Uwaga, roboty drogowe! Majster Ivan Jukić
2017-07-18 15:21:48; Aktualizacja: 7 lat temuWidzisz Koronę i wspominasz aferę klapkową i te wszystkie złe decyzje. Myślisz o zaciągu z Niemiec i nawet nie dopuszczasz do wiadomości, że w tym szaleństwie może być jakaś metoda.
Weiche Flensburg, Hansa Rostock, Rot-Weiß Erfurt. W Kielcach na spokojnie można przeprowadzić konkurs ze znajomości niemieckich klubów od trzeciego poziomu ligowego w dół. Wydawało się, że skoro wzmocnienia zostały dokonane bez jakiegoś logicznego wzoru, to taka sama zbieranina zostanie desygnowana do gry w pierwszej kolejce nowego sezonu.
Trener Lettieri w każdej części formacji umieścił debiutanta, ale ku powszechnemu zaskoczeniu, nie doprowadził do destabilizacji drużyny. Między słupkami wylądował Alomenović, miejsce obok Kwietnia zajął Kovacević, a na flance królował Jukić. Trzy nowe elementy, o których jeszcze przed meczem trudno było cokolwiek mądrego powiedzieć. Do tego wszystkiego dochodziły problemy wewnątrz klubu, a niektóre z nich zdążyły nawet urosnąć do rangi wieści gminnej. Krótko mówiąc: można było spodziewać się obrazu powolnego rozkładu klubu.
Kielecka definicja paradoksuPopularne
Masz 21 lat, praktycznie całe życie spędziłeś w chorwackim Splicie. Tym drugim, robotniczym. Bywało różnie: kilka spotkań w pierwszej drużynie, grzanie ławy, ale głównie to nie łapałeś się do kadry. Oferta z Polski, ryzyk-fizyk.
Pierwszy mecz w sezonie, 5. minuta. Długie podanie w stronę szarżującego flanką Jukicia. Po raz pierwszy. Chorwat bez większych problemów przyjmuje piłkę i szybko zagrywa ją do będącego na dziesiątym metrze Aankoura. Przez kolejne 85 minut to właśnie ten świeżak będzie jednym z najważniejszych zawodników Korony.
Jeśli chcesz kogoś zaskoczyć, wykorzystaj efekt pierwszego wrażenia. Można mówić, że wszystkie drużyny są w trakcie przygotowań, wciąż dokonywane są wzmocnienia. Sytuacja 21-latka też nie należała do najbardziej komfortowych. W Polsce spędził zaledwie 2 tygodnie i ledwo zdołał poznać kolegów, wokół ekipy było trochę szumu, jeszcze nie zdołał się odnaleźć w nowej rzeczywistości, a już został wystawiony w pierwszym składzie na cały mecz. Nie rozczarował – już w tym momencie można pokusić się o nazwanie go profesjonalistą.
Wyżej wspomniana sytuacja pokazała, że Jukić dysponuje niezłym wyczuciem. Z pewnością coś takiego było ćwiczone na treningach, ale zwykle potrzeba czasu, żeby wyrobić pewne automatyzmy. Zwłaszcza, jeżeli w każdej części formacji pojawia się nowy element i trzeba to jakoś dograć.
Korona imponowała tempem akcji ofensywnych, które głównie zależało od 21-latka. Bardzo szybko odnalazł się w drużynie i wiedział, gdzie w danym momencie będzie potrzebny. Już w 7. minucie wyczuł moment, żeby wcisnąć się w pole karne i prawie udało mu się pokonać Polacka. Bramkarz Zagłębia popełnił błąd, przegrał pojedynek z Abalo i piłka trafiła wprost pod nogi Jukicia. Szczęśliwie dla Miedziowych, nie zdołał jej czysto przyjąć.
