„Spójrz, ten facet prawie lata”. Kuba rozkocha w sobie nowych fanów?

2016-08-02 12:04:35; Aktualizacja: 8 lat temu
„Spójrz, ten facet prawie lata”. Kuba rozkocha w sobie nowych fanów? Fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Transfery.info

Były czarno-żółte, będą zielono-białe. Na początku ciężko będzie przyzwyczaić się do Jakuba Błaszczykowskiego w nowych barwach, ale sam transfer do Wolfsburga wydaje się bardzo dobrym ruchem.

To utwór dla naszej 16. Dla Kuby!

Piękna historiadobiegła końca. Co prawda Kuby nie było w Dortmundzie już wzeszłym sezonie, ale po pierwsze, występował w innej lidze, a podrugie - do Fiorentiny był tylko wypożyczony. Definitywne odejściez Borussii to mimo wszystko spore wydarzenie. Nie mówimy o Polaku,który spędził w dobrym europejskich klubie dwa, trzy lata, ablisko dziesięć. Gdy do Dortmundu przychodzili Robert Lewandowski zŁukaszem Piszczkiem, Błaszczykowski rozegrał już ponad 80 spotkańw Bundeslidze.

Początkowo możenie miał tak wielkiego wpływu na grę Borussii, ale fani zDortmundu od razu go pokochali. Mimo młodego wieku imponowałwalecznością i sercem do walki. Zawsze dawał z siebie wszystko.Nie odpuszczał. Charakter i ambicja - dwie najważniejsze sprawy. Zczasem zaczęło się to przekładać na liczby. Sześć goli i 10asyst w sezonie 2011/2012 oraz 11 bramek i 13 asyst rok później wsamej Bundeslidze to genialne statystyki. To był szczytowy moment.Co prawda Borussia po dwóch latach straciła mistrzostwo Niemiec,ale Kuba prezentował się lepiej niż zwykle. Wskoczył na jeszczepoziom. Wtedy był najbliżej odejścia do jeszcze większego klubu.Najwięcej mówiło się o Premier League. Ostatecznie został. Nietrzeba dodawać, jak przyjęli to fani. 


W sumie dwa tytułymistrza Niemiec, tyle samo Superpucharów, krajowy puchar i finałLigi Mistrzów. Patrząc na to, że dortmundczycy po ostatniemistrzostwo sięgnęli prawie dziesięć lat wcześniej, robiwrażenie. 253 spotkania, 32 gole, 52 asysty - te liczby chybajeszcze bardziej.


„To utwórdla naszej 16.

Dla Kuby.

Dziękujemy, żesą jeszcze tacy ludzie, jak ty.

Bo ty maszserce, a to dla nas - fanów - tak ważne.

Napalony nakasę jak marionetka? Nie, ty taki nie jesteś.

(…) Całatrybuna południowa zawsze stoi za tobą.
(...) Spójrz, ten facet prawie lata.

(…) NawetRonaldo nie dorasta ci do pięt”.



Gdypierwszy raz słyszeliśmy tę piosenkę autentycznie mieliśmyciary. Pojawiły się też pewnie za drugim i trzecim razem. Ogromneprzywiązanie i respekt do Kuby kibice Borussii ukazywali zresztąprzez kilka ostatnich tygodni. Jakiś czas temu założyli nawetspecjalną petycję wyrażającą sprzeciw jego odejściuz klubu. Podpisało ją ponad osiem tysięcy fanów. Od początkuzdawali sobie sprawę z tego, że niczego wielkiego nie zdziałają,ale chcieli jeszcze raz pokazać, jak bardzo go cenią. OstatecznieThomas Tuchel z działaczami pozbyli się ich bohatera.

-Borussia jest nadzwyczajnym klubem, i nawet teraz, kiedy w mojejkarierze otwieram nowy rozdział, to BVB i czas w Dortmundzie zawszebędą częścią mnie - przyznał, żegnając się z fanami,Błaszczykowski.

Nowy lider?

Polaka czeka nowe wyzwanie. Ciekawejak to wszystko się potoczy. Pod względem sportowym transfer doWolfsburga wydaje się świetnym rozwiązaniem. Nie zapominamyoczywiście o trzech ostatnich sezonach, w których Błaszczykowskigrał mało. Patrząc na wcześniejsze lata - bardzo mało.Największe spustoszenie zrobiły kontuzje. To właśnie zdrowie jestu Kuby kluczowe. Jeśli nie będzie go brakowało, 30-latek dalejmoże być gwiazdą Bundesligi. Na Euro 2016 pokazał, że niezapomniał, jak wkręca się w ziemię rywali. 


Szanse naregularną grę ma duże. W poprzednim sezonie najczęściej naprawej stronie występował Daniel Caligiuri. Zawodnik niezły, aledo wygryzienia ze składu. Dwa gole i sześć asyst w Bundeslidze nakolana nie powalają. 28-latek może zresztą grać na innychpozycjach. Podobnie jest z młodymi Ismailem Azzaouim i SebastianemStolze oraz Bruno Henrique. Miejsce dla Polaka z całą pewnościąsię znajdzie. Tym bardziej, że trenerowi Dieterowi Heckingowibardzo zależało na jego sprowadzeniu. Wydaje się, że widzi w nimnową gwiazdę swojej drużyny.

- Jestem bardzo ambitny izawsze chcę wygrywać. Od samego początku czułem, żeszkoleniowiec naprawdę chciał, abym był w jego zespole - przyznałKuba tuż po przenosinach do Wolfsburga.

