„Spójrz, ten facet prawie lata”. Kuba rozkocha w sobie nowych fanów?

„Spójrz, ten facet prawie lata”. Kuba rozkocha w sobie nowych fanów? fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Źródło: Transfery.info

Były czarno-żółte, będą zielono-białe. Na początku ciężko będzie przyzwyczaić się do Jakuba Błaszczykowskiego w nowych barwach, ale sam transfer do Wolfsburga wydaje się bardzo dobrym ruchem.

To utwór dla naszej 16. Dla Kuby!

Piękna historia dobiegła końca. Co prawda Kuby nie było w Dortmundzie już w zeszłym sezonie, ale po pierwsze, występował w innej lidze, a po drugie - do Fiorentiny był tylko wypożyczony. Definitywne odejście z Borussii to mimo wszystko spore wydarzenie. Nie mówimy o Polaku, który spędził w dobrym europejskich klubie dwa, trzy lata, a blisko dziesięć. Gdy do Dortmundu przychodzili Robert Lewandowski z Łukaszem Piszczkiem, Błaszczykowski rozegrał już ponad 80 spotkań w Bundeslidze.

Początkowo może nie miał tak wielkiego wpływu na grę Borussii, ale fani z Dortmundu od razu go pokochali. Mimo młodego wieku imponował walecznością i sercem do walki. Zawsze dawał z siebie wszystko. Nie odpuszczał. Charakter i ambicja - dwie najważniejsze sprawy. Z czasem zaczęło się to przekładać na liczby. Sześć goli i 10 asyst w sezonie 2011/2012 oraz 11 bramek i 13 asyst rok później w samej Bundeslidze to genialne statystyki. To był szczytowy moment. Co prawda Borussia po dwóch latach straciła mistrzostwo Niemiec, ale Kuba prezentował się lepiej niż zwykle. Wskoczył na jeszcze poziom. Wtedy był najbliżej odejścia do jeszcze większego klubu. Najwięcej mówiło się o Premier League. Ostatecznie został. Nie trzeba dodawać, jak przyjęli to fani. 


W sumie dwa tytuły mistrza Niemiec, tyle samo Superpucharów, krajowy puchar i finał Ligi Mistrzów. Patrząc na to, że dortmundczycy po ostatnie mistrzostwo sięgnęli prawie dziesięć lat wcześniej, robi wrażenie. 253 spotkania, 32 gole, 52 asysty - te liczby chyba jeszcze bardziej.


„To utwór dla naszej 16.

Dla Kuby.

Dziękujemy, że są jeszcze tacy ludzie, jak ty.

Bo ty masz serce, a to dla nas - fanów - tak ważne.

Napalony na kasę jak marionetka? Nie, ty taki nie jesteś.

(…) Cała trybuna południowa zawsze stoi za tobą.
(...) Spójrz, ten facet prawie lata.

(…) Nawet Ronaldo nie dorasta ci do pięt”.



Gdy pierwszy raz słyszeliśmy tę piosenkę autentycznie mieliśmy ciary. Pojawiły się też pewnie za drugim i trzecim razem. Ogromne przywiązanie i respekt do Kuby kibice Borussii ukazywali zresztą przez kilka ostatnich tygodni. Jakiś czas temu założyli nawet specjalną petycję wyrażającą sprzeciw jego odejściu z klubu. Podpisało ją ponad osiem tysięcy fanów. Od początku zdawali sobie sprawę z tego, że niczego wielkiego nie zdziałają, ale chcieli jeszcze raz pokazać, jak bardzo go cenią. Ostatecznie Thomas Tuchel z działaczami pozbyli się ich bohatera.

- Borussia jest nadzwyczajnym klubem, i nawet teraz, kiedy w mojej karierze otwieram nowy rozdział, to BVB i czas w Dortmundzie zawsze będą częścią mnie - przyznał, żegnając się z fanami, Błaszczykowski.

Nowy lider?

