperem Ekstraklasy, ale powinien zagwarantować solidność i nie obniżać poziomu.

Dla samego zawodnika to też dobra opcja pod względem życiowym, bo wraz z żoną i dziećmi zamieszka w dużym mieście stosunkowo niedaleko od rodzinnego Jastrzębia-Zdroju. Nikogo zapewne nie zdziwi, jeśli po wygaśnięciu dwuletniej umowy z „Pasami” trafi on do sąsiedniej Wieczystej.