Tour de France – mierny peleton czy genialna ucieczka?

2016-03-16 18:08:32; Aktualizacja: 8 lat temu
Tour de France – mierny peleton czy genialna ucieczka? Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Barcelona – osiem punktów przewagi nad drugim zespołem w tabeli. Bayern i Leicester – po pięć „oczek” do przodu. Wicelider we Włoszech traci do Juventusu punktów trzy. Paris Saint-Germain jest już… 25 „oczek” przed drugim Monaco.

I przy sytuacji, że do końca sezonu pozostało jeszcze tylko osiem kolejek, wszystko jest jasne – piłkarze PSG mają już tytuł mistrzowski. Rekordowo szybko? Na pewno. Zastanawiający jest fakt, że już przed sezonem typowano nie tyle to kto zostanie mistrzem Francji w 2016 roku, ale to jak wcześnie tytuł zapewnią sobie właśnie paryżanie. Los przerósł chyba wszelkie przewidywania. W kalendarzu nie rozpoczął się nawet przedwielkanocny Wielki Tydzień, a gracze „Le Parisiens” mogą już świętować wielkie zwycięstwo. 

Znacie ideę meczów „drużyna X kontra reszta świata”, prawda? Trudno nie odnieść wrażenia, że w lidze francuskiej po raz kolejny dochodzi do takiej sytuacji. Zbieraniną gwiazd, jaka przez ostatnie kilka lat narosła w paryskim klubie, można by hojnie obdzielić połowę ligi. Zdolnymi juniorami lub świeżo upieczonymi seniorami – kolejne pół. Zasadnicza różnica pomiędzy PSG a „resztą Francji” jest ukryta w głębi składu (no bo przecież wszystkim przejadł się argument pieniędzy) – nawet drużyny zajmujące wysokie miejsca w tabeli są zazwyczaj oparte na jednym-dwóch rewelacyjnych zawodnikach. Nicea to przede wszystkim magiczny Hatem Ben Arfa i Valere Germain – łącznie są odpowiedzialni za ponad połowę zdobytych przez swoją drużynę bramek. Lyon ma Lopesa w bramce, Rennes fenomenalnego nastolatka Ousmana Dembelę, Bordeaux Wahbiego Khazriego. W przeżywającej ostatnio kryzys Marsylii grają przecież Lassana Diarra i Michy Batshuayi. Paris Saint-Germain tymczasem jest niczym hydra lernejska – nawet gdy wyłączy się jakiegoś zawodnika, zaatakuje kolejnych dwóch – równie dobrych albo i nawet lepszych. 

Z rozegranych do tej pory 30 ligowych meczów, PSG wygrało 24. Udział zwycięstw jest więc równy 80%. To świetny wynik, ale porównując go do innych topowych lig, wcale nie najlepszy. Bayern – 81%. To samo Benfica w Portugalii. FC Barcelona póki co może poszczycić się wynikiem na poziomie 83% zwycięstw. I – co najciekawsze – gdyby dodać do siebie przewagi punktowe wszystkich tych drużyn nad drugimi klubami w ich ligach to… suma wciąż będzie mniejsza od przewagi samego PSG nad wiceliderem z Monaco. Paryżanie są „jedynym słusznym mistrzem” już teraz nie tylko dzięki swojej potędze, ale również dzięki ogólnemu marazmowi panującemu w pozostałych drużynach Ligue 1. 

Skoro padła już nazwa Monaco – piłkarze z księstwa zdobywają średnio 1,73 punktu na mecz. Tymczasem wiceliderzy z innych najlepszych lig mają wyniki pomiędzy 2,21 (Napoli we Włoszech) a 2,38 (Sporting Lizbona w Portugalii). Wyróżnia się jedynie, wyjątkowo w tym sezonie „spłaszczona”, angielska Premier League, gdzie całe podium ma średnią około dwóch punktów na mecz. 
Gdyby przenieść te 52 punkty zdobyte przez Monaco w trzydziestu meczach na inne ligi –starczyłoby to zazwyczaj maksymalnie na czwarte, piąte miejsce.

Trudne to czasy dla fanów ligi francuskiej – PSG na dwa miesiące przed końcem sezonu krzyknęło już „Au revoir!” w kierunku swoich rywali. Natomiast tych dziewiętnastu przeciwników tworzy nieprawdopodobny kocioł, w którym nikt nie jest w stanie osiągnąć poziomu choćby „przyzwoity+”. 

Pointa? Monaco plus 25 punktów to mistrz PSG. Monaco minus 25 punktów to… przedostatnia w tabeli Tuluza.