Chorwacki pomocnik nie był przywiązany do pozycji, co było idealnie widoczne na poziomie współpracy z Aankourem. Wzajemnie wypuszczali się na wolne pole wymieniając szybkie podania na jeden kontakt. Trochę brakowało wsparcia ze strony trzeciego zawodnika (w tym przypadku Kallaste), który domknąłby powstający w bocznym sektorze trójkąt (powyżej nie nadążył za akcją, poszedł tylko Możdżeń). Jukić nie ograniczał się do wychodzenia na obieg, a bardzo chętnie ścinał do środka i tam rozporządzał piłkami, dokładnie zagrywając do lepiej ustawionych kolegów. 21-latek dysponuje bardzo dobrym przeglądem pola – bez straty dla tempa akcji jest w stanie wypatrzeć lukę w ustawieniu przeciwnika. Ogromną rolę odgrywały jego podania penetrujące defensywę Zagłębia, zwykle trafiały w punkt.
Stała kontrola
Nieustanna obserwacja pozwalała mu być o kilka kroków przed innymi. Jukić dostosowywał swoje ustawienie do ruchu kolegów i wyciągał wnioski z gry rywala. Szybkie rozegranie w bocznym sektorze było jednym ze sposobów na Zagłębie, ale Chorwat był bardzo aktywny nie tylko w czasie trwania akcji, czy jej zawiązania, ale już w samym odbiorze. Ściśle współpracował z Możdżeniem i wraz z nim spychał Miedziowych w boczne sektory boiska, żeby jak najszybciej odebrać futbolówkę. Był to też istotny element pressingu, bowiem Jukić często podchodził wysoko i utrudniał gościom wprowadzenie piłki do gry. 21-latek nie należy jednak do najsilniejszych zawodników i dość łatwo można go przestawić. Z tego powodu nie miał większych szans w bezpośrednich starciach z defensorami przeciwnika. Sprawy miały się zupełnie inaczej, gdy to on rozdawał karty.
17. minuta. Chorwacki pomocnik nawija sobie Todorowskiego i oddaje bardzo groźny strzał na bramkę Polacka. Dobrze czuje piłkę, nie nadużywa dryblingu. Pół godziny później ponownie staje z nim oko w oko, tym razem przy linii bocznej. Musi skapitulować, futbolówka ląduje poza boiskiem – aut dla przeciwnika.
Jukić stara się łączyć umiejętności techniczne z dobrą oceną sytuacji i ogromną dozą nieustępliwości. Te dwa pierwsze elementy stanowiły podstawę dobrej gry Korony. W grze Chorwata widać lekkość - trzyma piłkę blisko siebie, trudno mu ją odebrać, ale jest kreatywny, nie toporny. W jednej chwili potrafi w polu karnym zgrać kierunkowo klatką piersiową do Możdżenia umożliwiając mu czyste uderzenie, za moment przenosi ciężar gry do szarżującego środkiem boiska Górskiego. Często wybiera niekonwencjonalne zagrania i tego oczekuje od swoich kolegów. Już w swoim debiucie nie krył irytacji na Rymaniaka, który zdecydował się na bezpośrednie uderzenie, zamiast podanie, gdy on był niepilnowany. Przy tym wszystkim wygląda na dość charakternego zawodnika, który nie odpuści, gdy już podejmie wyzwanie. Efekty trudno przewidzieć, bo od efektownych przekładanek niedaleko do sprokurowania karnego.
Nieprzewidywalność powinna być synonimem Ekstraklasy. Nie pomogą szklana kula, wróżenie z fusów, czy nawet szamańskie rytuały – nikt poza najbardziej zainteresowanym nie wie, w jakim kierunku pójdzie przebudowa kieleckiej Korony. Nie jest powiedziane, że trener Lettieri nagle nie zacznie sprawdzać różnych wariantów, z różnymi zawodnikami, łącznie z tymi z Hansy Rostock. Okazuje się jednak, że w tym całym transferowym szaleństwie może być metoda o nazwisku Jukić. Pewnie niepewna, niegrzesząca regularnością, ale podtrzymująca kaganek na końcu tunelu.