Po odejściu AndréSchürrle, który zresztą obrał kierunek na Dortmund oraz Naldo,„Wilki” potrzebują nowych liderów, postaci kluczowych. Polak zeswoim charakterem i doświadczeniem bez wątpienia może kimś takimzostać.

Numer 10 naszych serc


Jak do tej pory radzili sobie Polacy wWolfsburgu? Pierwszym był Jacek Frąckiewicz. Napastnik,który wcześniej reprezentował barwy Lechii Gdańsk w premierowymsezonie strzelił 11 goli w 2. Bundeslidze. Potem było trochęgorzej.

Piotr Tyszkiewicz walnie przyczynił siędo wywalczonego w sezonie 1996/1997 awansu do Bundesligi. Na jejzapleczu zdobył dziewięć bramek. Już po awansie do siatki trafiłraz, ze Stuttgartem, notując do tego jeszcze kilka asyst. Pokilkunastu latach, już jako agent, umieścił w Wolfsburgu OskaraZawadę. 20-latek ostatnio był wypożyczony do Twente Enschede.


Jacek Krzynówek do miasta Volkswagenatrafił dokładnie 10 lat temu po pięknej przygodzie w BayerzeLeverkusen. Za trenera Klausa Augenthalera, z którym znał się jużwcześniej, szło mu nieźle, ale po przyjściu do klubu FelixaMagatha sporo się zmieniło. Po latach 96-krotny reprezentant Polskiopowiadał o jego morderczych treningach, ale do „Kata” nie miałi nie ma większych pretensji. Magath dobrze wiedział co robi, wkońcu sięgnął z „Wilkami” po pierwsze i jak dotąd jedynemistrzostwo Niemiec. „Krzynio” był już wtedy w Hannoverze.

Całkiem niedawno z Magathem wWolfsburgu współpracował też Mateusz Klich. - Mateusz podwzględem techniki jest graczem wybitnym. Jeśli przyzwyczai się dotempa gry i twardych pojedynków, będzie wart pozycji rozgrywającego- nie szczędził mu pochwał na początku Niemiec. Skończyło sięna tym, że maltretowany przez niego Klich (sam tak mówił) nawetnie zadebiutował w Bundeslidze. 



Nie zapominamy oczywiście o polskim trio „Wilków”. Wzasadzie specjalnie zostawiliśmy je na koniec. Waldemar Krygertrafił do Wolfsburga w 1997 roku. Andrzej Juskowiak z KrzysztofemNowakiem dołączyli rok później. Pierwszy - obrońca - dowirtuozów nie należał, ale nadrabiał charakterem. Momentami byłautentycznie nie do przejścia, więc nie ma się co dziwić, żeprzez cztery kolejne sezony grał bardzo regularnie. „Jusko” doWolfsburga przeszedł z Borussii Mönchengladbach. W zasadzie odpoczątku strzelał jak na zawołanie. Trzy kolejne sezony wBundeslidze to 37 bramek. A pamiętajmy, że „Wiliki” raptemchwilę wcześniej do niej awansowały.

Nowak był odJuskowiaka i Krygera kilka lat młodszy, ale też bardzo szybkozaczął pokazywać się z dobrej strony. Łączył technikę ześwietnym przygotowaniem motorycznym. Idealny rozgrywający. Niemcysię w nim zakochali. W pewnym momencie cenili go nawet bardziej odMichaela Ballacka. Mówiło się, że interesują się nim BayernMonachium i Juventus Turyn, ale nie chciał nigdzie odchodzić.Niestety, po trzech sezonach był zmuszony zawiesić buty na kołku.

- Moim największym marzeniem jest powrót do zdrowia. Piłkanożna jest na drugim miejscu - mówił „Bildowi”.

Zaczęłosię od grypy. Wrócił po niej na boisko, ale odczuwał corazwiększe zmęczenie. Drętwienie kończyn, zimne palce... Diagnozaokazała się okrutna. ALS, stwardnienie zanikowe boczne. Wolfsburgpomagał mu w trudnych chwilach. W klubie zdawali sobie sprawę ztego, że Polak już nigdy nie pomoże im na murawie, a mimo topodpisali z nim nowy kontrakt. W 2003 roku zorganizowano specjalnybenefis, zyski przeznaczono na fundację jego imienia. Mimo kolejnychprób leczenia, choroba postępowała. Przykra wiadomość nadeszła26 maja 2005 roku.

Minęło już ponad 11 lat, ale o Nowaku wNiemczech nikt nie zapomniał. Dla kibiców Wolfsburga dalej jest„Numerem 10 ich serc”.

***

Czy Błaszczykowski będzieszanowany w Wolfsburgu tak mocno jak w Dortmundzie? Czeka go trudnezadanie, ale to bardzo możliwe. Kluczem będzie forma sportowa.Zdrowy i bawiący się z kolejnymi rywalami Polak może rozkochać wsobie kolejnych fanów. Czy ci najbardziej zagorzali będą traktowaćgo z dystansem, bo jest legendą innego klubu? Zachowując wszelkieproporcje, przypomina nam się sytuacja, gdy Aleksandar Vukovićtrafił do Korony Kielce. Gość zakochany w Legii Warszawa, któranigdzie nie jest lubiana,
przyznał otwarcie, że był i zawsze będzie legionistą. Alekoroniarzy ceni i teraz będzie walczył dla nich. Z miejsca zyskał ogromny szacunek.