Pięć dni do finału: Jak Bayern detronizował Borussię w Bundeslidze

2013-05-20 21:36:15; Aktualizacja: 11 lat temu
Pięć dni do finału: Jak Bayern detronizował Borussię w Bundeslidze Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Już za pięć dni wszyscy będziemy emocjonować się finałem Ligi Mistrzów. By przygotować się dobrze na to spotkanie, w najbliższych dniach będziemy publikować teksty dotyczące niemieckich finalistów... i nie tylko.

Na początku przyjrzeliśmy się rozgrywkom Bundesligi, w których to o tytuł walczyły przede wszystkim właśnie te dwa zespoły, które zobaczymy w sobotę na Wembley. Bayern na krajowym podwórku odskoczył od peletonu, w którym ostatecznie najlepsza okazała się Borussia, już na samym początku i zakończył sezon zdobywając 91 punktów na 102 możliwe. Co zadecydowało o tym, że tak właśnie ułożyła się walka o tytuł?  

Wyjazdowy falstart

Pierwsze trzy wyjazdy Dortmundu w pięciu inauguracyjnych kolejkach sezonu 2012/2013 sprawiły, że już w tym momencie Lewandowski i spółka tracili do Bayernu Monachium 7 punktów. I już wtedy można się było spodziewać, że obrona tytułu mistrzowskiego może graniczyć z cudem, bo forma BVB daleka była od zadowalającej. Pewnym pocieszeniem mogło być to, że pierwsze pięć kolejek to pięć bramek Polaków. A Bayern po prostu zaczął robić swoje i nie zamierzał się zatrzymać ani na moment.
 
 
Baty od BATE
 
Pierwszy policzek w tym sezonie i jednocześnie chyba najpoważniejsza wpadka Bayernu przypadła na 2. października. Właśnie wtedy finalista tegorocznej edycji Champions League pojechał na wycieczkę po trzy punkty na Białoruś i wrócił z trzema, ale... bramkami bagażu. BATE zadziwiło całą piłkarską Europę, a FCB musiał odzyskać szacunek kibiców. Dwa kolejne mecze ligowe to dwa pewne zwycięstwa (2:0 z Hoffenheim i 5:0 z Fortuną Dusseldorf)
 
fot. UEFA
 
Leverkusen zdobywa Allianz Arena
 
Tydzień po wspomnianych przekonywujących zwycięstwach przyszedł kolejny cios, tym razem w spotkaniu ligowym. Jak się później okazało - jedyny. Bayer Leverkusen z niezłomną wiarą atakował monachijczyków i w końcówce opłaciło się to - niesamowitego gola zdobył Sidney Sam, przy wydatnej pomocy Jerome'a Boatenga. Wtedy Borussia opromieniona zwycięstwem z Realem Madryt na Signal Iduna Park, dzięki ograniu Freiburga na wyjeździe, zmniejszyła stratę do Bayernu z dwunastu do dziewięciu punktów. Tamto spotkanie mogło jeszcze obudzić nadzieję w Dortmundzie, jednak okazało się, że tak słabo i nieskutecznie Bayern już nie zagrał.
 
 
Podwójna pomyłka Starka
 
Przełom listopada i grudnia to kolejna fatalna seria Borussii. Przypomnijmy: 1:1 z Fortuną Dusseldorf, 1:1 z Bayernem (remis na Allianz Arena mimo wszystko był porażką, bo ani o jotę nie zmienił obrazu wyścigu za Bayernem - Borussia wciąż traciła 11 oczek do FCB), a także pechowa porażka 2:3 z Wolfsburgiem, która - o co zgodnie pytały wszystkie chyba media - miała przekreślić już jakiekolwiek szanse zespołu trzech Polaków na trzecie z rzędu mistrzostwo kraju. Bolało to Jurgena Kloppa i jego ekipę tym bardziej, że o wszystkim przesądziła ta sytuacja. 
 
 
 
Czerwona kartka dla Schmelzera i rzut karny podyktowany przez Wolfganga Starka, pomimo tego, że wcześniej zawodnik Wolfsburga znalazł się na pozycji spalonej, a później lewy defensor BVB wcale piłki ręką nie zagrał. Przeprosiny od sędziego to co prawda miły gest, jednak trzech punktów Borussii nie zwrócił.
 
Czerwony "Lewy"
 
Gdy już wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze i strata do Bayernu przynajmniej się nie zwiększa (wspomnimy tylko, że zespół Juppa Heynckesa poza remisem z Moenchengladbach po prostu robił swoje i rozjeżdżał kolejnych rywali - w tym bez straty bramki od 8. grudnia aż do 23. lutego), przyszedł mecz z HSV, który chyba wszyscy doskonale pamiętamy. Za agresywny atak na rywala i teatrzyk w wykonaniu Rafaela van der Vaarta, Robert Lewandowski wyleciał z boiska, dostał trzy mecze zawieszenia, a Borussia zebrała łomot od grającego w przewadze Hamburga. 1:4 i kolejna "trójka" na plus dla Bayernu. Na tamten moment - 15 oczek straty.
 
fot. Bild
 
Nadzieja ostatecznie pogrzebana
 
Na kolejne potknięcia nie trzeba było czekać długo. Dwa kolejne wyjazdy, do Moenchengladbach i Gelsenkirchen i tylko punkcik przywieziony do Dortmundu. Jeśli ktoś jeszcze ślepo wierzył w Dortmund, trzeba było przejrzeć na oczy. Dwadzieścia punktów, dziewięć kolejek do końca. Nie było już ważne, czy, ale kiedy Bayern przypieczętuje mistrzowski tytuł.
 
 
Najszybsi mistrzowie
 
Przypieczętował go na sześć kolejek przed końcem rozgrywek, pokonując na wyjeździe Eintracht 1:0, dokładnie 6. kwietnia. Tym samym zespół z Monachium został najszybszym mistrzem w historii Bundesligi, mogąc się skupić już tylko i wyłącznie na Lidze Mistrzów. Tym bardziej szacunek należy się Bayernowi, który mając już pewny tytuł, wygrał wszystkie - poza bezpośrednią konfrontacją z Dortmundem - spotkania do końca sezonu. I to wygrał w stylu co najmniej imponującym:
 
Bayern - Nurnberg 4:0
Hannover 96 - Bayern 1:6
Bayern - Freiburg 1:0
Borussia - Bayern 1:1
Bayern - Augsburg 3:0
Moenchengladbach - Bayern 3:4
 
Bilans bramkowy meczów "o nic" z perspektywy bawarczyków? 6 gier, 19 goli strzelonych i 5 straconych. Jedno słowo: klasa.
 
 
***

A oto jaką pozycję po poszczególnej serii gier zajmowały obydwa zespoły. W przypadku Bayernu odpuściliśmy sobie podpisywanie miejsca w tabeli - z wiadomych względów.
 
(kliknij w obrazek aby powiększyć)