PONIEDZIAŁKOWY SPARING. Zapomniał kibic jak piłkarzem był

2014-10-27 22:16:24; Aktualizacja: 10 lat temu
PONIEDZIAŁKOWY SPARING. Zapomniał kibic jak piłkarzem był Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

Każdy kibic w swoim czasie był także piłkarzem. Kopał pod trzepakiem, między blokami, między tornistrami, pod szkołą, na orliku, w B-Klasie.

Ja pamiętam jeszcze czasy, gdy na korytarzu w podstawówce grywało się butelką, a ten, kto przynosił porządną gałę, którą można było pograć na przerwie, miał szacunek w całej szkole.

Pamiętam też, że na własnej skórze można było przekonać się ile warte jest granie. Na boisku zawsze mój zespół grał lepiej, gdy miałem po swojej stronie tych, z którymi zdarłem dziesiątki piłek, kolan, betonowych pól karnych. Mogli być gorsi niż inni, ale wiedziałem kto wróci, z kim można klepnąć techniczne, kto będzie biegał do upadłego, kto wjedzie wślizgiem a komu dograć długą piłkę.

Było kilka osób, z którymi miałem wypracowany automatyzm i wspólnie nie baliśmy się nikogo. Mogliśmy mierzyć się z lepszymi, z grupą gości, którzy przerastali nas indywidualnie pod każdym względem, ale my rozumieliśmy się bez słów i potrafiliśmy ich dzięki temu przechytrzyć. Czuliśmy też wówczas tę pewność siebie, niezbędną do wygrywania. Po części zbudowaną wieloma zwycięstwami, po części zwyczajnie tym, że każdy wiedział co ma robić.

Jestem pewien, że mieliście tak samo, dlatego ciekawi mnie: dlaczego ta wiedza wyparowuje, gdy siadamy przed telewizorem? Dlaczego widząc plejadę fajnych nazwisk od razu spodziewamy się, że wszystko pójdzie super? Taka Lechia dobrym przykładem: ile lamentów słyszę, że grają słabo. Ale przepraszam, jak można w jej przypadku mówić o kryzysie? Przecież ta drużyna, ta grupa ludzi, którą tam zebrano, nigdy nie grała dobrze! Nie miała na to nawet czasu, bo jest ze sobą za krótko. Notuje dokładnie takie wyniki, jakich należało się po niej spodziewać.

Podobna sytuacja, gdy jakiś dobry piłkarz zmienia klub i nie gra wspaniale od pierwszego występu? Też media szybko nakręcają aferę, podczas gdy to naturalna kolej rzeczy, potrzeba czasu na aklimatyzację. Pamiętacie City i jak mimo wydania wszystkich pieniędzy świata w pierwszym sezonie kręcili się gdzieś w środku stawki? A PSG, czy od razu wszystko hulało? No właśnie.

Legia ma praktycznie tę samą drużynę, co rok temu, a widzimy doskonale jaka jest różnica w Lidze Europy. Powód jest prosty: żaden piłkarz nie jest dobry na własną rękę. Z Andrzejem na skrzydle będziesz wyglądał świetnie, ale już Janusz będzie sabotażował to jak grasz. Radović jest silny będącymi w formie Żyrą i Kucharczykiem, a Kucharczyk gra życiówkę dzięki błyskotliwemu Dudzie czy wsparciu Brzyskiego. Ten zrobi więcej miejsce, ten lepiej zagra, o ułamek sekundy szybciej, dokładniej. Wszystko jest powiązane i jeden drugiego nakręca, tak jak innym razem jeden drugiego ciągnie na dno.

Furorę właśnie robi Ludogorec Razgrad. Wiecie, że ten klub nie stracił ani jednego piłkarza przez ostatnie kilka lat? Nikogo. Nie dali się rozkupić. Jak z kimś się żegnali, to tylko na własne życzenie. To dość ryzykowna strategia, rzadko uprawiana, co dobrze wiemy po polskich drużynach. Prezesi omamieni leżącą na stole ofertą żegnają się ze swoją gwiazdą, choć za chwilę batalia o bramy piłkarskiego raju. Ile razy to przerabialiśmy? Bułgarzy poszli pod prąd i na pewno nie stracili.

To wszystko pokazuje jeszcze jedno: jak kluczowe w piłce są sprawy mentalne. Atmosfera. Zrozumienie z kolegami. Zgranie, wypracowane poprzez godziny spędzone razem na murawie, motywacja. Nie wiem na ile pracuje się nad tymi aspektami z polskimi juniorami, ale jeśli ode mnie by to zależało, kazałbym pracować dużo więcej.

LESZEK MILEWSKI

Twitter: @leszekmilewski

Więcej na ten temat: