Opanowanie jest jego supermocą. Jakub Żubrowski, „zwykły” bohater
2017-04-29 12:50:07; Aktualizacja: 7 lat temuGdy wszyscy kierują wzrok na ofensywę, on wykonuje kawał dobrej, czarnej roboty w rozegraniu. Peleryna-niewidka pomaga mu utrzymać stabilizację, a cierpliwość sprawia, że niejednokrotnie jest mózgiem operacyjnym Korony.
Podanie, na prawo patrz!
Sęk w tym, że można obejrzeć cały mecz nie zwracając na niego uwagi. Żaden z niego wielki wirtuoz, jest daleki od rozpychania się łokciami byleby tylko odebrać rywalowi piłkę i pokazać się w ataku. Nazwisko także nie ciągnie ze sobą jakichś wielkich oczekiwań – ot, „nudna” Stal Mielec. Nie uciszył Anfield, nie ma za sobą epizodu w Realu Madryt i raczej nigdy nie zagra w ośmiu krajach.
Z drugiej strony w tym momencie usunięcie go ze składu miałoby potężne konsekwencje dla całego, kieleckiego mechanizmu.Popularne
Żubrowski pracował na całej długości boiska. Odbierał piłki od linii obrony, wprowadzał je wyżej lub pokazywał kierunek gry defensorom.
Bardzo istotną rolę odgrywają tutaj jego umiejętności techniczne. Chociaż pomocnik większą część życia spędził w drugiej i trzeciej lidze, to po ekstraklasowych boiskach porusza się z ogromnym spokojem i wyczuciem. Nie przeszkadza mu balans z piłką w towarzystwie kilku zawodników rywala. Charakterystycznie zmienia tempo, gdy przeciwnik zabiera się do odbioru i ze spokojem znajduje dogodnego adresata – chociaż powyżej oddał inicjatywę obronie, to wskazał jej moment na przesunięcie formacji. W ofensywie stara się podejść wyżej i dopiero wówczas pozbywa się futbolówki na jeden-dwa kontakty (chociaż istnieją wyjątki od tej „zasady”), natomiast w defensywie zwalnia, zastawia się i dopiero, gdy jest niemalże pewny, że akcja nie zakończy się stratą, przekazuje piłkę. Żubrowski nie wymienia niezliczonej ilości podań, ale przeważająca większość jest przemyślana i dokładna. W pierwszej połowie meczu z Lechem utrzymywało się to na poziomie około 80% (22 udane, z czego 4 do tyłu; 5 nieudanych ).
25-latek bardzo dobrze utrzymuje się przy piłce i niesamowicie trudno wytrącić go z równowagi. Jest w stanie pokonać dość spory odcinek z przyklejonym rywalem, wytrzymać do momentu, gdy kolega z drużyny będzie odpowiednio ustawiony i dopiero wtedy oddać mu futbolówkę. Strzał Abalo po tej akcji minął bramkę Buricia.
Układanka Bartoszka zakłada, że Żubrowski nie jest przywiązany do pozycji. Swoją „przygodę” zwykle rozpoczyna w okolicach ścisłej defensywy, gdzie zajmuje się rozegraniem i następnie podąża za akcją. Nie bierze jednak czynnego udziału we wszystkich działaniach ofensywnych swojej drużyny. W początkowych momentach meczu znacznie częściej meldował się na asekuracji, zagarniał ze sobą kilku rywali, czy też przyklejał się do jednego z nich, podążając zgodnie z kierunkiem akcji (był wówczas gotowy na podanie i nie do końca widoczny na boisku jeśli chodzi o operowanie piłką). Od ok. 10 minuty do końca pierwszej połowy stał się znacznie bardziej aktywny w działaniach ofensywnych.
Robota w odcieniach szarości
To jednak nie indywidualne akcje czynią go tak wartościowym zawodnikiem, a umiejętność czytania gry. Żubrowski myśli na boisku i raczej nie można mu zarzucić spadków koncentracji. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na jego ruch bez piłki. Ktoś mógłby zarzucić pomocnikowi, że biega bez celu i nie działa to na korzyść drużyny. Wręcz przeciwnie, analizuje wydarzenia, wyciąga wnioski i tylko dzięki temu jest w stanie tak się ustawić, żeby później zebrać futbolówkę i umożliwić Koronie zawiązanie akcji. Nie jest to czarna robota w pełnym tego słowa znaczeniu.
25-latek pozornie znajdował się w takim miejscu, że nie za bardzo można by było wskazać jego przydatność na boisku (daleko od obrony i środka pola). Udało mu się dobrze rozpracować zamiary Buricia i zebrać wykopaną przez niego piłkę.
Znacznie bardziej istotną rolę odgrywał jednak w „prostych” odbiorach i właśnie je można uznać za najważniejsze zadanie na mecz z Lechem. Żubrowski wykorzystywał swoje dobre ustawienie i był w stanie czysto wygarnąć piłkę przeciwnikowi, utrzymać się przy niej i jeszcze uruchomić atak swojego zespołu.
