Pif-paf, strzelamy ślepakami: bezbramkowy remis w Niecieczy
2016-09-23 20:17:56; Aktualizacja: 8 lat temuSłupek, poprzeczka, stuprocentowe sytuacje i wszystko… na nic. Próbowali z jednej strony, próbowali z drugiej, ale ostatecznie nikt nie zdołał przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.
Szachy Nafciarzy
Wszyscy w lidze już wiedzą, co jest najsilniejszą bronią Wisły Płock. To „coś” powoduje gęsią skórkę i naprzemienne uderzenia zimna i gorąca. „Coś”, przed czym trudno się uchronić. Nie, nie ma tu mowy o „The thing” Carpentera, Nafciarze na treningach odwiertów nie robią, eksperymentów nie prowadzą, tajemniczych sił nie wypuszczają, choć remake’ów co niemiara. Stałe fragmenty gry w wykonaniu Dominika Furmana.
Właśnie po rzucie rożnym było groźnie już w 3. minucie spotkania, gdy piłka spadła idealnie na głowę Bożicia, a pech chciał, że jedynie obiła słupek, a nie zatrzepotała w siatce Pilarza. „Pech” piłkarzy Wisły, bo gospodarze dziękowali losowi, że tym razem okazał się być przychylny. Po raz pierwszy. Bo to właśnie płocczanie starali się prowadzić grę. I właśnie w tym momencie wkraczamy na pole szachowania. Nie takiego irytującego, polegającego na ciągłej grze wszerz boiska, a bardzo rozsądnego i inteligentnego. Wisła długo utrzymywała się przy piłce, z łatwością przedzierała się pod pole karne niecieczan i siała tam spustoszenie. Duża w tym zasługa bocznych sektorów, które wspomagali wysoko ustawienie obrońcy (w pewnym momencie wydawało się nawet, że grali trójką z tyłu, bo Stępiński nawet nie śmiał wracać, tylko skoncentrował się na sukcesywnym gnębieniu przeciwnika). Męczyli rywala, ładnie i sprawnie organizowali się w ataku, płynnie przechodzili do defensywny, a efektów nie było widać nawet na horyzoncie. Tak, Nafciarze mogli sobie ułożyć ten mecz. Skutecznie przecinali podania, które miały dotrzeć do Gutkovskisa, a dzięki zachowaniu niewielkich odległości w obrębie całej formacji, nie mieli większych problemów, żeby szybko zmienić tryb z ofensywnego na defensywny. A przełącznik się nie zacinał.Popularne
Ogromna w tym rola obu flanek – zarówno Stępiński jak i Szymiński podłączali się do ataku spajając przy tym poszczególne części formacji. Tutaj na dodatek uaktywniła się świetna współpraca Merebaszwilego z Kante.
Termalica długo nie mogła dojść do głosu. Grała trochę zbyt czytelnie, czasami za wolno i wielokrotnie miała spory problem, żeby chociaż przedrzeć się w okolice „szesnastki” przeciwnika. Płocczanie natomiast, zagrali bardzo mądrze i wyłączyli z gry Gutkovskisa (miał „setkę” w 23. minucie i nie trafił z 6 metrów), a co za tym idzie zawodnika, który miał być odpowiedzialny za grę tyłem do bramki, przytrzymanie piłki i odegranie do kolegi z drużyny (jak w 36. minucie, gdy świetnie się zastawił i oddał futbolówkę Gergelowi – strzał nieznacznie minął bramkę Kiełpina). Co równie ciekawe, boki obrony choć bardzo wysoko ustawione, nie napotykały problemów z powrotami i blokowaniem niecieczan, gdy ci organizowali się na flankach. No i jeszcze był Stefańczyk, nieustannie dręczący „Słoniki” bardzo dobrymi dośrodkowaniami.
Zmiennicy z korbką
Tylko, że z czasem ten obraz gry miał ulec zmianie. Nie chodzi o to, że gospodarze byli całkowicie niewidoczni – oni po prostu krzyczeli ciszej i dopiero w drugiej połowie nabrali animuszu. Świetne zawody rozgrywał Fryc, który był coraz bardziej odważny w swoich ofensywnych poczynaniach, a indywidualne wejścia Guilherme mogły robić wrażenie. Jednak niecieczanie rozkręcili się na dobre dopiero w momencie, gdy na boisku zameldowali się Kędziora i Nowak. Zresztą, co tu dużo mówić – ten drugi był odpowiedzialny za sytuację, która mogła powinna zmienić losy tego spotkania.
Stefańczyk, który był stabilny przez cały mecz popełnił straszliwy błąd w 86. minucie i piłka po jego interwencji znalazła się pod nogami rywala. Nowak z Babiarzem wyszli na czystą pozycję, ten pierwszy podał między nogami jednego z obrońców płocczan, a drugi… fatalnie przestrzelił.
To powinien być gol. I co z tego, że wcześniej goście byli bliżej zwycięstwa – gdy chociażby Stępiński wrzucił piłkę na Kante a ten obił poprzeczkę – że były także momenty bliższe remisowi, jak takie akcje powinny być wykańczane z zimną krwią. I bez cienia wahania.
Ale i Nafciarze mieli swojego zawodnika, który zrobił różnicę już pierwszym kontaktem z futbolówką . Reca potrzebował poczuć jedynie murawę, żeby zamienić się w maszynę do nakręcania swojej ekipy. W 63. minucie wypracował świetną sytuację dla płocczan, gdy pokusił się o indywidualny rajd dopełniony świetnym dryblingiem, na pełnej szybkości.
I to wszystko na nic. Na nic poprzeczki, słupki, wychodzenie na czystą pozycję, płynne przechodzenie z ataku do obrony i odwrotnie. Obie drużyny zaprezentowały kawał solidnego futbolu, w którym nie brakowało właściwego dla Ekstraklasy konkursu o złote berło nieskuteczności, ale ostatecznie podzieliły się punktami. Okazało się, że ktoś w kabury wepchnął same ślepaki…
Bruk-Bet Termalica - Wisła Płock 0:0
Bruk-Bet Termalica: Pilarz [3] – Fryc [4], Osyra [4], Putiwcew [3], Guilherme [3,5] – Gergel [3], Babiarz [2], Kupczak [3], Jovanović [3] (67' Nowak [3]), Pleva [3] (60' Štefánik [3]) – Gutkovskis [1,5] (76' Kędziora [3]).
Wisła Płock: Kiełpin [4] – Stefańczyk [3], Szymiński [4], Božić [4], Stępiński [3,5] – Wlazło [3], Furman [3,5], Rogalski [3], Kriwiec [3,5] (70' Ilijew [3]), Merebaszwili [3] (62' Reca [4]) – Kanté [3]
Żółte kartki: Jovanović
Sędzia: Daniel Stefański [3]
Widzowie: 3851
Plus meczuTransfery.info: Patryk Fryc (Bruk-Bet Termalica)