Zmiana ku lepszemu? Lechia nagradza wychowanka
2015-11-18 22:02:25; Aktualizacja: 9 lat temuPo albańskich turbulencjach i przykrym przypadku Jadanowskiego, gdańszczanie wyciągają dłoń w kierunku lechisty z krwi i kości. Impuls zapowiedzią transformacji podejścia?
Być kibicem biało-zielonych nie jest łatwo. Już od kilku lat klub akcentuje swoje możliwości, aspiruje do walki o (nawet) najwyższe cele, upycha niezliczoną liczbę piłkarzy w katakumbach stadionu, a i tak nie jest w stanie uwolnić twardo drzemiącego potencjału. Zaszedł on śniedzią, a mechanizmy przerdzewiały tak, że wraz z każdym ruchem objawia się widmo rozpadu. Gdzieś tam w głównym centrum dowodzenia dochodzi do zgrzytów, na boisku brakuje zrozumienia, a czasem na trening wbije Albańczyk, żeby tak po prostu pokopać sobie piłkę: bo właściwie to czemu nie? Przecież wcześniej odsunięto Lekovicia, bo na ćwiczeniach robił się za duży tłok. Jasne, zrozumiałe. Gdzieś tam u młodzików również atmosferę można ciąć nożem. Ileż to młodych-zdolnych poszło do odstrzału z powodu czyjegoś „widzimisię”? Nie zdziwiłabym się, gdyby w ostatnich latach liczba ta oscylowała wokół tej odpowiadającej transferom do klubu. Nagle, stagnację przerywa gromkie „come on!” niosące się głuchym echem po stadionie na Traugutta. Na próżno wypatrywać postawnego i mocarnego mężczyzny. Zwykły, siwiejący trener, który początkowo trzyma się nieco na uboczu. Co więcej: nie rzuca słów na wiatr, nie owija w bawełnę i robi to, co chce (w końcu ma wysoką pozycję w klubie, a nie jak jakiś „zwyczajny” szkoleniowiec „z ulicy”). Na głos krytykuje, nie gryzie się w język i… ściąga młodzież na treningi.
Demony przeszłości w młodzieżowych kręgach
Zanim w ogóle będzie można przywitać się ze starym-nowym piłkarzem Lechii, trzeba wspomnieć, dlaczego jego obecność na treningu jest aż tak istotna dla drużyny i dla historii gdańskiego klubu. Cofnijmy się w czasie. Nie za daleko. Ledwie kilka miesięcy, żeby nie odczuć trudów takich podróży – nikt tu nie chce dostać zawrotów głowy, czy mdłości. Nie będzie odkryciem stwierdzenie, że młodzież w biało-zielonych barwach nie potrafi przebić się do pierwszego składu. I nie to, że dryfuje jak rozmiękczone drewno na Bałtyku, tylko po prostu ktoś wyżej blokuje takie ruchy. Wystarczy wspomnieć wspaniały rocznik 1996, który nie dość, że radził sobie świetnie w CLJ-otce (ostatecznie 3 miejsce ze stratą dwóch punktów do drugiego), to jeszcze chłopaki pojechali na Trofeo Dossena rozprawili się z Interem, Genuą, po powrocie rozmontowali APOEL (końcówka meczu, młodzież strzela dwa gole i tu warto zapamiętać dwa nazwiska: Kopka i Gierszewski), a potem musieli się zmierzyć z szarą i brutalną rzeczywistością. Nie było klepania po plecach, przepychania dalej – pozostał ogromny ból. Jeszcze z samymi bohaterami starcia z Cypryjczykami nie postąpiono źle. Gierszewskiego (17 bramek w CLJ-otce) odesłano na wypożyczenie do Bełchatowa, Kopka regularnie występuje w Legionovii, ale już Jadanowskiemu… po prostu kazano odejść. Nieważne, że obrońca był związany z Lechią od 12 lat, dumnie nosił opaskę kapitańską. Na zgrupowaniu doznał kontuzji i dzień później dowiedział się, że tak właśnie zakończy się jego przygoda. Żadnych ciepłych słów. Wylano mu kubeł zimnej wody po wcześniejszej obietnicy kontraktu. Marek Jóźwiak skontaktował się telefonicznie z bratem defensora i przekazał informacje o tym, że młody może szukać sobie nowego klubu. Jeszcze uzupełniając historię, przyszłość Jadanowskiego malowała się w ciemnych barwach, początkowo miał zasilić Bałtyk Gdynia, ale ostatecznie związał się z… Cracovią.Popularne
Ważne wydarzenie do odnotowania: młody Letniowski na treningu
I nagle mamy przełom. Kolejny. Bo już w końcówce rządów Brzęczka można było odnieść wrażenie, że coś się w Lechii ruszy, zmieni, choćby drgnie. Nikt nie wymagał rewolucyjnych zmian – jedynie delikatnego wahnięcia podejścia do młodzieży. Przecież skoro ktoś kilkoma pyknięciami rozwala mistrza Cypru, to nie można go tak po prostu odsyłać do odstrzału. Thomas von Heesen kontynuuje „dzieło” swojego poprzednika również nie stroniąc od młodzieży na treningach. Powstał nawet cotygodniowy cykl zajęć dla najzdolniejszych-młodych pod okiem pierwszego szkoleniowca. Klub dokumentuje efekty i przedstawia je w formie multimedialnej być może po to, by… nieco odkupić winy. Tak „przelanej krwi” chłopaków z marzeniami nie da się jednak odpokutować.