Polaka czeka nowe wyzwanie. Ciekawe jak to wszystko się potoczy. Pod względem sportowym transfer do Wolfsburga wydaje się świetnym rozwiązaniem. Nie zapominamy oczywiście o trzech ostatnich sezonach, w których Błaszczykowski grał mało. Patrząc na wcześniejsze lata - bardzo mało. Największe spustoszenie zrobiły kontuzje. To właśnie zdrowie jest u Kuby kluczowe. Jeśli nie będzie go brakowało, 30-latek dalej może być gwiazdą Bundesligi. Na Euro 2016 pokazał, że nie zapomniał, jak wkręca się w ziemię rywali. 


Szanse na regularną grę ma duże. W poprzednim sezonie najczęściej na prawej stronie występował Daniel Caligiuri. Zawodnik niezły, ale do wygryzienia ze składu. Dwa gole i sześć asyst w Bundeslidze na kolana nie powalają. 28-latek może zresztą grać na innych pozycjach. Podobnie jest z młodymi Ismailem Azzaouim i Sebastianem Stolze oraz Bruno Henrique. Miejsce dla Polaka z całą pewnością się znajdzie. Tym bardziej, że trenerowi Dieterowi Heckingowi bardzo zależało na jego sprowadzeniu. Wydaje się, że widzi w nim nową gwiazdę swojej drużyny.

- Jestem bardzo ambitny i zawsze chcę wygrywać. Od samego początku czułem, że szkoleniowiec naprawdę chciał, abym był w jego zespole - przyznał Kuba tuż po przenosinach do Wolfsburga.

Po odejściu André Schürrle, który zresztą obrał kierunek na Dortmund oraz Naldo, „Wilki” potrzebują nowych liderów, postaci kluczowych. Polak ze swoim charakterem i doświadczeniem bez wątpienia może kimś takim zostać.

Numer 10 naszych serc


Jak do tej pory radzili sobie Polacy w Wolfsburgu? Pierwszym był Jacek Frąckiewicz. Napastnik, który wcześniej reprezentował barwy Lechii Gdańsk w premierowym sezonie strzelił 11 goli w 2. Bundeslidze. Potem było trochę gorzej.

Piotr Tyszkiewicz walnie przyczynił się do wywalczonego w sezonie 1996/1997 awansu do Bundesligi. Na jej zapleczu zdobył dziewięć bramek. Już po awansie do siatki trafił raz, ze Stuttgartem, notując do tego jeszcze kilka asyst. Po kilkunastu latach, już jako agent, umieścił w Wolfsburgu Oskara Zawadę. 20-latek ostatnio był wypożyczony do Twente Enschede.


Jacek Krzynówek do miasta Volkswagena trafił dokładnie 10 lat temu po pięknej przygodzie w Bayerze Leverkusen. Za trenera Klausa Augenthalera, z którym znał się już wcześniej, szło mu nieźle, ale po przyjściu do klubu Felixa Magatha sporo się zmieniło. Po latach 96-krotny reprezentant Polski opowiadał o jego morderczych treningach, ale do „Kata” nie miał i nie ma większych pretensji. Magath dobrze wiedział co robi, w końcu sięgnął z „Wilkami” po pierwsze i jak dotąd jedyne mistrzostwo Niemiec. „Krzynio” był już wtedy w Hannoverze.

Całkiem niedawno z Magathem w Wolfsburgu współpracował też Mateusz Klich. - Mateusz pod względem techniki jest graczem wybitnym. Jeśli przyzwyczai się do tempa gry i twardych pojedynków, będzie wart pozycji rozgrywającego - nie szczędził mu pochwał na początku Niemiec. Skończyło się na tym, że maltretowany przez niego Klich (sam tak mówił) nawet nie zadebiutował w Bundeslidze. 



Nie zapominamy oczywiście o polskim trio „Wilków”. W zasadzie specjalnie zostawiliśmy je na koniec. Waldemar Kryger trafił do Wolfsburga w 1997 roku. Andrzej Juskowiak z Krzysztofem Nowakiem dołączyli rok później. Pierwszy - obrońca - do wirtuozów nie należał, ale nadrabiał charakterem. Momentami był autentycznie nie do przejścia, więc nie ma się co dziwić, że przez cztery kolejne sezony grał bardzo regularnie. „Jusko” do Wolfsburga przeszedł z Borussii Mönchengladbach. W zasadzie od początku strzelał jak na zawołanie. Trzy kolejne sezony w Bundeslidze to 37 bramek. A pamiętajmy, że „Wiliki” raptem chwilę wcześniej do niej awansowały.

Nowak był od Juskowiaka i Krygera kilka lat młodszy, ale też bardzo szybko zaczął pokazywać się z dobrej strony. Łączył technikę ze świetnym przygotowaniem motorycznym. Idealny rozgrywający. Niemcy się w nim zakochali. W pewnym momencie cenili go nawet bardziej od Michaela Ballacka. Mówiło się, że interesują się nim Bayern Monachium i Juventus Turyn, ale nie chciał nigdzie odchodzić. Niestety, po trzech sezonach był zmuszony zawiesić buty na kołku.

- Moim największym marzeniem jest powrót do zdrowia. Piłka nożna jest na drugim miejscu - mówił „Bildowi”.

Zaczęło się od grypy. Wrócił po niej na boisko, ale odczuwał coraz większe zmęczenie. Drętwienie kończyn, zimne palce... Diagnoza okazała się okrutna. ALS, stwardnienie zanikowe boczne. Wolfsburg pomagał mu w trudnych chwilach. W klubie zdawali sobie sprawę z tego, że Polak już nigdy nie pomoże im na murawie, a mimo to podpisali z nim nowy kontrakt. W 2003 roku zorganizowano specjalny benefis, zyski przeznaczono na fundację jego imienia. Mimo kolejnych prób leczenia, choroba postępowała. Przykra wiadomość nadeszła 26 maja 2005 roku.

Minęło już ponad 11 lat, ale o Nowaku w Niemczech nikt nie zapomniał. Dla kibiców Wolfsburga dalej jest „Numerem 10 ich serc”.

***

Czy Błaszczykowski będzie szanowany w Wolfsburgu tak mocno jak w Dortmundzie? Czeka go trudne zadanie, ale to bardzo możliwe. Kluczem będzie forma sportowa. Zdrowy i bawiący się z kolejnymi rywalami Polak może rozkochać w sobie kolejnych fanów. Czy ci najbardziej zagorzali będą traktować go z dystansem, bo jest legendą innego klubu? Zachowując wszelkie proporcje, przypomina nam się sytuacja, gdy Aleksandar Vuković trafił do Korony Kielce. Gość zakochany w Legii Warszawa, która nigdzie nie jest lubiana,
przyznał otwarcie, że był i zawsze będzie legionistą. Ale koroniarzy ceni i teraz będzie walczył dla nich. Z miejsca zyskał ogromny szacunek.


Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Haniebna powtórka z rozrywki przed meczem Ligi Mistrzów. Kibice FC Barcelony z obrzydliwą przyśpiewką [WIDEO] Haniebna powtórka z rozrywki przed meczem Ligi Mistrzów. Kibice FC Barcelony z obrzydliwą przyśpiewką [WIDEO] Raúl González czołowym kandydatem na trenera dużego klubu z LaLigi. Ma chody u dyrektora sportowego Raúl González czołowym kandydatem na trenera dużego klubu z LaLigi. Ma chody u dyrektora sportowego Tottenham z transferem za 70 milionów euro?! Gorące nazwisko Tottenham z transferem za 70 milionów euro?! Gorące nazwisko Adam Nawałka otrzymał egzotyczną propozycję. Rekomendował go... Adrian Mierzejewski Adam Nawałka otrzymał egzotyczną propozycję. Rekomendował go... Adrian Mierzejewski Raków Częstochowa szykuje niespodziankę dla kibiców. Rozmowy znajdują się na finiszu Raków Częstochowa szykuje niespodziankę dla kibiców. Rozmowy znajdują się na finiszu Florian Wirtz z jasnym planem na przyszły sezon Florian Wirtz z jasnym planem na przyszły sezon „Dawać go do pierwszej drużyny, gorszy od niego nie będzie”. Weteran Lecha Poznań błysnął w rezerwach [WIDEO] „Dawać go do pierwszej drużyny, gorszy od niego nie będzie”. Weteran Lecha Poznań błysnął w rezerwach [WIDEO] OFICJALNIE: Szymon Marciniak wraca na salony. Poprowadzi europejski hit OFICJALNIE: Szymon Marciniak wraca na salony. Poprowadzi europejski hit

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy