Symbol rozdartej sosny

2012-01-11 22:50:47; Aktualizacja: 12 lat temu
Symbol rozdartej sosny Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Futbol jest kochany przez nieprzemierzone rzesze ludzi. Niewielu jednak dostaje od piłki to, co w nią zainwestowało. Zakochać się w futbolu z wzajemnością to rzecz niesłychanie piękna i niebywale rzadka. To uczucie pielęgnuje do tej pory David B

Uczucie, któremu „Becks” jest wierny, pozostawia na jego futbolowej ścieżce ślady olbrzymie. Zostało ono wystawione na wielką próbę, gdy Anglik podjął się misji niemalże kolonizacyjnej. Miał zaszczepić w Amerykanach miłość do dyscypliny, która w ich społecznej hierarchii ledwo wyściubia nos zza pleców takich hegemonów jak: koszykówka, hokej czy futbol amerykański.

Za oceanem „Becks” nigdy nie był i nie będzie marką, która mogłaby konkurować z jego wizerunkiem na Starym Kontynencie czy też Azji, gdzie doczekał się pomników a'la budda.

Manipulantka zdemaskowana

Gdy świat dowiedział się, że 32-letni kapitan „Synów Albionu” przenosi się do Los Angeles, był zszokowany. Złość mieszała się z niedowierzaniem, że będący w świetnej formie Beckham zdecydował się na, bądź co bądź, ruch marketingowy.

Za wszystkim stała jednak osoba, którą jako pierwszy zdemaskował Sir Alex Ferguson. Szkot upatrywał w niej źródło przemiany „Becksa” z piłkarza pracowitego i nie szukającego rozgłosu w chimeryczną gwiazdę showbiznesu, której ciągle coś nie pasowało. W swej autobiografii szkoleniowiec MU napisał: "Przed małżeństwem nie miałem z Davidem żadnych problemów. Trenował do nocy, był fantastycznym młodym chłopakiem. Później stał się celebrytą, futbol zajmuje małą część jego życia"

Otóż szkocki menedżer perfekcyjnie określił Victorię Beckham jako manipulantkę i tą, która Davida skutecznie i starannie podjudzała. To ona wymuszała na „Becksie” przeprowadzkę z deszczowej i smutnej Anglii do bajkowego i ciepłego Madrytu. Decyzja o odejściu z Old Trafford dojrzewała w nim bardzo długo. Czarę goryczy na pewno przelał słynny kopnięty but w szatni United i pogłębiający się konflikt z Fergusonem.

„Becks” po długich namowach wybrał Madryt jako kolejny przystanek w swej futbolowej karierze. Tam zaczął się niewyobrażalny boom związany z jego osobą. Od lotniska towarzyszyła mu eskorta w postaci czterech wozów policyjnych, na oficjalną prezentację przybyło pół tysiąca dziennikarzy. Całe wydarzenie transmitowano na żywo do 35 krajów.


W całym tym szaleństwie głowy nie traciła Victoria. To ona mówiła Davidovi jak się ubierać, co reklamować i jak zainicjować kolejną sensację z tworzenia entego tatuażu na wielbionym przez setki fanów ciele.

Po ćwierć miliarda do Hollywood

Cały proces komercyjny przebiegał pod dyktando byłej członkini „Spice Girls”. Gdy zaczęło jej się nudzić w Madrycie przebąkiwała Davidowi, że chętnie spróbowałaby swoich sił jako aktorka. I to najlepiej w Hollywood. Pragnęła zmienić klimat, bo hiszpańskie otoczenie stawało się co raz ciaśniejsze. Dopięła swego.

Podpis Beckhama pod pięcioletnim kontraktem z Los Angeles Galaxy wart był bagatela 250 milionów dolarów. Suma kosmiczna i trudna do wyobrażenia. Dzięki temu magazyn Forbes ulokował państwo Beckham na piątej pozycji najlepiej zarabiających par Hollywood.

Marzenia o aktorskiej karierze Victorii zakończyły się na mało istotnych wątkach w paru serialach. Tymczasem jej mąż biegał po prowincjonalnych boiskach światowego futbolu i po cichu czyhał na zainteresowanie jego osobą przez europejski klub. Doczekał się, bo rękę wyciągnął pogrążony wtedy w  kadrowych tarapatach AC Milan.

Małżonka chwilowemu wypożyczeniu była mało przychylna, choć wiele tabloidów pisało, iż Mediolan dla początkującej wtedy projektantki mody będzie miejscem wymarzonym dla rozwoju warsztatu. Nic z tych rzeczy. Ku jej uciesze „Becks” musiał wracać, bo tak nakazywał mu kontrakt. Choć do Milanu powrócił, to kolejne wypożyczenie z włoskim klubem zakończył zerwaniem ścięgna Achillesa.

Swoją pięcioletnią przygodę z LA Galaxy zakończył zdobyciem mistrzostwa MLS będąc jednym z najlepszych zawodników całej ligi. Wypełnił bajeczny kontrakt i wydawało się, że po swoim „American Dream” powróci do Europy.

Nie dla Paryża

Okazja ku temu nadarzyła się świetna, gdyż budowane przez szejków w Paryżu, nowe piłkarskie imperium bardzo o „Becksa” się starało. Oferując mu nawet zarobki rzędu 800 tysięcy euro miesięcznie. Dyrektor sportowy PSG – Leonardo, z którym Beckham współpracował już w Milanie, widział w Angliku potencjał nie tylko marketingowy. Również czysto piłkarski, który paryżanom bezwzględnie jest potrzebny.

Beckham kuszony możliwością odgrywania kluczowej roli w zespole, który brnie po mistrzowski tytuł w Ligue1 i celem, którego jest atak na najważniejsze trofea na Starym Kontynencie, po długim czasie namysłu odmówił.

- Szkoda. David miał wielką ochotę przyjechać do Paryża. Ale dobre samopoczucie jego rodziny i niechęć do zmian, zaważyła na jego decyzji. Na pewno nic w tej sprawie nie zmieniło przyjście do Paryża Carlo Ancelottiego - powiedział Leonardo

Ludzie bliscy Beckhamowi twierdzili, że odrzucenie oferty paryskiego klubu nie było do końca jego decyzją.  Anglik czuje jeszcze potrzebę i przed wszystkim siły, by grać na najwyższym poziomie, ale z jego uczuciami nie zgrywa się Victoria, która przeprowadzkę do stolicy Francji udanie wybiła mu z głowy.

Były gracz Realu i MU miał ambicje ponownego zaistnienia na europejskiej scenie. Wybrał jednak inną drogę, której musiał towarzyszyć konflikt wewnętrzny piłkarza. Chęć gry na najwyższym poziomie nie zbiegł się z interesem i dobrem jego rodziny, która w życiu jest wartością najważniejszą. Anglik będzie, więc kontynuował swą hollywoodzką przygodę i najprawdopodobniej za oceanem stanie się piłkarskim emerytem.