Wszystko wygląda fajnie na papierze i naprawdę można mieć nadzieję. Zwłaszcza, że młodzi regularnie grają w rezerwach monitowanych przez sztab szkoleniowy pierwszej drużyny. I w tym momencie pojawia się informacja o pojawieniu się na treningu młodego, może nawet nieco chudego chłopaka. Juliusza Letniowskiego.
„Zasuwam na każdym treningu” a inni spoglądają z nadzieją…
Zaledwie 17-letni pomocnik jeszcze ten sezon rozpoczął w drużynie CLJ-otki, gdzie wybijał się na pierwszy plan, brylując formą na lewej stronie ofensywy. Nie strzelał masowo (gol z Pomologią Prószków), ale walnie przyczynił się do finalnego sukcesu ekipy potrafiąc dobrze zastawić się z piłką i wykazując się niezłym wyczuciem w czasie uruchamiania wychodzącego na pozycję kolegi. W jego poruszaniu się po boisku widoczna jest spora lekkość, zwłaszcza w czasie prowadzenia futbolówki, a przy tym jest stale pod grą, czyha w gotowości na ruchy drużyny biorąc czynny udział w jej działaniach, niezależnie od upływającego czasu.
Wychowanek gdańszczan został dostrzeżony przez trenera Thomasa von Heesena, który zdecydował się docenić jego wysoką formę i włączyć do zajęć pierwszego zespołu. A naprawdę, jest co nagradzać. Bardzo zwrotny Letniowski w sierpniu dostał powołanie do U-18, a tylko w tym sezonie pod sztandarem rezerw Lechii wystąpił w 12 meczach (w tym, w 9 w wyjściowej „jedenastce”) i strzelił 4 gole. Rozłożyły się one dość nierównomiernie. To pierwsze trafienie zaliczył w 4. kolejce (jego drugie spotkanie w sezonie 2014/15) w starciu z Arką, wywołując ogromną radość na twarzach kibiców dzięki swojej motywacji akurat na tę konfrontację, a następne 3 całkiem niedawno, bo 11.11, gdy lechiści mierzyli się w Szczecinie ze Świtem Skolwin. Wydaje się, że to właśnie ten występ przesądził o decyzji szkoleniowca „Lwów Północy”. Na co dzień młody piłkarz ma się od kogo uczyć pojawiając się u boku zawodników, którzy nie tylko ocierają się o pierwszą drużynę, ale i zasmakowali „wielkiej” piłki. Ogólnie, ostatni miesiąc dla Letniowskiego należy do bardzo udanych, bowiem w IV. rundzie Pucharu Polski drużyny rezerw z Jaguarem Gdańsk dwukrotnie wpakował piłkę do siatki i zanotował dwie asysty (Lechia wygrała 4-1 na wyjeździe).
Świeża krew na pobudzenie?
Niewątpliwie w Gdańsku coś się zadziało. Może po raz kolejny, może trzeba powstrzymać euforię utrzymując ją na krótkiej smyczy, ale sam fakt, że młody zawodnik ma okazję trenować z pierwszym zespołem i został dostrzeżony przez trenera może napawać nieśmiałym optymizmem. Wszystko to nabiera nowego, większego sensu, jeśli weźmie się pod uwagę wydarzenia minione koncentrujące się wokół dziwnej polityki w stosunku do młodzieży. Zresztą, wystarczy wspomnieć, że Letniowski nie jest jedynym wziętym pod lupę przez trenera Thomasa von Heesena. Młodych jest znacznie więcej. W Gdańsku mają przecież Macierzyńskiego, którego nadal kojarzy się z występów w łodzkim SMS-ie, Żebrakowskiego, masowo psującego stuprocentowe sytuacje, a mimo to wyciąganego za uszy przez trenera, czy Gołuńskiego usiłującego dobić się do wrót pierwszej drużyny. Lepiej jednak nie wypowiadać wielkich słów na głos, niech klub zadziała czynami.