Taki kluczowy odbiór zanotował w końcówce 8. minuty, gdy doskoczył do doświadczonego Trałki.
Na tym akcja mogłaby się zakończyć, gdyby zamiast Żubrowskiego pojawił się inny piłkarz, a w grę wchodziłaby typowa, czarna robota. 25-latek wyczekał moment, odebrał futbolówkę, przebiegł z nią kilka metrów, uruchomił Aankoura i w tym samym momencie pognał do linii środkowej (8:05), żeby otrzymać podanie zwrotne. Nie była to jednostkowa sytuacja. Pomocnik bardzo dobrze sprawdzał się w organizowaniu szybkich akcji ofensywnych po odbiorze (w całym meczu zanotował kilka ważnych doskoków).
Na potwierdzenie pracy na całej długości boiska… Żubrowski nie stronił od wsparcia pressingu (ok. 4 razy w pierwszej połowie).
Zdecydowanie lepiej czuł się w środkowej strefie, gdzie nie ograniczał się do działań dywersyjnych. Trener Bartoszek znalazł sposób na wykorzystanie nie tylko wyczucia swojego podopiecznego, ale i jego świetnie ułożonej nogi. Chociaż pomocnik celował w szybkiej grze na flance (największe natężenie podań w pierwszej połowie), to kilkakrotnie był w stanie wykorzystać element zaskoczenia i przenieść ciężar rozegrania daleko do przodu.
Żubrowski miał zwykle sporo miejsca i czasu, żeby ułożyć sobie futbolówkę na nodze, wypatrzeć dobrze wychodzącego kolegę i posłać do niego podanie. Tu: piłka trafiła do Kiełba, który następnie napsuł sporo krwi defensorom „Kolejorza”.
W pierwszej części spotkania 25-latek cztery razy próbował swoich sił w takich dalekich podaniach (średnio co 10 minut, 3-krotnie dało to początek dobrej akcji ofensywnej). Stanowiło to naprawdę niezły pomysł na zaskoczenie obrony Lecha. Zwłaszcza, że nie był to aż tak powtarzalny element gry kielczan.
Klucz do układanki
Jeszcze dwa miesiące temu nikt nie pomyślałby, że pomocnik Stali Mielec stanie się jednym z ważniejszych zawodników Korony Kielce. Trener Bartoszek obdarzył go sporym zaufaniem, a on spłaca je z nawiązką. Jakub Żubrowski nie jest typowym wyrobnikiem, który tylko skupia się na kasowaniu ataku pozycyjnego przeciwnika i oddawaniu inicjatywy obronie. 25-latek zaskakuje opanowaniem i spokojem w prowadzeniu piłki (nawet, gdy jest naciskany przez rywala). Nie gra „na alibi”, nie oddaje futbolówki do pierwszego-lepszego kolegi z drużyny, jego podania nie są niechlujne. Jest w pełni skoncentrowany na grze i bardzo płynnie przechodzi z wykonywania jednego zadania na drugie. Sam również próbował strzałów na bramkę Buricia – dwa razy przestrzelił, a raz uderzył zbyt lekko i mało precyzyjnie przez co bramkarz Lecha nie miał najmniejszych problemów.
Pomocnik nie bał się zabrać z futbolówką, pójść z nią wyżej i dopiero oddać ją na jeden-dwa kontakty, ale nie robił tego za każdym razem. Równie często próbował swoich sił w szybkich, prostopadłych podaniach, upłynniających grę gości.
Chociaż już w tym momencie Żubrowski mógł zagrać do bardzo dobrze ustawionego Palanki, to jednak zdecydował się zabrać samodzielnie z futbolówką. Ostatecznie akcja zakończyła się stratą, ale samo rozegranie prezentowało się naprawdę dobrze.
25-latek otrzymał nieco inne zadania na drugą część spotkania z Lechem. Znacznie częściej balansował w niższych sektorach boiska, gdzie starał się wspomagać defensywę i kasować atak pozycyjny przeciwnika, mniejszą rolę odgrywał w ofensywie. Jego podania do przodu straciły nieco na jakości, brakowało mu tej łatwości, którą imponował w pierwszej połowie. Wrócił na „właściwe” obroty dopiero około 60. minuty, gdy zanotował 3 udane wyjścia ofensywne z rzędu. Jednak nawet wówczas stanowił bardzo istotny element układanki trenera Bartoszka. Pomocnik jest bardzo cierpliwy, potrafi szybko dostosować się do zmiennych warunków i przede wszystkim nie stara się za wszelką cenę pozbyć futbolówki. Jego działania są przemyślane. Gdyby piłkarze mieli supermoce, do niego należałoby opanowanie.
Sęk właśnie w tym, że Jakub Żubrowski jest „zwykłym” bohaterem Korony Kielce.